Więcej o głośnych konfliktach gwiazd przeczytacie w tekstach na Gazeta.pl.
Niechęć Justyny Steczkowskiej do Edyty Górniak zaczęła się już dawno, jednak ostatnio doszło między nimi do medialnej wymiany zdań. Poszło o marcowy koncert "Solidarni z Ukrainą". Honorarium za udział w wydarzeniu w całości miało zostać przeznaczone na pomoc poszkodowanym dzieciom z Ukrainy. Później jednak Justyna Steczkowska w mediach społecznościowych zdradziła, że Edyta Górniak i inne artystki zażądały zapłaty za swój występ. Koronasceptyczna wokalistka oskarżyła Steczkowską o kłamstwo i zasugerowała, że kolejne ataki z jej strony poskutkują spotkaniem na drodze sądowej. Udało się porozumieć?
Justyna Steczkowska, zapytana o rozwój sytuacji, powiedziała reporterowi Pomponika, że sprawa nie miała kontynuacji. Co więcej, wyraziła szczerą ochotę, by kiedyś pojednać się z Edytą Górniak na scenie.
Zobacz też: Edyta Górniak wydała drugie oświadczenie! Oj, gotuje się w niej. "Droga Justynko..."
Ja bym bardzo chciała, żeby Edyta pamiętała, że ja nie jestem jej wrogiem. Zawsze byłam orędownikiem jej talentu, jej urody i wszystkiego. Mam nadzieję, że kiedyś przyjmie to do serca i zaśpiewamy coś razem. Chciałabym bardzo - wyznała Steczkowska.
Artystka uważa, że to Górniak niesłusznie założyła, że między nimi coś nie gra. Wychodzi więc na to, że marcowe zarzuty Steczkowskiej dotyczące wynagrodzenia absolutnie nie były atakiem.
To nie jest konflikt, który ja tworzę. Ja po prostu staram się unikać tych sytuacji, więc mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że wyjdzie z tego coś fajnego: zrobimy coś razem i będzie bardzo miło - dodała.
Górniak powinna docenić dobre chęci koleżanki?