Sylwia Peretti usunęła się w cień. Nie jest już tak aktywna na Instagramie, jak kiedyś. Ostatnią fotografię na wspomnianej platformie opublikowała w pierwszej połowie marca. Na ostatnich instagramowych kadrach nie pokazywała zwykle twarzy. Nie brakowało za to ujęć z tragicznie zmarłym synem, który zginął w wypadku samochodowym w lipcu 2023 roku. Teraz najnowsze zdjęcie celebrytki opublikował jej mąż. Miał ku temu powód.
Sylwia Peretti w 2021 roku poślubiła biznesmena Łukasza Porzuczka. Mężczyzna jest prezesem firmy zajmującej się oczyszczaniem obszarów lądowych i wodnych z materiałów wybuchowych. Po tragicznym wypadku, w którym zginął 24-letni syn jego żony, jest wielkim wsparciem dla Peretti. Z okazji Dnia Kobiet opublikował wzruszający wpis, w którym emocjonalnie pisał o ukochanej. Teraz znów pokusił się o poruszające słowa. Załączył do nich zdjęcie, na którym widać byłą uczestniczkę show "Królowe życia". Wszystko dlatego, że obchodził 40. urodziny.
Kiedy miałem kilkanaście lat, myślałem, że 40-letni ludzie są już starzy. Dzisiaj, mając 40 lat, czuję, że jeszcze dużo przede mną. A to dzięki tej kobiecie, która stoi obok mnie i, pomimo że sama dźwiga olbrzymi ciężar, zawsze jest wsparciem i opoką. Kocham cię najbardziej na świecie mój kwiatuszku
- zwrócił się do żony. Internauci byli wzruszeni słowami jubilata. Większość jednak zwróciła uwagę na zdjęcie, a dokładnie na to, jak przygaszona jest Sylwia Peretti. "Bardzo miło widzieć panią Sylwię. Widać rozpacz w oczach. Proszę się trzymać cieplutko", "Fajnie zobaczyć panią Sylwię, bo bardzo jej brakuje tego dzieńdoberek i jej zaraźliwego uśmiechu. Ściskam mocno", "Tak, oczywiście milo widzieć Sylwię, ale to nie jest ta sama Sylwia. Jest zgaszona, bardzo, to widać" - pisali. Jedna z internautek zwróciła się wprost do celebrytki. "Widać w twoich oczach rozpacz. Kochana trzymaj się. Masz wspaniałego, kochającego męża" - czytamy.
Przypomnijmy, że do wypadku z udziałem syna Sylwia Peretti doszło 15 lipca 2023 roku w centrum Krakowa. Rozpędzony samochód syna gwiazdy programu "Królowe życia" wypadł z drogi i dachował na schodach w okolicy Mostu Dębnickiego. Oprócz 24-latka zginęła także trójka jego kolegów. Przeprowadzone badania pozwoliły stwierdzić, że kierujący pojazdem miał 2,3 promila alkoholu we krwi. Według śledczych w chwili wypadku samochód mógł jechać nawet 150 km/h. Niedawno pisaliśmy, że prokuratura nie może zamknąć sprawy ze względu na brak zeznań świadka zdarzenia - mężczyzny, który przechodził przez drogę, gdy kierowca stracił kontrolę nad pojazdem. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.