Największą popularność przyniosła mu rola kasiarza Henryka Kwinty w filmach "Vabank" i "Vabank II, czyli riposta", wyreżyserowanych przez jego syna Juliusza Machulskiego. Zagrał też m.in. w "Kingsajzie" i dwóch częściach "Psów", zachwycał już w początkach kariery w dramacie "Ostatni dzień lata". Był aktorem, reżyserem teatralnym, autorem książek i pedagogiem w PWSTTiF w Łodzi, wieloletnim dziekanem Wydziału Aktorskiego tej uczelni, a także pomysłodawcą Alei Gwiazd w Łodzi. Aktorem Jan Machulski pragnął zostać już jako mały chłopiec, a grać, jak sam mówił, nauczył się podczas wojny. Pasję do sztuki dzielił z żoną Haliną. Właśnie to zamiłowanie pomogło im przetrwać trudne chwile, bo wierność nie była mocną stroną artysty. Jan Machulski żył pełnią życia prywatnie tak, jak zawodowo. Nigdy nie przeszedł na emeryturę. Do samego końca pracował i w teatrze, i w filmie. Zmarł nagle 20 listopada 2008 roku na zawał serca, miał 80 lat. Jego śmierć zaskoczyła wszystkich, nawet syna, który dowiedział się o niej z telewizji.
Wielu aktorów po latach wyznaje, że drogę zawodową wybrali już w dzieciństwie. Nie inaczej było w przypadku urodzonego 3 lipca 1928 roku w Łodzi Jana Machulskiego. Chłopiec, syn murarza i szwaczki, każdy grosz przeznaczał na bilety do kina. Zamiast tramwajem, szedł do szkoły pieszo, a zaoszczędzone pieniądze wydawał na swoją pasję. "Chciałem być taki, jak bohaterowie moich ulubionych filmów. Wiedziałem, co chcę robić w życiu" - wspominał aktor w biografii "Chłopak z Hollyłódź".
Choć wychował się w niezamożnej rodzinie, jedynak był rozpieszczany przez matkę, która po tym, jak ze względu na chorobę płuc została zwolniona z pracy, każdą chwilę poświęcała ukochanemu synowi. Jan jako nastolatek trenował też boks, grał w piłkę nożną. Szczęśliwe dorastanie przerwał brutalnie wybuch wojny. W wywiadzie dla magazynu "Gala" Jan Machulski wyznał, że to chyba właśnie wtedy zdobywał pierwsze aktorskie szlify.
Jak mi Niemiec przystawił pistolet do głowy, to zacząłem nienormalnego udawać. Ojciec udawał, że ma padaczkę. Strach musiał sprawić, że byliśmy przekonujący – wspominał po latach Jan Machulski, dodając, że wcześniej zniechęcano go do zawodu aktora. - Mnie przestrzegła pani prof. Maria Kaniewska. Już w gimnazjum ją spytałem: "Jak to jest z tym aktorstwem?". Ona mi na to: "No, kochany... To jest tak: po maturze idziesz do szkoły teatralnej. Trwa to cztery lata. Po studiach idziesz do kawiarni. Czekasz na to, aż ktoś cię zaangażuje. I to może trwać dłużej niż cztery lata".
Mimo to Jan Machulski postanowił zaryzykować. Ale, jak wspominał, niewiele brakowało, a wybrałby politechnikę wojskową. "Ta politechnika była trochę ze strachu. Propaganda głosiła, że wezmą nas do wojska, więc lepiej iść od razu do szkoły wojskowej. Siedzę na egzaminie, podchodzi do mnie człowiek z UB, odpowiedzialny za tak zwany czynnik społeczny, i mówi: "Wy jesteście nasz człowiek, matka szwaczka, ojciec murarz, ale wasz dziadek przed wojną pracował w granatowej policji i dlatego was dyskwalifikujemy". Dzięki Bogu! Od razu pobiegłem do szkoły aktorskiej, a z wojska i tak nas zwolnili" - wyjaśniał Jan Machulski.
