Emilia Korolczuk jest jedną z najbardziej lubianych bohaterek programu "Rolnicy. Podlasie". Od lat prowadzi Ranczo Laszki, gdzie hoduje między innymi pawie, psy, króliki, kozy oraz konie. Opieka nad zwierzętami sprawia jej ogromną przyjemność i jest jej największą pasją. W rozmowie z portalem Interia sympatyczna farmerka opowiedziała o wielkanocnych tradycjach, które kultywuje wraz z całą rodziną. Niektóre zaskakują.
Emilia Korolczuk udzieliła niedawno wywiadu portalowi Interia. W rozmowie z serwisem opowiedziała o wielkanocnych zwyczajach, które panują w jej rodzinnych stronach. Rolniczka zdradziła, że przed świętami starają się uporać ze wszystkimi obowiązkami, aby w wolne dni móc cieszyć się chwilami spędzonymi z rodziną. Przygotowania do Wielkanocy zaczynają się od przygotowania palmy, która powinna być okazała i bardzo kolorowa. Święcenie pokarmów nie odbywa się natomiast w kościele, tylko w jednym z gospodarstw.
Nie wozimy pokarmów do kościoła, ale zbieramy się wszyscy w jednym domu, najczęściej u sołtysa, czyli u mnie. Kiedyś na środku pokoju rozstawiało się stół i wszyscy stawiali na nim swoje koszyczki. Przyjeżdżał ksiądz, święcił nam te pokarmy, święcił domowników. Teraz to się trochę zmieniło. Od czasów pandemii nie przyjmowaliśmy już mieszkańców wsi i księdza w domu, tylko wystawialiśmy duży stół w bramie i tam się zbieraliśmy - opowiadała.
Korolczuk dodała, że mieszkańcy przygotowują specjalną "zapłatę" dla księdza. Każde z gospodarstw ofiaruje kapłanowi dziesięć jajek. Właścicielka Rancza Laszki wspomniała też o potrawach, które znajdą się na świątecznym stole. Nie zabraknie na nim tradycyjnych przysmaków, takich jak sałatka jarzynowa, babka czy pleśniak.
Ranczo Laszki jest otwarte dla turystów. Emilia Korolczuk nie ukrywa jednak, że przyjezdni sprawiają czasem kłopoty. Jakiś czas temu narzekała, że wielu ludzi przyjeżdża bez zapowiedzi, a ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia. "Pijani mężczyźni sami sobie otwierają, wchodzą przy ujadających psach i włażą wprost do domu bez pukania, bez niczego, jak do siebie, bo przed chwilą byli u Gienka i tam tak można" - żaliła się rolniczka.