W końcu coś się dzieje!
wywołała w Moskwie prawdziwy skandal. Gdy wracała z Festiwalu Polskich Filmów Wisła, wypiła o jeden drink za dużo i zaczęła awanturować się na lotnisku! Aktorka zgubiła gdzieś swoje dokumenty i straciła kontrolę nad sobą. Jak podaje "Fakt", Trojanowska obrażała kogo się da i szukała osoby, która ma jej dokumenty. Jak to się skończyło?
trafiła na cały dzień do aresztu!
Trochę głupio o tym opowiadać. Faktycznie, pani Iza, która była gościem specjalnym, mówiąc elegancko, źle się poczuła i musiała interweniować milicja. Proszę podkreślić, że rosyjscy milicjanci zachowali się bez zarzutu. Byli bardziej jak sanitariusze, niż jak policja. Co tu dużo mówić, oni po prostu uratowali jej - mówi "Faktowi" Piotr Skulski, organizator festiwalu.
Nie tylko milicjanci zachowali się wobec niej pobłażliwie. Gazeta twierdzi, że dzięki interwencji polskiej ambasady, aktorka po kilku godzinach mogła wrócić do kraju. Od zdarzenia minęło trochę czasu, więc dziennikarze zadzwonili do Trojanowskiej w celu wyjaśnienia całego zdarzenia. Telefon odebrał mężczyzna.
Pani Iza jest teraz bardzo, bardzo zmęczona, a ja robię tu remont - mówi nam mężczyzna. - Ale wiem o wszystkim... Iza mówiła, że w Rosji zginęły jej dokumenty i ukradli pieniądze, dlatego musiała wzywać milicję. Proszę dzwonić później, teraz Iza śpi... - powiedział tajemniczy mężczyzna.
Remont w domu, a ona śpi? Wychodzi na to, że Trojanowska wciąż "walczy" z alkoholizmem...