Biorąc pod uwagę, jak potoczyły się losy uczestników "Ślubu od pierwszego wejrzenia" po zakończeniu edycji z ich udziałem, program ma raczej niską skuteczność w parowaniu małżeństw. Mimo to cały czas znajdują się śmiałkowie, którzy wierzą, że w miłosnym show znajdą drugą połówkę, a jesienią tego roku TVN zakończył emisję ósmego już sezonu, planując kolejny. Fakt, że tak wiele zawartych w "Ślubie od pierwszego wejrzenia" małżeństw kończy się rozwodem, nie jest aż tak bardzo zaskakujący - w końcu to eksperyment, a na poznanie się uczestnicy mają zaledwie miesiąc. Jednak niektóre z par były tak źle dopasowane, że widzom nasuwało się tylko jedno pytanie - jak to się mogło udać?
Kolorowo nie było już w pierwszej edycji programu. Chociaż w trakcie ślubu i wesela Natalia i Jacek dogadywali się całkiem nieźle i byli zadowoleni z decyzji ekspertów, problemy pojawiły się dość szybko. Dotyczyły przede wszystkim kwestii materialnych. Uczestniczka wyrzucała mężowi, że mieszka w wynajmowanym, a nie we własnym mieszkaniu, w którym w dodatku od 15 lat nie było remontu. Nie była też zadowolona, że Jacek o nią nie zabiega.
Nie zostaliśmy odpowiednio dobrani, bo ja chciałam silnego i męskiego faceta - komentowała do kamery.
Byłem cierpliwy, na pewne rzeczy przymykałem oko i próbowałem to jakoś przetrawić i tłumaczyć jej zachowanie, ale czara goryczy się przelała - dodał Jacek.
Jedna z ostatnich rozmów małżonków przed dniem decyzji skończyła się tym, że Natalia wyprosiła Jacka ze swojego mieszkania. Fani matrymonialnego show określili Natalię najbardziej nielubianą uczestniczką w historii programu, jednak ona sama, już po latach zabrała w tej sprawie głos, tłumacząc, że kamery nie pokazały wszystkiego.
U Martyny i Przemka z edycji drugiej nawet początek nie był dobry. Już w trakcie wesela uczestniczka zwierzyła się znajomym, że mąż zrobił na niej złe wrażenie, a eksperci kompletnie zignorowali jej sugestie dotyczące wyglądu wybranka.
Czuję się oszukana, jeśli chodzi o wygląd, bo z charakteru nie mogą go jeszcze ocenić - mówiła Martyna.
Zniechęcona Martyna w trakcie podróży poślubnej powiedziała Przemkowi, że nic z tego nie będzie. Te słowa ewidentnie mocno go zabolały, a uczestnik "Ślubu od pierwszego wejrzenia" postanowił odegrać się na żonie. W trakcie wspólnego wyjazdu wskoczył w kostium jednorożca i tak przebrany spacerował po ulicy. Po powrocie do Polski zdecydował się wzbudzić w Martynie zazdrość i mimo jej próśb zaprosił na wspólną imprezę swoją byłą dziewczynę. W dniu decyzji uczestnik chciał pozostać w małżeństwie, co mocno zaskoczyło jego żonę. Martyna chciała jednak rozwodu.
Relacja pary początkowo wydawała się dość udana, chociaż Iga szybko znalazła się na celowniku widzów "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Uczestniczce wytykano, że robi Karolowi karczemne awantury bez powodu, a z równowagi wyprowadził ją nawet niewinny, zdawałoby się, żart męża. Prawdziwe problemy wyszły na jaw dopiero po miesiącu eksperymentu. Karol powiedział ekspertom, że na sto procent chce rozwodu i poprosił o rozmowę z nimi bez obecności Igi.
Iga mnie zraniła (...). To się powtarzało dosyć często (...). Były to przykre słowa, dotyczyły mojej osoby - mówił uczestnik.
W odcinku specjalnym "Ślubu od pierwszego wejrzenia" okazało się też, że po zakończeniu programu i rozwodzie Iga próbowała utrzymać kontakt z Karolem, a gdy nie odpowiadał, napisała do niego list. Były partner nie reagował. Potwierdzeniem tego, że para nie została dobrze dobrana, jest też fakt, że obecnie Karol układa sobie życie u boku innej uczestniczki z tej samej edycji, Laury.
