Węgierską restaurację Czardasz prowadziło małżeństwo, Wanda i Andrzej. Już na początku "Kuchennych rewolucji" wyszło na jaw, że to, z czym boryka się lokal to głównie... niezgoda małżonków. Magda Gessler po raz kolejny więc musiała wcielić się w rolę psychologa i pogodzić zwaśnioną parę. Restauracja miała także problemy finansowe, a w tygodniu nie witał do niej niemal żaden gość. W latach 70. lokal święcił triumfy - teraz niestety jako dowód dawnej wspaniałości pozostały tylko chwalebne wpisy w księdze gości. Właśnie z głęboką komuną Gessler skojarzyła się także aktualna kuchnia, jakiej można było "zasmakować" w restauracji. Rosół według niej smakował jak woda, w gulaszu brakowało mięsa, a placek po węgiersku niewiele miał wspólnego z Węgrami. I jeszcze wisienka na torcie z kategorii wystrój - dywan "jakby za chwilę miał tu przyjść Breżniew" - jak go barwnie określiła Gessler.
Restauratorka w mig oceniła, że zarówno potrawy jak i wnętrze lokalu potrzebują "powiewu świeżości" oraz, że właściciele i szefowa kuchni muszą nauczyć się kuchni węgierskiej. Zanim jednak do tego doszło, "przewietrzyć" trzeba było stosunki małżeńskie między właścicielami. Póki co oboje nie szczędzili sobie gorzkich słów.
Moja żona lubi mnie krytykować. Wy nie chcielibyście widzieć mojej żony w szale - "komplementował" Andrzej.
Czuł się wykorzystywany, twierdził, że dopłacał ze swojej pensji marynarza do utrzymania lokalu.
Gdyby nie problem finansowy, to moja żona już dawno miałaby ochotę się rozwieść - dodał.
Gessler wypytała zaś żonę, czy może liczyć na męża, który często wypływa w rejsy, bo jest marynarzem.
Mąż jest z panią, czy ma wszystko w d*pie? - pytała Gessler.
Nie ma go, bo pływa, psychicznie ma w d*pie - nie szczędziła mu z kolei "komplementów" żona.
Jedno trzeba przyznać, w tym małżeństwie od zawsze iskrzyło. Już sam początek ich znajomości był znamienny i w pewnym sensie romantyczny.
Poznaliśmy się w poprzednim zakładzie. Napisałam do dyrekcji, żeby go zwolnili, często chodził w pogniecionej koszuli - wyznała żona.
Dyrekcja rozpatrzyła jednak prośbę negatywnie, zaś Andrzej "przekupił" przyszłą żonę bukietami czerwonych róż, które jej przynosił.
I tak poszło, wróg stał się mężem - opisała.
Teraz jednak znów stał się wrogiem. Gessler poradziła właścicielce, by zajęła się sobą, a zaczęła od rozjaśnienia włosów, co miało jej pomóc w zobaczeniu świata w jaśniejszych barwach. Rady, jakie restauratorka dała małżeństwu, najwyraźniej podziałały, bo już następnego dnia widać było wyraźne "orzeźwienie" stosunków panujących między nimi. Przez całą noc próbowali dojść do porozumienia.
Ciężka ta noc była, bardzo ciężka - twierdzili zgodnie z dziwnymi uśmiechami na twarzach.
Tym razem Gessler postanowiła podkreślić dotychczasową specjalność lokalu, jaką była kuchnia węgierska. Od teraz w Czardaszu będzie można zjeść prawdziwy węgierski rosół z kładzionymi kluskami, spróbować węgierską potrawę - bogracz i oryginalny placek węgierski. A na deser smakowite węgierskie naleśniki. Prawdziwą metamorfozę przeżyło też wnętrze lokalu - zniknął "Gierek", a w lokalu zapanowały barwy nawiązujące do flagi Węgier - czerwony i zielony. Gdyby tego jeszcze było mało, małżeństwo udało się razem na lekcję flamenco.
<< ZOBACZ LOKAL PO METAMORFOZIE >>
Uroczysta kolacja była strzałem w dziesiątkę, a szefowa kuchni okazała się pojętną uczennicą i sama zasmakowała w węgierskich potrawach. Gdy po 4 tygodniach Gessler znów zawitała do lokalu, czekała na nią miła niespodzianka - zgodne małżeństwo właścicieli i smaczna kuchnia. Andrzej szykował się jednak do ponownego wypłynięcia na morze.
My za długo razem, to byłoby kataklizmem - skwitował.
A co sądzą goście o odmienionym Czardaszu?
Pyszna kuchnia, cudowna atmosfera i przystępne ceny. Byłem i polecam :-)
Restauracja po Rewolucjach Gesslerowej - bardzo fajna sprawa. Pyszny bogracz, kaczka oraz placek. Polecam!
Takiego bogracza nie zjecie nigdzie indziej. Jedzenie zawsze było pyszne, a nowe menu pani Magdy Gessler to po prostu wisienka na torcie! Piękne, nowe wnętrze - wystrój jest ciepły, przytulny, zachęcający do spędzenia miłego popołudnia w rodzinnym gronie :) - piszą na Facebooku.
Vic
Aplikacja Plotek