Piotr Woźniak-Starak miał wszelkie predyspozycje, by zostać stereotypowym bogatym dzieciakiem, który bez skrupułów korzysta z rodzinnej fortuny. Rzadko bywał jednak na salonach, a jeśli już się na nich pojawiał, to często nie był rozpoznawany. Nie pchał się na okładki, nie udzielał ckliwych wywiadów. Zamiast tego robił swoje, by zapracować na własny dorobek.
Dobrze urodzony
Jego rodzice posiadają prawdziwą fortunę. Anna Woźniak-Starak i Jerzy Starak, z majątkiem wycenianym na ponad 3 mld 250 tys. złotych, zostali przez tygodnik "Forbes" sklasyfikowani na 5. miejscu listy 100 najbogatszych Polaków 2012 roku. Do ich finansowego imperium należy m.in. największa polska firma farmaceutyczna - Polpharma. Po dokupieniu Polfy Warszawa z licencją na 140 leków Jerzy Starak zaczął budować koncern mający być w zamierzeniu farmaceutycznym liderem Europy Środkowej i Wschodniej. Jego żona Anna Woźniak-Starak jest właścicielką firmy Belvedere Łazienki Królewskie z ekskluzywną restauracją Belvedere. Oprócz tego posiada również kilka innych lokali oraz firmę cateringową. W skład majątku Staraków wchodzą również posiadłości na Mazurach, w Zakopanem oraz w Konstancinie.
Jerzy Starak jest ojczymem Piotra. Starakowie mają jedno wspólne dziecko: córkę Julię, studentkę genetyki na Uniwersytecie Brown w Stanach Zjednoczonych. Piotr jest dzieckiem Anny Woźniak-Starak z pierwszego związku, zaś Jerzy Starak z poprzedniego związku ma syna Patryka.
Kariera
Mając taki start, Piotr Woźniak-Starak mógłby zostać biznesmenem albo celebrytą korzystającym z pieniędzy bogatych rodziców. Postanowił jednak realizować swoje pasje i został producentem filmowym. Pierwsze doświadczenia w produkcji zdobywał dzięki reklamom. Mówił o tym w wywiadzie dla "Pulsu Biznesu":
Miałem 25 lat i wróciłem do Polski. Dostałem dobrą posadę w agencji reklamowej. Wtedy pewna doświadczona osoba z branży powiedziała: z twoją kreatywnością powinieneś robić filmy, reklama za bardzo cię ograniczy. No to zaciągnąłem się do pracy przy realizacji "Strajku" Volkera Schlöndorffa.
Już na początku asystował Andrzejowi Wajdzie przy realizacji superprodukcji "Katyń". Był też asystentem reżysera popularnego serialu kryminalnego "Oficerowie". Doświadczenie zdobyte u takich fachowców opłaciło się, bo kiedy już samodzielnie zdecydował się wyprodukować film, odniósł spory sukces. Melodramat "Big Love" nagrodzono na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film" oraz na Festiwalu Filmu Polskiego w Ameryce. Premiera tego filmu sprawiła, że Piotr przyleciał ze Stanów do Polski, by wziąć udział w jego promocji. Wbrew temu co można przeczytać w tabloidach, Woźniak-Starak nie ma firm w USA, choć w Stanach spędził 11 lat swojego życia.
Ostatnim spektakularnym sukcesem młodego producenta był film "Bogowie". Ostatecznie na produkcji zarobił 4 miliony złotych, jednak jak opowiedział w rozmowie z "Forbes", nie było to łatwe.
Na samym początku trochę przeszkadzało. Jako młody producent chodziłem i prosiłem o pieniądze na projekty filmowe, które są dosyć ryzykowne. Wszyscy patrzyli jak na wariata i mówili: "Niech tata da. Przecież ma". I od tej ściany odbijałem się przy "Bogach" dosyć często. A teraz, po sukcesie filmu, działa to na korzyść Watchout Productions.
Jak z kolei opowiadał "Pulsowi Biznesu", jewgo praca nie ograniczała się jedynie do dostarczenia odpowiedniej ilości pieniędzy. Dzięki wydrukom z rozpisem każdej sceny znał swój film na wylot.
Biorę taki wydruk i nakreślam - góra - dół, emocje pozytywne - negatywne. Patrzę na wzajemną relację scen. Efekt? Jest widoczny w filmie, który jest chwalony za to, jak ta historia się opowiada, za coś, co filmowcy nazywają "flow". W "Bogach" gra emocji trwa aż do końca.
