Anna Wendzikowska oprócz tego, że pracuje jako dziennikarka, to jest także wziętą podróżniczką i influencerką. Jej profil na Instagramie śledzi 483 tys. użytkowników, co jest atrakcyjne dla reklamodawców. Tym razem miała przedstawić internautom napój bezalkoholowy jednej z popularnych marek. Nie obyło się bez wpadki, którą wyłapali jej obserwatorzy.
Wendzikowska na zdjęciu siedzi na kanapie i czyta książkę. Podzieliła się nazwą lektury i wychodząc od niej przeszła do reklamowanego produktu.
Czytam mocno wciągającą książkę "Unfuck yourself" Johna Bishopa, bo chociaż uwielbiam naukowe, psychologiczne, poważne i mocne książki z zakresu rozwoju osobistego, to jednak czasami przydaje się, żeby ktoś nam w "żołnierskich" słowach, prosto i dosadnie powiedział o rzeczach, które niby są oczywiste, a jednak jakoś o nich zapominamy. Robię też research do wywiadu z autorem podsumowując, często sens tkwi w prostocie, może za bardzo sobie wszystko komplikujemy? Proste rozwiązania, proste wnioski i proste przyjemności - napisała.
Później wymieniła produkt, który przy tej okazji miała reklamować. Okazało się, że dziennikarka pomyliła smaki i zamiast napisać o smaku kiwi i pigwy, poinformowała o napoju... cytrynowym. Skorygowała już ten błąd, ale internauci jej nie darowali:
Ale wstyd. Żeby nawet nie wiedzieć, co się reklamuje. Zawód INFLUENCER powinien być zakazany.
Cytrynowa? Haha. Kiwi z pigwą. Nawet nie wie pani, co reklamuje.
Kisnę - wyśmiali ją.
Niektórzy nawiązali także do poprzednich postów sponsorowanych Wendzikowskiej. W ostatnim czasie zdarzyło się jej zachwalać... ogórki do zupy. Wielu internautów doradziło jej, żeby przegryzła nimi reklamowany napój.