Ta para z szóstej edycji matrymonialnego show miała ślub jak z bajki. Po pierwszych odcinkach stali się ulubieńcami widzów i wszyscy byli przekonani, że uda im się pozostać w małżeństwie. Czar prysł już podczas podróży poślubnej. Kasia zamknęła się w sobie, a Paweł, mimo wielu prób, nie był w stanie w żaden sposób dotrzeć do żony. W pewnym momencie uczestniczka "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wyznała wprost, że mąż jest dla niej nieatrakcyjny, a jego bliskość ją odpycha. Choć po miesiącu eksperymentu było już pewne, że nic z tego nie będzie, Kasia zdecydowała się pozostać w małżeństwie. Dalsze próby ratowania związku spełzły na niczym, a byli partnerzy po zakończeniu emisji show dogryzali sobie w instagramowych postach. Paweł nie ukrywał też, że ma żal do byłej żony.
Widocznie mieliśmy inne tematy, zainteresowania. Ja ich mam sporo, Kasia ma tylko rolki, z tego, co wiem, i ulubioną pracę na stacji benzynowej. Nic więcej o niej nie wiem, jakiej muzyki słucha, jakie filmy ogląda, bo nawet filmu nie chciała ze mną obejrzeć.
Trochę honoru trzeba mieć, nie będę szedł tam, gdzie mnie nie chcą. Tylko najbardziej mi jest przykro, że tak długo to ciągnęła - mówił w odcinku specjalnym show.
Obecnie Paweł praktycznie zniknął z mediów społecznościowych. Wiadomo jedynie, że układa sobie życie u boku kuzynki Kasi, z którą zeswatała ją sama była partnerka.
Julia i Tomek od początku podchodzili do siebie z dystansem. Nie iskrzyło między nimi, jednak byli siebie ciekawi i chcieli dać związkowi szansę. Pojawiły się jednak między nimi trudności w komunikacji, dlatego postanowili poprosić o wsparcie Piotra Mosaka. Niestety, rozmowa w obecności eksperta okazała się fatalna w skutkach. Tomek zasugerował bowiem żonie, że układałoby się między nimi lepiej, gdyby schudła. Początkowo wydawało się, że Julia na słowa męża zareagowała dość spokojnie, jednak tuż po wyjściu Mosaka ona także zdecydowała się opuścić mieszkanie Tomka.
Poczułam się upokorzona, rozczarowana i nie chciałam tam zostać, bo czułam się niekomfortowo, czułam się źle. I przy Tomku, i w tym mieszkaniu. Poczułam się oceniana i nieakceptowana - komentowała Julia.
Ta sytuacja właściwie przekreśliła jakiekolwiek szanse na to, aby Julia i Tomek zostali w małżeństwie. Od tego momentu tak naprawdę przerwali eksperyment, nie chcieli się spotkać, a przedstawienie ekspertom decyzji było jedynie formalnością. Obecnie Julia związana jest z mężczyzną, którego poznała dzięki udziałowi w programie. Ukochany przeczytał artykuł na jej temat i postanowił się z nią skontaktować.
W ósmej edycji matrymonialnego show Marcie dość mocno oberwało się od dobranego dla niej męża. Maciek nie tylko co chwila wytykał żonie, że za dużo pali, ale też krytykował jej wygląd i sposób zachowania. Podczas wspólnego spaceru nazwał ją "mortadelką", a przed kamerami nie próbował nawet ukryć, że kobieta nie jest w jego typie. Zrażona Marta nieszczególnie chciała utrzymywać z mężem kontakt, jednak po namyśle zgodziła się odwiedzić go w rodzinnym mieście. Czas spędzili dość przyjemnie, wiele rzeczy sobie wyjaśnili i wydawało się, że jest szansa, że zostaną przyjaciółmi. Pogrzebał ją jednak Maciej podczas rozmowy z ekspertami. Zarzucił Marcie, że nachalnie domagała się bliskości i miała chodzić przy nim nago.
Tak konfabulujesz, tak zmyślasz - odparła uczestniczka.
Mąż wyrzucił też Marcie, że po sobie nie sprząta, a dowodem na to miały być m.in. tajemnicze kulki z papieru toaletowego, które, wedle jego relacji, wysypywały się aż na korytarz. Rozmowę postanowił zakończyć miłym akcentem i powiedział żonie, że w każdej chwili może wpaść do niego do Szczecina.
Jak będę chciała, żeby ktoś mnie poobrażał, to przyjadę - podsumowała.