Wzdychało do niego szerokie grono fanek. Kolberger do końca życia skrywał wielką tajemnicę

Zachwycał talentem na małym i wielkim ekranie, hipnotyzował głosem w rolach dubbingowych i radiowych słuchowiskach. Jego ciepło i urok sprawiały, że wzdychało do niego szerokie grono fanek. Krzysztof Kolberger do końca życia skrywał wielką tajemnicę, która wyszła na jaw dopiero po śmierci wybitnego aktora.

Na przestrzeni wieloletniej kariery wystąpił w 24 serialach i 69 filmach, grywał u wybitnych reżyserów takich jak Krzysztof Zanussi czy Jacek Bromski. Zachwycał również na scenie, m.in. jako Konrad w "Dziadach" czy Iwan w "Braciach Karamazow". Spełniał się także jako reżyser oraz lektor - wielu Polaków pamięta, że to on podczas żałoby narodowej po śmierci Jana Pawła II odczytał testament papieża. Ale choć jako artysta Krzysztof Kolberger dawał z siebie wszystko, bardzo chronił swoją prywatność. Bez rozgłosu wziął ślub z koleżanką ze studiów, Anną Romantowską, a po niespełna dekadzie dyskretnie się z nią rozwiódł. Otwarcie mówił tylko o relacjach z córką i wielkiej miłości do niej. To właśnie Julia Kolberger po śmierci ojca udzieliła wywiadu, w którym odniosła się do jego wielkiej tajemnicy, wyjawionej w nieprzyjemnych okolicznościach przez inną osobę.

Zobacz wideo Był fryzerem w czasie kampanii

Aktorskie powołanie

Ojciec urodzonego 13 sierpnia 1950 roku w Gdańsku Krzysztofa Kolbergera powiedział ponoć tuż po przyjściu syna na świat, że z tak międzynarodowym nazwiskiem ma szanse na karierę w dyplomacji. Ale dorastający chłopak ani myślał spełniać jego ambicji. O aktorstwie marzył niemal od zawsze, szybko wyszło też na jaw, że ma talent. Był częstym zwycięzcą szkolnych konkursów recytatorskich, tanecznych oraz muzycznych. Rozważał też karierę sportową, ale kontuzja zmusiła go do rezygnacji. Przez pewien czas Krzysztof Kolberger, nazywany później "głosem Jana Pawła II", zastanawiał się także nad wstąpieniem do seminarium duchownego. I choć w późniejszych latach wyrażano zaskoczenie tym faktem, on nie widział w nim niczego dziwnego, bo jego zadaniem kapłaństwo i aktorstwo to dwa wcale nie tak odległe od siebie światy.

Powołanie jest potrzebne w obu tych zawodach. Jedna i druga profesja wymaga widowni i w jednym, i drugim powołaniu pracuje się słowem - przekonywał Krzysztof Kolberger w wywiadzie dla "Expressu Bydgoskiego".

Młody Krzysztof Kolberger wybrał jednak aktorstwo. Być może za sprawą szkolnych sukcesów wierzył w swój talent i na egzamin do Szkoły Teatralnej szedł niemal przeświadczony o sukcesie. Jednak pomimo iż jego wykonanie piosenki Jerzego Połomskiego "Bo srebro i złoto to nic, chodzi o to, by młodym być i więcej nic!" zrobiło wrażenie na samym legendarnym profesorze Aleksandrze Bardinim, ostatecznie nie został przyjęty w poczet studentów. Uzasadnienie brzmiało: "zła budowa i martwy wzrok". Krzysztof Kolberger nie dał jednak łatwo za wygraną. Odwołał się od decyzji komisji i tym razem doceniono jego talent i determinację. Opłaciło się, bo na upragnionych studiach poznał także swoją przyszłą żonę.

Przyjaźń silniejsza od miłości

Krzysztof Kolberger ponoć od razu zwrócił uwagę na śliczną, eteryczną koleżankę. Ale Anna Romantowska, bo właśnie o niej mowa, początkowo próbowała ostudzić jego uczucia. Kiedy jednak po studiach oboje dostali angaże w Teatrze Narodowym oraz w Polskim Radiu, na antenie którego recytowali w kultowym "Lecie z Radiem" niezapomniane "Strofy dla Ciebie", przestała się opierać. Pewnego dnia w połowie lat 70. Tadeusz Sznuk zdradził ponoć na antenie, że Krzysztof Kolberger zaproponował Annie Romantowskiej małżeństwo. Zapytał też aktorkę, czy odpowiedziała już na pytanie. I choć odparła, że jeszcze nie podjęła decyzji, wkrótce para wzięła cichy, dyskretny ślub. A w 1978 roku Anna i Krzysztof powitali na świecie jedyną córkę Julię, która dzisiaj jest reżyserką filmową. Jak wspominała po latach Anna Romantowska, tworzony wspólnie z Krzysztofem Kolbergerem dom zawsze był pełen ciepła i miłości.

W całym swoim życiu nie spotkałam kogoś o takim ładunku człowieczeństwa, szlachetności, lojalności. Tacy ludzie jak on nie rodzą się na kamieniu - powiedziała była żona Kolbergera w filmie "Kolba, na szczęście". - Nie znam nikogo, kto potrzebę bliskości lekceważyłby i jej nie odczuwał. Nie znam takich ludzi. Wśród moich znajomych mam masę samotnych koleżanek i widzę, jak się czasami szamocą w poszukiwaniu jakiegokolwiek ciepła. Nie wierzę w to, że można znaleźć w sobie siłę i sens w samotnym pokonywaniu życia, bez drugiego człowieka. Oczywiście możemy nie trafić na kogoś, z kim będziemy w stanie przejść przez życie - na tę osobę wyśnioną, wymarzoną - dodała Anna Romantowska w jednym z wywiadów.

