Na koncert "Wrocław Przyszłości" czekało mnóstwo osób. Wydarzenie miało być ważnym punktem obchodów, istotnej dla stolicy Dolnego Śląska, 80. rocznicy powrotu Wrocławia do Polski. W programie mnóstwo gwiazd, m.in. Grzegorz Hyży, Natalia Szroeder, Kayah i Oskar Cyms. Wiele osób czekało także na występ Małgorzaty Walewskiej i Justyny Steczkowskiej. Artystki miały zaśpiewać kompozycję Jacquesa Offenbacha - "Barcarole". Widzowie punktualnie o 21 włączyli telewizory, by posłuchać swoich ulubionych wykonawców. Niestety, już na wstępie pojawiły się komplikacje.
Wydarzenie zbiegło się w czasie z meczem Ligi Narodów w Stanach Zjednoczonych. Zamiast koncertu widzowie o 21 zobaczyli dalszą część rywalizacji naszych siatkarzy z reprezentacją Włoch. "Czy nie można dokończyć meczu na Polsat Sport? Po co na dwóch kanałach?" - zastanawiał się jeden z internautów. "Polsat, nie ma koncertu. Wyłączcie tę siatkówkę. Jak ktoś chce oglądać, to niech przełączy na Polsat Sport. Puśćcie koncert", "Nawet Polsat nie przeprosi, tylko jakiś śmieszny komunikat na antenie", "Cały dzień czekania na koncert z Wrocławia", "Brak szacunku dla widza! Puścicie nam koncert, jak już będzie się kończył? Przecież ten koncert jest na żywo", "Zobaczymy go, ale już nie na żywo. Przykre Polsat, ale to widzowie was osądzą" - grzmieli.
Relację z meczu możecie śledzić pod tym linkiem. Polacy właśnie rozgrywają ostatni set!
Kilka dni po finale Eurowizji w mediach pojawiły się informacje o rzekomym konflikcie Justyny Steczkowskiej z Telewizją Polską. Powodem miał być jej występ w konkurencyjnej stacji. Plotki przybrały na sile po tym, jak okazało się, że artystka nie została zaproszona na tegoroczny festiwal w Opolu. Opinią na ten temat podzielił się Marek Sierocki. - Każdy ma prawo do występowania, gdzie chce, w której stacji telewizyjnej chce. Ja pogratulowałem Justynie nie raz i nie dwa tego występu. Mnie to w fotel wbiło. To było coś na naprawdę mega światowym poziomie - skwitował krótko w rozmowie z naszym reporterem, Marcinem Wolniakiem.