O Katarzynie Glapińskiej wiadomo niewiele. Aż do ,17 lipca od kiedy żona Adama Glapińskiego jest "na językach", dzięki swoim kontrowersyjnym radom. Podczas spaceru nad morzem działaczka AgroUnii zaczepiła Glapińskich i zarejestrowała spotkanie pełne kąśliwych docinków i sarkastycznych komentarzy ze strony żony prezesa NBP.
Wszystko zaczęło się, gdy działaczka AgroUnii spotkała małżeństwo Glapińskich na sopockim molo. Poprosiła o rozmowę, chciała podpytać prezesa NBP o finanse, martwiąc się o własny zaciągnięty kredyt. Jednak do rozmowy włączyła się żona Glapińskiego. Zrobiła to zresztą kilka razy podczas nieoficjalnego nagrywania całej sytuacji.
Może mi pan powiedzieć, jak my, młodzi ludzie, mamy żyć? Ja mam dwa etaty i firmę. I kredyty idą sto procent – zaczęła młoda kobieta.
Głosować na Tuska – odpowiedziała jej z przekąsem Glapińska.
Prezes Glapiński próbował przerwać i przytłumić trochę rady żony, jednak niezbyt skutecznie.
Życzę, żeby pani wygrała w totolotka – wypaliła Katarzyna Glapińska, która znów wtrąciła się do dyskusji.
Nie bądź taka, Kasia - uspokajał prezes.
Pani Glapińska, dywagowała dalej, a prezes również zapewnił, że nie ma potrzeby, by obawiać się o kredyty.
Nie przesadzajmy. Ja cały czas śledzę, ile kredytów jest niespłaconych. Na razie nie ma wzrostu – próbował ratować sytuację Glapiński.
Glapińscy, jak podał serwis Money.pl, są właścicielami: trzech mieszkań, podwarszawskiej willi z basenem i apartamentu w Sopocie. Ich historia pokazuje, że nawet im nie od razu dobrze się wiodło. Poznali się podczas studiów na SGH. Para nie ma dzieci.
O "trudnych" początkach Glapińska opowiedziała Krystynie Pytlakowskiej i Ewie Wilcz-Grzędzińskiej w książce „Lwy (nie)ujarzmione", wydanej w 1992 roku. Wspominała w niej, że ona i jej przyszły mąż zwlekali ze ślubem aż osiem lat. Utrudniał to brak własnego mieszkania, jednak sytuacja się zmieniła po śmierci matki Adama Glapińskiego i emigracji brata (został zatrzymany w marcu 1968 r. podczas studenckich demonstracji). Te wydarzenia spowodowały, że ojciec Glapińskiego zamienił własne czteropokojowe mieszkanie na dwa mniejsze i jedno z nich podarował, jeszcze wtedy - parze narzeczonych.
Zawsze bowiem twierdziłam: najpierw mieszkanie. I nie wiem, czy w końcu doczekalibyśmy się tych małżeńskich sakramentów, gdyby nie zbieg nieszczęśliwych okoliczności.
Rozżalona Gaplińska mówiła także o pracy zarobkowej za granicą, żeby spełnić marzenie o własnym mieszkaniu.
Włożyliśmy w tę operację straszne pieniądze, wszystkie, które zarobiliśmy w Szwecji .
Jednocześnie Glapińskich stać było na wyjazdy kilka razy w roku.
Nigdy nie powodziło się nam specjalnie dobrze, ale też nigdy nie było tak, byśmy nie mieli pieniędzy na narty. Wyskakiwaliśmy w góry na pięć dni kilka razy w roku. Stąd miałam wrażenie, że spędzam tam całą zimę. Również latem wyjeżdżaliśmy w góry - czytamy w książce.
W dniu, w którym Glapińscy otrzymali mieszkanie, zawarli związek małżeński. Są razem od 40 lat. Po tych wszystkich perturbacjach i niedogodnościach systemowych można by oczekiwać więcej wyrozumiałości od żony prezesa, bo, jak można wywnioskować z jej słów, też nie było im łatwo.