Alicja Bachleda-Curuś zaraz po festiwalu filmowym uciekła do Krakowa. Tam czekali na nią rodzice i jej maleńki synek - Henry Tadeusz . Kiedy ona pracowała, jej synek musiał zostać pod opieką dziadków. I niestety... rozchorował się - donosi ''Życie na gorąco''.
Może dziecko źle zniosło zmianę klimatu. Na co dzień mieszka w gorącym Los Angeles w Kalifornii. Alicja znalazła się więc między młotem i kowadłem. Musiała wytrwać do końca festiwalu, ale jej serce wyrywało się do małego i stale o nim myślała. Chciała nawet zrezygnować z zasiadania w jury, ale rodzice przekonali ją, że nie ma takiej potrzeby.
Alicji udało się jakoś wytrwać do końca. Zaraz potem pędziła samolotem do dziecka. Krótka kawa z ojcem w kawiarni, kilka ubranek dla Henrego i aktorka odleciała. Może Henry poczuł się lepiej, gdy wrócił do domu...
yoko
Zobacz także: