Maryla Rodowicz wystąpiła w TVN 2 lutego, aby opowiedzieć o karierze. Rozmowa z wokalistką została zapowiedziana w sieci przy wykorzystaniu feminatywu, co wzbudziło w internautach niemałe emocje. "Gość to jest gość, nie ma słowa gościni, po prostu nie ma. Rany ludzie, litości" - mogliśmy przeczytać. Sprawie przyjrzała się znana polonistka Aneta Korycińska oraz językoznawca dr Artur Czesak.
Zapytaliśmy Anetę Korycińską, która w sieci znana jest jako Baba od polskiego, czy feminatywy są potrzebne. Jesteście ciekawi, co nam odpowiedziała? - Dyskusja o formach takich jak "gościni" czy "gość" nierzadko przeradza się w prawdziwą bitwę na noże. Samo brzmienie wyrazu nie ma aż takiego znaczenia jak to, jakie informacje niesie ze sobą użycie feminatywu. Dla jednych osób forma "gościni" będzie naturalna i potrzebna, inni uznają ją za dziwnie brzmiącą i zbędną. Z czasem bywa, że ludzie osłuchają się z nowym słowem, lecz niektórzy pozostaną przy opcji "gość". Warto jednak zrozumieć, po co nam feminatywy: ujawniają, że w danej roli występuje kobieta, co bywa przydatne zwłaszcza w tekstach pisanych" - wyjaśniła nam polonistka Aneta Korycińska. "Jednocześnie musimy pamiętać, że sam język nie zapewni równości. Dobrze pokazuje to kwestia reprezentacji ekspertek w mediach – wciąż nie widzimy porównywalnej liczby kobiet pytanych o fachowe komentarze. Owszem, wiele redakcji stara się wprowadzać feminatywy i to może być ważny krok w uświadamianiu odbiorcom roli kobiet w życiu publicznym, jednak nie musi oznaczać rzeczywistego docenienia dorobku czy wiedzy ekspertek" - dodała ekspertka.
Polonistka przyznała, że docenia feminatywy, ale zaznacza, że niektóre dziwnie brzmią. "Warstwa fonetyczna także jest ważna dla użytkowników języka. Jednak dopóki w naszym otoczeniu nie będzie faktycznej równości, dopóty żeńskie odpowiedniki nazw pozostaną potrzebne jako narzędzie podkreślające widoczność kobiet" - uzasadniła Aneta Korycińska. Wspomniała na koniec, że gdyby żeńska część w mediach i innych sektorach stałaby się równa, to wówczas używanie feminatywów nie byłoby niczym nadzwyczajnym.
O wykorzystywanie feminatywów w języku polskim zapytaliśmy też językoznawcę i leksykografa dra Artura Czesaka. Specjalista podkreślił, że te nie są wymysłem współczesnej kultury, ale są zakorzenione w języku polskim już od dawna. Można odnaleźć je w tekstach dawnych. "Język polski w przeciwieństwie na przykład do angielskiego nie ma problemów z tworzeniem nazw żeńskich i bardzo wiele ich istnieje od zarania dziejów. Wystarczy przypomnieć sobie pary: pan, pani, gospodarz, dawniej gospodzin i gospodyni – i mnóstwo innych. Nazwy takie były także tworzone od zawodu męża, jak kowal i kowalicha lub kowalka, co nie oznaczało kobiety pracującej w kuźni, ale właśnie żonę kowala" - usłyszeliśmy.
Naukowiec przypomniał, że już w średniowieczu istniał feminatyw "prorokini". "Nazw żeńskich nie dotyczyły jakieś szczególne uwarunkowanie ideowe czy polityczne, a z pewnością nie nie są one wymysłem ostatnich lat ani gwałtem na języku, lecz korzystaniem z jego potencjału derywacyjnego. Wystarczy sobie przypomnieć biblijną prorokinię Annę obecną w języku polskim od średniowiecza. Można się tylko zastanawiać, dlaczego nie utworzono na przykład formy proroczka, lecz sama obecność feminativum nie jest niczym dziwnym" - powiedział nam dr Czesak.
Na tym nie koniec. Językoznawca odniósł się też do samej formy "gościni", która tak bardzo oburzyła internautów. Przypomniał, że już w staropolskich tekstach Maryja była "gością".
Żeńskim odpowiednikiem rzeczownika gość była utworzona (przepraszam za trudne słowo) paradygmatycznie gościa. W staropolskich tekstach czytamy iż Maryja była gością na weselu w Kanie Galilejskiej.
W dalszej części wypowiedzi językoznawca wyjaśniał etymologię słowa "gościni". "Rzeczownik gościni pojawił się już w pierwszej połowie XIX wieku w jednej z fantastycznych baśni Kazimierza Władysława Wójcickiego i stamtąd był wzięty do 'Słownika języka polskiego' wydanego na początku wieku XX. Można by więc rzec, że ci, których nieodmiennie dziwi pojawianie się formy gościni, wskrzeszonej, a nie całkowicie nowej, dość licznie obecnej w tekstach mówionych i pisanych ostatniego dwudziestolecia, dziwią się i oburzają trochę na pokaz. Wciąż poprawnie można powiedzieć: naszym gościem jest pani…, a także gościmy dziś panią…" - usłyszeliśmy.
Na zakończenie naukowiec podkreślił, że "może nas nieco dezorientować, a nawet denerwować współwystępowanie wyrazów i form synonimicznych". Wskazał jednak, że "kultura języka obejmuje też tolerancję, dostosowywanie się do rozmówców i pomijanie rzeczy drobnych, jak zbędny lub nadmiarowy ogonek przy literze, gdyż zazwyczaj ważniejszy jest temat, a nie forma".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!