Był jedną z najjaśniejszych gwiazd kina i telewizji czasów PRL-u. Do dziś wielu z sentymentem ogląda go jako serialowego "Czterdziestolatka" - sympatycznego idealistę, marzyciela, przykładnego męża i ojca rodziny. Prywatnie jednak wcielający się w Stefana Karwowskiego Andrzej Kopiczyński nie miał z tym bohaterem zbyt wiele wspólnego. W przypadku życia miłosnego aktora nie sprawdziło się powiedzenie, że do trzech razy sztuka - na ślubnym kobiercu stawał aż czterokrotnie. Prawda o tym wyszła jednak na jaw stosunkowo późno, przez lata bowiem Andrzej Kopiczyński nie przyznawał się do pierwszej żony. Kobieta ponoć "zalazła mu za skórę". W końcu jednak spotkał miłość swojego życia - z ostatnią żoną spędził niemal 40 lat. I to właśnie jej syn z pierwszego małżeństwa - również znany aktor - czuwał przy boku Kopiczyńskiego, gdy ten walczył z chorobą. Ponoć pod koniec życia nie pamiętał ani roli, która uczyniła go sławnym, ani też żadnej z żon.
Andrzej Kopiczyński przyszedł na świat 15 kwietnia 1934 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Jego dzieciństwo, podobnie jak w przypadku większości osób z tego pokolenia, zostało naznaczone wybuchem II wojny światowej. Rodzina klepała biedę, a kilkuletni chłopiec sam nieraz musiał zatroszczyć się o zdobycie pożywienia. W wywiadach wyznał, że korzystał ze świetlic przy domach dziecka - tam udawało się mu zdobyć ciepły posiłek. Bieda nie była jedynym problemem Kopiczyńskich - w latach 40. rodzina cudem uniknęła zsyłki na Sybir. A koniec wojny wcale nie oznaczał końca ich problemów. Wkrótce ojciec chłopca, Konstanty Kopiczyński, przed wojną członek PSL-u, został aresztowany za działalność antykomunistyczną. Zanim matce Andrzeja, Helenie, udało się wybłagać zwolnienie go z więzienia, to na nastoletnim Andrzeju spoczęła odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Chłopak w tym celu podjął się niezwykle niebezpiecznego zajęcia - najmował się u okolicznych chłopów do rozbrajania min rozłożonych na polach uprawnych. Później trudnił się też szabrem - kiedy rodzina przeniosła się do Wrocławia, z opuszczonych, poniemieckich mieszkań kradł ołowiane rury, które następnie sprzedawał na czarnym rynku.
"Wszyscy kradliśmy ołowiane rury z mieszkań, bo ołów bardzo dobrze 'szedł'. Chodziliśmy sprzedawać nasze łupy na 'szaber plac' na placu Grunwaldzkim. Jak skończyły się ołowiane rury, to handlowałem słoikami, wekami. Schodziły jak świeże bułeczki. Zarabiałem swoje pierwsze pieniądze, które oddawałem rodzicom" - wspominał po latach aktor.
Andrzej Kopiczyński być może nie zostałby aktorem, gdyby nie fakt, że do Wrocławia zawitała pewnego dnia wyjazdowa komisja, rekrutująca kandydatów na studentów do szkoły teatralnej w Łodzi. Wcześniej chciał zdobyć tzw. porządny zawód - nie każdy wie, że wcielający się w rolę inżyniera Karwowskiego aktor ukończył technikum energetyczne. Ale zdany pomyślnie egzamin otworzył przed młodym człowiekiem drogę na deski teatru. Nie była ona co prawda prosta - aż trzykrotnie wyrzucano go ze studiów. Zwyciężyły jednak talent i determinacja. Andrzej Kopiczyński pierwsze kroki stawiał na scenie teatru w Olsztynie, następnie w Bydgoszczy oraz w Szczecinie. Wreszcie, na zaproszenie Adama Hanuszkiewicza z Teatru Narodowego, trafił do Warszawy. Wcześniej jednak, jeszcze podczas pobytu w Olsztynie, przeżył pierwszą, prawdziwą miłość.
