Na Sandrę Dominiuk, księgową, która rzuciła pracę dla kulturystyki, czekam pod jedną z warszawskich siłowni. Wypatruję "faceta w szpilkach", ale nagle widok zasłania mi kobieta. Choć chciałam obrzucić ją karcącym spojrzeniem, nie mogę przestać - nazwę rzeczy po imieniu - gapić się na jej ręce, nogi, biodra. Stroje, które nosi Kim Kardashian projektowane są nie z myślą o niej, lecz o takich pośladkach.
"Cześć, jestem Sandra", wyciąga do mnie rękę, uśmiecha się. Nie ma wąsów, ale za to ładnie zrobione rzęsy, makijaż, paznokcie. "Kulturystka?! Wolne żarty" - myślę. A potem opowiedziała mi swoją historię, a ja całkowicie utwierdziłam się w przekonaniu, że o kulturystkach, ich facetach, ani o tym bardziej o księgowych, nie wiem totalnie nic.
Zuzanna Iwińska: Gdyby mój tata dał mi na 18. urodziny na prezent rower do ćwiczeń, steper i płytę z ćwiczeniami, to chyba bym go zabiła na miejscu.
Sandra Dominiuk: (Śmiech) No zgadza się. Ale w tym przypadku to był prezent zamówiony i wymarzony. Bez żadnych podtekstów. Choć przyznam, że w tamtym czasie byłam dziewczyną raczej grubokościstą, mimo zacięcia do sportu i reprezentowania szkoły we wszystkich możliwych grach zespołowych. Już od malucha byłam raczej dużym dzieckiem, a jako nastolatka borykałam się z utrzymaniem wysportowanej sylwetki. Kiedy zbliżała się moja 18-stka, dostałam od taty rowerek stacjonarny, stepper i płytę DVD z ćwiczeniami i to był przełom! Jako, że współzawodnictwo, zacięcie i upór mam we krwi to uzyskanie wysportowanej sylwetki stało się dla mnie celem nr 1, sprawą honoru. Nie było łatwo, ale udało mi się zrzucić 12 kg i cieszyć się szczupłą sylwetką.
Zaczęłaś więc ćwiczyć.
Początkowo ćwiczyłam tylko w domu. Ale po jakimś czasie rower i steper przestały mi wystarczyć. Stały się nudne. Poszłam na siłownię. Na początku tylko bieżnia, rower. Wiadomo. Chodziłam na tej bieżni, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Strefa z ciężarami? Tam w ogóle nie chodziłam. Zwyczajnie się bałam. A jak poszłam, okazało się, że byłam tam jedyną kobietą.
Kiedy pierwszy raz tam poszłaś?
Gdy mój tata zmarł na raka. To był moment, w którym pewna cz ęść mnie umarła lecz i pewna się narodziła. Swoje smutki, lęki, żale i złość po utracie najbliższej mi osoby, osoby która zawsze popychała mnie do sportu, musiała znaleźć gdzieś swoje ujście. W pewnym sensie uratowała mnie w bardzo ciężkim dla mnie okresie. Czułam w sobie ogromną złość. Potrzebowałam się wyżyć. Bieżnia mi tego nie dawała. Chciałam się zmęczyć tak, by nie czuć innego bólu poza fizycznym, aby nie myśleć o niczym, o tych wszystkich problemach wokół.
Księgowość jest frustrująca?
Jak zaczynałam, to o tym nie wiedziałam. Stwierdziłam, że to jest praca, która da mi przyszłość, pewny pieniądz, ale nie lubiłam jej. Przychodziłam o 7.30, dostawałam stertę papierów i siedziałam, wypełniałam te druczki, tylko czekając na 15.30, aby móc pójść na siłownię.
Nie pasowałaś tam?
To była budżetówka. Duża firma, dużo kobiet. A tym samym dużo intryg, plotek, ploteczek. Ta atmosfera, nierzadko dość nieprzyjemna, sprawiała, że wracałam zmęczona do domu. Siłownia dawała ujście negatywnym emocjom. Księgowość to jest specyficzne środowisko. Tam wszystkie panie siedzą, jedzą ciasteczka, popijają kawkę, herbatkę, zero jakiegokolwiek ruchu. Od czasu do czasu przewinie się tylko jakaś wymiana zdań o planach przejścia na dietę. A ja? Dzień w dzień tylko swoje pudełeczka, ryż, kurczaczek.
Co mówiły twoje koleżanki?
Zmieniła mi się sylwetka. Dziewczyny to widziały i komplementowały. Pytały: "Co? Jak? Dlaczego?". Potem, jak zaczęłam startować w zawodach, to mnie wspierały. Pokazywałam im zdjęcia, podobało im się, bardzo mnie dopingowały. Ale do czasu. Do czasu, gdy im powiedziałam, że odchodzę. Nie mogły zrozumieć mojej decyzji. Chyba z pięć razy każda z nich pytała się, czy na pewno chcę porzucić stały pieniądz, świadczenia, stabilność i bezpieczeństwo. Dla nich byłam Piotrusiem Panem.
Archiwum prywatne dla Plotek.plTy nie miałaś wątpliwości, tak?
W Polsce człowiek się cieszy, jak po prostu ma pracę, to mu wystarcza. Ciuła grosz do grosza, a odkrywanie i realizowanie pasji, marzeń odsuwa na drugi plan. Ostatnie dwa tygodnie życia mojego taty, te godziny na szpitalnych korytarzach zmieniły całe moje myślenie o życiu. Uświadomiłam sobie, że nie ma czasu, aby go trwonić na to, co mi nie sprawia przyjemności. Cieszyłam się, że końcu, po 6 latach męczenia się, mogłam nareszcie powiedzieć: "Chrzanię to". Zrobiłam kursy instruktorskie i 3 miesiące temu uzyskałam na tyle dużą stabilność finansową, że rzuciłam posadę z dnia na dzień i rozpoczęłam pracę trenera personalnego. Wstaję rano tak szczęśliwa, pełna powera. Żyję! (śmiech). Trening siłowy kształtuje charakter. To przez to stałam się taką osobą, jaką jestem dzisiaj, czyli człowiekiem silnym psychicznie, cierpliwym, pewnym siebie, a co najważniejsze: pragnącym żyć, a nie istnieć. Bo trening to świetny nauczyciel samozaparcia nieustępliwości, cierpliwości, wytrwałości wiary w sukces i we własne możliwości. Bo trening uszlachetnia nasze ciało, ale przede wszystkim wnętrze.
Wróćmy do twoich początków. Skąd wiedziałaś, jak sobie nie zrobić krzywdy?
Byłam typowym samoukiem. Nie miałam trenera personalnego. Siedziałam godzinami w internecie i czytałam, czytałam, czytałam. Podręczniki, blogi, strony o treningu siłowym, a zwłaszcza fora internetowe. O dietach, metodach, efektywności. W kulturystyce niestety panie traktowane są po macoszemu, nie ma wielu kobiecych wzorców.
Dziwisz się? Sama się bałaś zejść z bieżni i wejść do tej części, w której królują mężczyźni. W dodatku wielcy, spoceni i groźnie wyglądający. Każda obawia się, że będzie podobnie wyglądała po kilku machnięciach hantlami.
Zaskoczyłoby cię, jak panowie bardzo wspierają takie kobietki. Bardzo dużo mi pomogli. Dawali wskazówki. Kobieta, trenując kulturystykę naturalną, nigdy się nie rozrośnie. Ja trenuję 5 lat i nie wydaje mi się, abym wyglądała jak Arnold Schwarzenegger. Co więcej, wiem, że nie będę. Nawet ćwicząc 10 lat! Czemu? Bo mam jako kobieta 5% ilości testosteronu, którą mają faceci. A to on odpowiada za rozrost mięśni. Poza tym, uwierz mi, panowie na siłowni bardziej skupiają się, aby "napompować sobie bicki", niż czy jakaś babeczka obok trenuje. Uwierzcie - panowie naprawdę mają gdzieś, czy któraś z nas będzie tam wypinać pupę przy przysiadach, męczyć hantel czy uginać się pod ciężarem sztangi. O wiele bardziej interesuje ich, jak prezentuje się ich biceps, a kobietka wykonująca przysiady, może co najwyżej wzbudzić małe pozytywne zdziwienie. To ludzkie. Każdy się komuś przygląda. Dziś, dla mnie, ekipa z siłowni to grupa wsparcia. Pomagamy sobie. Jak przychodzi ktoś nowy, to staramy się go pokierować, jesteśmy rodziną.
Archiwum prywatne dla Plotek.plTwoi partnerzy nie byli zazdrośni o kolegów z siłowni? Potrafili znieść wszystko, dla tych twoich boskich kształtów?
Kształty kształtami, ale panowie są zazdrośni o czas. A ja chciałam mieć trzy razy w tygodniu godzinkę dla siebie. Być egoistką i poświęcić ten czas sobie. Każda kobieta zasługuje na to, aby poświęcić sobie 60 minut, kilka razy w tygodniu. Oczekuje się od nas, że będziemy supermatkami, superkochankami, superbizneswomen, a nie mamy czasu dla siebie.
Niech zgadnę, oni nie trenowali?
Poprzedni partnerzy nie ćwiczyli. Nie byli za zmianą pracy. Twierdzili, że księgowa to jest dobry zawód. Dobry zawód na przyszłość, tj. dla mamy, dla żony, dla kobiety. Mój obecny partner jest także partnerem treningowym. Jesteśmy razem półtora roku. On popchnął mnie do zmian. Mówił: "Widzę, że jesteś w tym dobra, rób to, co kochasz na 100%".
Nim go poznałaś, to w barze, na imprezie, jak reagowali mężczyźni na hasło: kulturystka.
Na początku widać sylwetkę. A potem? Nigdy nie spotkałam się negatywnymi opiniami, choć kulturystyka brzmi strasznie, bo kojarzona jest z tymi ogromnymi facetami, dlatego czasem lepiej powiedzieć trening siłowy.
Ale ani kulturystyka, ani trening siłowy, nie brzmią tak trendy jak bieganie.
Bieganie to typowy trening aerobowy, pozwoli spalić tkankę tłuszczową. A kobiety, oprócz tego, że chcą być szczupłe, to chcą mieć też ładne kształty. Pełne pośladki, jędrne ramiona, uda. A to spowoduje tylko trening siłowy, opór-stymulacja, ćwiczenia z ciężarami. Nie wybiegamy na bieżni okrągłej pupy.
Trening siłowy nakręca metabolizm. Spalamy kalorie nawet dwie doby po treningu. Co więcej, uszkodzone włókna mięśniowe potrzebują więcej energii, a więc kalorii, aby się odbudować. Po bieganiu tego nie ma. Można schudnąć. Obalam mit babochłopa. Widzę, że babeczka stoi z półkilowym hantlem, bo boi się, że będzie wielka. Uwierz mi, nie da się. Obawy związane z wyglądem babochłopa wyrzucamy na bok! Mogę obiecać każdej babeczce z ręką na sercu, że nigdy nie wstaniesz rano i nie zobaczysz swojej napakowanej wersji.
A ty ile ćwiczysz?
Kiedyś po godzinie 3 razy w tygodniu. Teraz po godzinie 5-6 razy w tygodniu.
Godzina wystarczy?
Godzinka max. Razem z rozgrzewką i rozciąganiem. Trening stricte siłowy trwa około 40-45 minut. Całe ciało na jednym treningu, trzy razy w tygodniu. Klatka, barki, biceps, triceps, brzuch i nogi. Po jednym ćwiczeniu na każdą partię ciała.
No dobra, a dieta? Tzw. pakersi kojarzą mi się z koktajlami białkowymi i tabelami z ilością białka.
Czy to jest " Chodakowska " czy kulturystyka, dieta to 50% efektów. Ja zaczęłam od tego, że odstawiłam słodycze i cukier. Cukru jest za dużo. Nie zdajemy sobie sprawy, ile go jest nawet w produktach, które nie są słodyczami. Litr soku owocowego to 150% dziennego zapotrzebowania na cukier. Fast foody wyrzuciłam. Zaczęłam jeść więcej mięsa: drobiu, wołowiny oraz jajka, nabiał (twaróg, serki wiejskie). I co najważniejsze, pięć posiłków dziennie. Dzięki temu organizm nie odkłada nic na potem, bo wie, że zaraz dostanie kolejną porcję. Teraz jednak moje odżywianie wygląda inaczej. To matematyka. Każdy posiłek jest wyliczony i zaplanowany. Aczkolwiek mam jeden dzień odpustu. To jest wręcz konieczne, bo psuje się psychika, życie towarzyskie, pojawia się frustracja.
To jak przychodzi dzień odpustu, to czym sobie dogadzasz?
Sernik (odpowiada z automatu, potem widzę, że się waha i wystrzela znowu). I Nutella. I Toffifee (śmiech).
Potem przychodzi poniedziałek i...
I jest dobrze, bo lubię swoją dietę. Gotuję smacznie. Słodycze też jem. Np. batony proteinowe czy babeczki białkowe. Podobnie jak ćwiczeniami dzielę się na swojej stronie na Facebooku . Nie jestem niewolnicą diety.
A uzależnioną?
(Śmiech) Tak, to uzależnia, bo motywują efekty, a w treningu kulturystycznym efekty przychodzą, a potem chce się coraz więcej. To daje zdrowie, humor, darmowe endorfiny, piękną sylwetkę, siłę, wytrzymałość i ten uśmiech na ustach, nawet, gdy wstajesz w szary polski poranek. To jest właśnie bycie fitness. Nie bierzcie życia za bardzo na poważnie, nie spinajcie się bo i tak nie wyjdziecie z tego żywe. (śmiech). Więc żyjcie, spełniajcie się, rozpieszczajcie się, cieszcie się sobą póki możecie! Nie traćcie czasu na kłótnie, zawiść, zazdrość, nie przejmujcie się opinią innych, którzy was nie znają. To co? Bawcie się! Korzystajcie z życia! Spełniajcie swoje marzenia!