Wojciech Modest Amaro postanowił w szczególny sposób uczcić święto programu, którego jest gospodarzem. Wszyscy doskonale wiemy, że szef Amaro dla kandydatów na kucharzy nie ma litości. Krzyczy na nich, wyrzuca z kuchni, a bywa i tak, że wyrzuca do kosza na śmieci talerze z nieudolnie skomponowanymi daniami.
Tym razem było inaczej. Wojciech Amaro zdecydował, że nie będzie krzyczał na uczestników.
Wspomniałem, że mamy dzisiaj urodziny? To będę dla was wyjątkowy - zapowiedział im. - Postaram się nie krzyczeć, nie denerwować, będę się uśmiechał. Chętnie podejdę, pomogę, podpowiem. Chciałbym, żebyście poczuli, że to prezent ode mnie dla was.
Uczestnicy podeszli do tego nieufnie.
Trochę się tego obawiam.
Szczerze? Nie wierzę - komentowali.
Jakoż ich obawy, przynajmniej z początku okazały się płonne. Szef Amaro był dokładnie taki, jak zapowiedział. Coś komuś nie wyszło? Nie szkodzi. Najwyżej nie wydadzą. Coś jest za zimne? To nic, włoży się do mikrofali i podgrzeje.
Anioł. Szefie, chcemy cię takiego codziennie - komentowali tę przedziwną metamorfozę uczestnicy.
Szefie, nie wiem, jak dzisiaj szefa odbierać.
Nie rozumiem tego... - mówili.
Niektórzy chyba woleliby jednak powrotu dawnego, "strasznego" szefa Amaro. Przynajmniej wiedzieliby, na czym stoją. A tu nawet za ewidentne pokpienie sprawy nie spotyka ich reprymenda.
To nie wszystko. W pewnym momencie na salę wjechał tort, a zgromadzeni odśpiewali 100 lat (nader stosownie, wyobrażacie sobie "Hell's Kitchen" za 100 lat?). Wojciech Amaro został zachęcony do pomyślenia życzenia. Uczestnicy programu podpowiedzieli mu: chcą nowego menedżera... "Sorry, Paweł".
Sielanka oczywiście nie mogła trwać długo, to przecież " Hell's Kitchen ", najbardziej ekstremalny z programów kulinarnych. Pomimo, że to był 5. odcinek, kandydaci na kucharzy nie poradzili sobie i Amaro musiał zamknąć obie kuchnie. Na szczęście dla gości był bufet, co w jakiś sposób uratowało sytuację.
Kolejny serwis, do tego urodzinowy, i co gorsza, nie wydany - uczestnicy mieli pełną świadomość porażki. - Z naprawdę wysokiego poziomu do poziomu bufetowego, to jak spaść z 4. piętra.
Mam potwornego kaca. I to pomimo, że nie miałem w ustach nawet łyka szampana. Prosiłem, nakarmcie chociaż moich gości. Nieważne jak, dajcie im jeść, a wy podaliście im surowe mięso. To był najdłuższy serwis ze wszystkich w tej edycji. Obydwie kuchnie nie skończyły serwisu, poległy obydwie, dlatego obydwie będą nominować. Wyznaczycie po 2 najsłabsze osoby i z argumentami wrócicie - zapowiedział im Amaro.
Z urodzinowego programu odpadł Krystian. Szef Amaro miał jednak dla niego sporo (urodzinowej?) wyrozumiałości.
Krystian to jeszcze młody kucharz. Podoba mu się jego młodzieńcza ambicja. Sam powiedział, że to dopiero początek. Wierzę, że jeszcze wiele osiągnie - podsumował program.
JZ