Małżeństwo aktorskiej pary nie przetrwało co prawda próby czasu i zakończyło się rozwodem po niespełna dekadzie. Ale byli małżonkowie pozostali przyjaciółmi i zrobili wszystko, aby ich jedyna córka jak najmniej odczuła rozstanie rodziców. Ponoć aktor po każdym spektaklu przyjeżdżał do domu byłej żony, by położyć córkę spać i ucałować ją na dobranoc. "Nie przychodzi mi do głowy żadna negatywna cecha jego charakteru, chyba zrobię z niego anioła" - mówiła o Krzysztofie Kolbergerze Anna Romantowska.

Błyskotliwa kariera i walka z chorobą

Ciepło i dobroć Krzysztofa Kolbergera doceniali też jego koledzy po fachu. Nie bez znaczenia był też ogromny talent aktora, który fani mogli podziwiać w 24 serialach takich jak "Ekstradycja", "Dom", "Sfora" czy "Oficer" i 69 filmach, m.in. "Zabij mnie glino", "Rajska jabłoń", "Katyń" czy "Kuchnia polska". Krzysztof Kolberger zachwycał też na deskach teatrów, najpierw Śląskiego i Narodowego, a następnie w stołecznych: Współczesnym, Dramatycznym, Ateneum czy Komedii. Spełniał się również jako reżyser, wielokrotnie nagrywał też role dubbingowe, na jego dorobek składają się też występy w role w słuchowiskach i audycjach poetyckich Teatru Polskiego Radia. Nie przestał grać nawet wówczas, kiedy zdiagnozowano u niego śmiertelną chorobę.

Kiedy Krzysztof Kolberger miał 46 lat, podczas rutynowego badania dowiedział się, że cierpi na nowotwór nerki. I choć podobna informacja usłyszana w tak młodym wieku niejednego zwaliłaby z nóg, on nie poddał się i dzielnie walczył z chorobą przez kilkanaście lat. Zarówno współpracownicy, jak i fani podziwiali jego hart ducha, a on w wywiadach mówił, że to właśnie praca daje mu siłę.

Organizm jest wspaniałym instrumentem, a my w niewielkim stopniu wykorzystujemy nasze możliwości. [...] W domu przed występami często wydaje mi się, że jestem potwornie słaby, a wraz z wejściem na scenę te dodatkowe siły skądś się biorą…-  podkreślał Krzysztof Kolberger.

Niestety, 7 stycznia 2011 roku Krzysztof Kolberger przegrał nierówną walkę z chorobą. Krótko przed śmiercią spędził jeszcze Wigilię z Anną Romantowską i córką Julią. Był wówczas obecny ktoś jeszcze - partner Krzysztofa Kolbergera.

Krzysztof Kolberger
Krzysztof Kolberger kkatny / KTNY KAROL/KAPiF.pl

Tajemnica wyjawiona po śmierci

Krzysztof Kolberger zawsze bardzo chronił swoje życie prywatne. Nie komentował wieści o swoim ślubie ani rozwodzie czy plotek, jakoby miał zostawić żonę dla innej kobiety. Lub dla innego mężczyzny, bo i takie doniesienia się pojawiały. Niestety, nie wszyscy uszanowali jego wolę zachowania pewnych rzeczy wyłącznie dla najbliższych. W sierpniu 2021 znany z homofobicznych wypowiedzi były prezenter TVP Jarosław Jakimowicz skrytykował Marsz Równości w Częstochowie słowami, że "po takim marszu, gdzie wiemy, kto idzie, jak się zachowuje, to pełna deratyzacja powinna być". Jakimowicz próbował później złagodzić brzmienie swoich skandalicznych słów, dodając, że nie wszystkie osoby LGBTQ+ zachowują się w "ten sposób". "Naszym gościem bardzo często był znany aktor Krzysztof Kolberger. Przyjeżdżał ze swoim partnerem. (...) Kulturalni, mili, grzeczni, wychowani" - dodał Jakimowicz na antenie TVP. Coming out, dokonany po śmierci ojca, a co za tym idzie - bez jego zgody - postanowiła skomentować jego córka.

Julia Kolberger zdecydowała się udzielić wywiadu magazynowi "Replika". Reżyserka powiedziała wówczas, że jej ojciec niczego przed nią ani przed jej matką nie ukrywał. Dodała też, że nadal jest bardzo zaprzyjaźniona z partnerem taty - wspaniałym człowiekiem, którego uważa "za dziadka dla swojego syna".

Od śmierci Taty minęło 11 lat, a ja wciąż często spotykam się z dowodami sympatii, wciąż spotykam panie na poczcie czy w urzędach, które widząc nazwisko w moim dowodzie, zaczynają opowiadać, jak to się kochały w moim Tacie, jaki to był świetny aktor. Myślę, że mój ojciec budził w ludziach jak najlepsze uczucia - wyznała mówiła Julia Kolberger na łamach "Repliki".

"Jeśli się jest dzieckiem kochającego rodzica, to naprawdę orientacja rodzica jest bez znaczenia. I w drugą stronę: jeśli się kocha swoje dziecko, to orientacja dziecka też nie ma znaczenia. Jest OK być dzieckiem geja, dzieckiem lesbijki czy osoby transpłciowej… OK jest też być rodzicem geja, lesbijki i całego spektrum osób LGBT+, wszelkich seksualności i tożsamości płciowych. Przestańmy robić z tego problem" - dodała Julia Kolberger.

Więcej o: