16 października media obiegła bardzo przykra wiadomość o śmierci Liama Payne'a. Były członek zespołu One Direction zmarł w wyniku upadku z trzeciego piętra w hotelu w Buenos Aires. Kate Cassidy, dziewczyna wokalisty, opuściła Argentynę chwilę przed tragicznymi wydarzeniami. Kobieta przez długi czas milczała i nie komentowała całej sytuacji. Teraz jednak postanowiła udzielić pierwszego wywiadu po śmierci partnera i wyjawiła nieznane dotąd informacje.
Kate Cassidy zdecydowała się porozmawiać z portalem www.thesun.co.uk. We wzruszających słowach wspomniała Liama Payne'a. "Od momentu, gdy poznałam Liama, szczerze wierzyłam, że jesteśmy bratnimi duszami. Był najskromniejszą, najbardziej czarującą, najnormalniejszą osobą, jaką można spotkać i szczerze - jedną z najlepszych osób, jakie kiedykolwiek poznałam w życiu" - powiedziała. Cassidy wróciła wspomnieniami do dramatycznych wydarzeń z Buenos Aires. "Oczywiście, gdybym wiedziała, gdybym potrafiła przewidzieć przyszłość, nigdy nie opuściłbym Argentyny. (...) Wciąż nie czuję, że to, że go nie ma, jest dla mnie w pełni realne. Staram się funkcjonować normalnie, ale czuję, że moje życie bardzo się zmieniło. Myślę o Liamie w każdej sekundzie każdego dnia" - dodała dla portalu www.thesun.co.uk.
W dalszej części rozmowy Kate Cassidy wyjawiła, jak dowiedziała się o śmierci ukochanego. "To chyba błogosławieństwo, że nie przeczytałam o tym w mediach. Byłam w domu z psem, przeglądałam TikToka, gdy zadzwonił do mnie jeden ze znajomych Liama. (...) Na początku w to nie wierzyłam. Myślałam, że to tylko plotka. Albo coś, co ktoś wymyślił, żeby zdobyć oglądalność. Potem od razu miałam złe przeczucie" - przekazała. Ukochana Payne'a mogła liczyć na wsparcie mamy w tym wyjątkowo trudnym okresie. "Wsiadła do pierwszego samolotu, żeby być ze mną" - przekazała. Dziennikarze poprosili Cassidy o wyjawienie więcej szczegółów związanych z tragicznymi wydarzeniami w Argentynie. Ukochana Payne'a nie mogła jednak komentować tej sprawy ze względu na toczące się śledztwo, o którym przeczytacie tutaj.