Sonalia Chandra urodziła się i mieszka w New Jersey, ale ma indyjskie korzenie i zdecydowała się pozostać wierna kulturze, w jakiej została wychowana. Na seks zaczeka aż do ślubu. Niestety znalezienie idealnego partnera na życie, okazało się w praktyce bardzo trudne, bo na wieść o jej dziewictwie panowie uciekają w popłochu. Aby odnaleźć miłość, Chandra zdecydowała się na udział w reality show, gdzie zamieszka aż z pięcioma mężczyznami.
Sonali Chandra otwarcie przyznaje, że przelotne znajomości i związki bez zobowiązań nie są dla niej. Kobieta chce najpierw odnaleźć bratnią duszę i partnera, któremu będzie mogła zaufać. Seks jest dla niej dodatkiem do szczęśliwej relacji.
Mam 35 lat i z dumą trzymam moje dziewictwo. Potrzebuję pierścionka na palcu, zanim stracę je z ukochanym partnerem. Byłabym zdruzgotana, gdybym zdradziła swoje zasady i miała jednorazową przygodę. Nie dlatego, że się boję - chociaż wiem, że pierwszy seks może być bolesny, ale "friends with benefits" i związki bez zobowiązań nie są dla mnie. Szukam mojej bratniej duszy - opowiedziała w jednym z wywiadów.
Sonali Chandra ma indyjskie pochodzenie. Zgodnie z tradycjami zdecydowała się z seksem zaczekać aż do ślubu.
Seks przed ślubem jest w Indiach tematem tabu. Moja mama i tata nigdy nie rozmawiali o seksie, kiedy dorastałam. A w filmach Bollywood nie pokazywano całującej się pary, aktorzy mogli tylko trzymać się za ręce. Nie było podkoszulek, dekoltu, makijażu ani spotkań towarzyskich z chłopcami, kiedy chodziłam do gimnazjum - wyznała.
Więcej zdjęć znajdziesz w galerii na górze strony.
W Indiach małżeństwa nadal są aranżowane i odbywają się w obrębie tej samej kasty. Kiedy dziewczyna miała 23 lata i ukończyła studia, ojciec opowiedział jej o planach takiego małżeństwa i zorganizował jej kilka spotkań z mężczyznami hinduskiego pochodzenia. Dziewczyna sprzeciwiła się tej tradycji i oznajmiła ojcu, że sama znajdzie partnera na całe życie. Niestety w praktyce misja okazała się dużo trudniejsza. Kiedy mężczyźni dowiadują się o jej dziewictwie, uciekają w popłochu.
Zaprosili mnie na randkę na podstawie mojego wyglądu, ale po tym, jak powiedziałam im o swoich wysokich standardach i moralności, zniknęli. Trzech z nich zgłosiło się do mnie, ponieważ potrzebowali wizy niezbędnej do podjęcia legalnej pracy w Ameryce - wyznała.
35-latka postanowiła finalnie odnaleźć partnera w... reality show. Zgłosiła się do programu "Five guys a week". Program polega na tym, że kobieta wybierze pięciu kandydatów, którzy zamieszkają z nią przez tydzień. W trakcie tego czasu uczestniczka będzie mogła się przekonać, czy któryś z panów jest "tym jedynym". Jak sądzicie, czy to dobry pomysł na znalezienie miłości życia?
Zobacz też: "Dzień dobry TVN". Robert Stockinger znika z programu. "Biorę się z wrogiem za łby"