Przez wiele lat Andrzej Kopiczyński utrzymywał, że ślub brał trzykrotnie, a za swoją pierwszą żonę podawał Marię Chwalibóg. Prawda była jednak inna. W jego biografii, autorstwa Krystyny Gucewicz, zatytułowanej "Jak być kochanym" znajdziemy bowiem informację, że jeszcze w czasie studiów, młody, 21-letni wówczas aktor, ożenił się z koleżanką po fachu. Kalina Pieńkiewicz, bo właśnie o niej mowa, partnerowała Kopiczyńskiemu w filmie "Zadzwońcie do mojej żony" Jaroslava Macha. Związek nie przetrwał jednak próby czasu - Kalina zakochała się w innym mężczyźnie i odeszła od męża. To właśnie dlatego ponoć urażony porzuceniem aktor nie przyznawał się do tego małżeństwa. Szybko jednak znalazł pocieszenie w ramionach innej aktorki - Marii Chwalibóg, która zasłynęła rolą w filmie "Kobieta samotna" Agnieszki Holland. Ale i to małżeństwo nie trwało długo. Bo w Warszawie Andrzej Kopiczyński zakochał się po uszy w młodszej od siebie o 12 lat Ewie Żukowskiej.
Z piękną aktorką, znaną m.in. z ról w serialach "Rodzina Połanieckich" i "Złotopolscy", Andrzej Kopiczyński doczekał się córki, Katarzyny. Nie oznaczało to jednak wcale, że aktor się ustatkował. Bo kiedy dziewczynka miała zaledwie cztery lata, jej ojciec odszedł do innej kobiety. Aktor był już wówczas sławny - Polacy pokochali go jako serialowego "Czterdziestolatka". W kultowym serialu Jerzego Gruzy wcielał się w inżyniera Stefana Karwowskiego - sympatycznego, przykładnego męża i ojca rodziny. Ale na rok przed tym, kiedy na planie produkcji padł ostatni klaps, Andrzej Kopiczyński był już zakochany w innej kobiecie. Chodzi o poznaną na planie serialu "Życie na gorąco" Monikę Dzienisiewicz-Olbrychską. Zdjęcia odbywały się w Jałcie. Aktorka wspominała tak tamten czas: "Andrzej grał latynoskiego senatora, ja jego kochankę, amerykańskiego szpiega. Jałta była przepiękna, szalenie romantyczna i zakochaliśmy się w sobie". Tak rozpoczął się romans, który doprowadził do rozpadu trzeciego małżeństwa Kopiczyńskiego. Aktor nie chciał prowadzić podwójnego życia, zostawił więc żonę i czteroletnią wówczas córkę i wyprowadził się, aby żyć z nową ukochaną.
"Rodzice rozstali się, gdy miałam cztery lata. Zamieszkałam z mamą i babcią. Ale tata mnie odwiedzał. Z moją babcią był w dobrej relacji. Nie mam wątpliwości, że kochał mnie bezwarunkową, ojcowską miłością, nawet jeśli nie był ze mną przez cały czas. Choć po rozwodzie z mamą nie zostaliśmy zintegrowaną rodziną. W ogóle nie uczestniczyłam w 'nowym' życiu taty, które ułożył sobie z ostatnią partnerką, Moniką Dzienisiewicz-Olbrychską. Z ich domu nie mam więc żadnych wspomnień. Ja po prostu tatę miałam dla siebie, w moim (i mojej mamy) domu, na różnych wyjściach, wycieczkach i wyjazdach" - wspominała swoje dzieciństwo Katarzyna Kopiczyńska.
Reakcje otoczenia na nową miłość Andrzeja Kopiczyńskiego i fakt, że zostawił dla niej żonę z małym dzieckiem, nie były zbyt przychylne. Być może dlatego aktor nie od razu wziął ślub z Moniką Dzienisiewicz-Olbrychską - wydarzyło się to dopiero po dwóch dekadach. Jednak to właśnie z ostatnią żoną Kopiczyński stworzył swój najtrwalszy, niemal 40-letni związek. Dzienisiewicz-Olbrychska - wcześniej zamężna z Danielem Olbrychskim - miała z poprzedniego związku syna, Rafała. Andrzej Kopiczyński przez lata opiekował się pasierbem. "Andrzej właściwie był wychowawcą mojego syna Rafała. Łączyło ich prawdziwie serdeczne uczucie. Z czasem kontakty między naszymi rodzinami stały się nie tylko poprawne, ale bliskie i serdeczne" - wyznał po śmierci kolegi po fachu Daniel Olbrychski.
To właśnie Rafał Olbrychski, a nie żadna z żon, trwał u boku Andrzeja Kopiczyńskiego, kiedy ten zmagał się z chorobą Alzheimera. Monika Dzienisiewicz-Olbrychska zmarła w czerwcu 2016 roku. Aktor jednak najprawdopodobniej nawet nie zdał sobie z tego faktu sprawy - pod koniec życia nie pamiętał nawet, że był kiedykolwiek żonaty. Odszedł cztery miesiące po ukochanej, w październiku 2016 roku. Grób aktora znajduje się na Starych Powązkach.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!