Sławni znajomi
Jeszcze kilka lat temu Piotre Woźniakiem-Starakiem interesowały się jedynie pisma filmowe lub biznesowe. Kolorówki nie umieszczały jego zdjęć z imprez nawet, gdy pozował ze swoimi bardzo znanymi znajomymi - Borysem Szycem, Anną Czartoryską-Niemczycką czy Michałem Niemczyckim. Wszystko się zmieniło w 2014 roku, gdy na powrót zaczął się spotykać z Alicją Bachledą-Curuś (wcześniej mieli być przez krótko parą w 2003 roku). Młody milioner pytany wprost o swój domniemany związek z Bachledą-Curuś udzielił grzecznej i bardzo dyplomatycznej wypowiedzi:
Oboje wiemy, że nie unikniemy zainteresowania mediów, ale ja mocno wierzę, że moja praca i filmy, które produkuję, będą interesować widzów niezależnie od tego, jak wygląda moje życie prywatne - powiedział w rozmowie z "Show".
Media zainteresowały się Woźniakiem-Starakiem przez wzgląd na Bachledę-Curuś, która ciągle była i jest jedną z najbardziej lubianych gwiazd polskiego show-biznesu. Wcześniej spotykał się bowiem z inną aktorką, jednak już nie aż tak rozpoznawalną jak piękna góralka. Mowa o Natalii Klimas, córce projektantki Joanny Klimas, a prywatnie bliskiej przyjaciółki Agnieszki Szulim - od soboty żony Staraka. Co ciekawe, gdy Szulim zaczęła spotykać się ze Starakiem, nadal utrzymywała kontakty z Klimas. Ba, ich relacje były wciąż bardzo dobre.
Nic się nie zmieniło, jest wszystko w jak najlepszym porządku. Media szukają tego typu sensacji i próbują nas skonfliktować i próbują bezsensu zupełnie. Jeszcze jakieś przyjaźnie tworzyć, które miałyby kogoś... Nie, skąd! Niestety prawda jest dużo bardziej nudna w gruncie rzeczy - powiedziała Klimas magazynowi "Party".
Agnieszka Szulim
Początki związku z piękną i bardzo medialną gwiazdą TVN dla ceniącego prywatność Woźniaka-Staraka stanowiły wyzwanie. Świadczy o tym fakt, że długo starali się swoją relację utrzymać w tajemnicy.
Zależało im na tym, aby jak najdłużej utrzymać tę znajomość w tajemnicy. Powodów było co najmniej kilka - mówił informator "Flesza". - Szulim miała wiele wątpliwości, sama zadawała sobie wiele pytań. Dla osoby tak rozpoznawalnej związek z synem milionera to wyzwanie. Bała się rozgłosu, atmosfery sensacji. Nie wiedziała, jak zostanie to przyjęte również dlatego, że kilka miesięcy wcześniej Piotr rozstał się z jej przyjaciółką Natalią Klimas.
Obawy Szulim były słuszne. Ich uczucie stało się medialną bombą. Po tym jak po raz pierwszy pokazali się razem, nie milkły drwiące komentarze. Nie tylko internetowi hejterzy, ale nawet osoby publiczne pozwalały sobie na niewybrednie komentarze dotyczące wyglądu Woźniaka-Staraka czy dysproporcji w ilości zer na kontach każdego z nich. Szulim nazywano "panią prezesową", mówiono, że teraz "wozi ją tylko szofer", że "zadziera nosa", a w dodatku jest niepokojąco podobna do matki ukochanego.
Woźniak-Starak, jakby na przekór tej fali hejtu, zmienił swoje nastawienie do mediów. O ile wcześniej unikał manifestacji uczuć i nawet najmniejszych wzmianek o życiu prywatnym, zaczął prowadzić profil na Instagramie i publikować na nim regularnie wspólne zdjęcia czy miłosne wyznania.
Jak Piotra Woźniaka-Staraka zmieni to małżeństwo? Już sam związek sprawił, że uczynił medialny zwrot o 180 stopni. Jednak w sprawach biznesowych kurs jest niezmienny. To dobrze wróży, bo o ile na nowego celebrytę zawsze znajdzie się miejsce, o tyle stracić zdolnego producenta byłoby niepowetowaną stratą.
ZI/JZ