W 1954 roku Jan Machulski ukończył studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej w Łodzi. Jeszcze wcześniej zadebiutował drobną rolą w filmie "Trzy opowieści" Ewy Poleskiej. Ale rozpoznawalność przyniosła Machulskiemu rola w dramacie psychologicznym "Ostatni dzień lata" w reżyserii Tadeusza Konwickiego. Wcielił się w nim w rolę młodego mężczyzny, który zakochuje się w spotkanej na plaży w tytułowy ostatni dzień lata znacznie starszej kobiecie. Film, choć niskobudżetowy, odbił się szerokim echem - został wysłany na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, zdobył Grand Prix festiwalu w kategorii filmów krótkometrażowych. Krytyka doceniła też rolę Machulskiego, który wkrótce zaczął się pojawiać w kolejnych realizacjach, takich jak "Sublokator". "Rzeczpospolita babska" czy "Rękopis znaleziony w Saragossie". Równolegle występował też na deskach teatrów. Ale szeroką rozpoznawalność i sławę przyniosły Janowi Machulskiemu role w filmach własnego syna.
Będąc na czwartym roku studiów, Jan Machulski poznał studentkę polonistyki. Halina przychodziła do stołówki Filmówki na obiady. Tam wypatrzył ją Jan i, jak wspominała pani Machulska po latach, zaczął ją podrywać. Dla niego to była miłość od pierwszego wejrzenia, ona miała wątpliwości.
Cudowne jasne oczy, uczesana w kok, w krótkim futerku, zaskoczyła mnie. Wydawała się tak inna od wszystkich. Nie interesowała się nami, przyszłymi aktorami. Dosiadłem się do niej w dniu, kiedy wydawali zupę wiśniową. Dobrze pamiętam te pestki. Halina nie miała gdzie ich wyrzucać, więc podstawiłem jej własną dłoń - wspominał Jan Machulski.
Z czasem Halina uległa urokowi Jana. Po studiach oboje pojechali do Olsztyna, gdzie ona uczyła w liceum, on grał w teatrze. W latach 50. wzięli ślub, a w 1955 roku na świat przyszedł syn pary. Chłopiec swoje imię zawdzięczał Juliuszowi Osterwie - podziwianemu przez jego rodziców reżyserowi, który przed wojną założył pierwszy w Polsce poszukujący, eksperymentalny teatr "Reduta". Machulscy przyznawali zgodnie, że syn był ich największą miłością. A Halina Machulska wyznawała, że to ze względu na syna i środowisko, pomimo licznych zdrad, nie zdecydowała się rozwieść z mężem. "Skompromitowalibyśmy naszą ideę. On by stracił szacunek, ja bym była rozwódką" - podkreślała. Z kolei Jan Machulski mówił: "Mężczyźni zakochują się oczami, a kobiety uszami. Miałem parę flirtów czy romansów, ale żona potraktowała je wyrozumiale, bo wiedziała, że to, co nas łączy, jest głębsze i trwalsze" – wyznał Jan Machulski w wywiadzie dla magazynu "Film", dodając, że małżonka nie była zazdrosna o jego wielbicielki. Halina Machulska mówiła natomiast o mężu:
Był kobieciarzem, lubił na planie flirtować z pięknymi partnerkami, a czasem ten flirt przeradzał się w coś więcej. Często występował z Wandą Koczeską, byli ze sobą blisko. Wiedziałam o tym i bolało mnie to, ale mimo wszystko czułam się bezpieczna, wiedziałam, że nigdy ode mnie nie odejdzie. Lubił się podobać, miał potrzebę, by być adorowanym, ale nigdy nie miałam wątpliwości, że to ja jestem najważniejsza. Kończyło się kręcenie filmu, kończyło się zakochanie - wspominała.
Machulscy przez lata byli białym małżeństwem, połączonym miłością do syna i pasją do sztuki. Wspólnie założyli Teatr Ochoty. Zamiłowanie do kina odziedziczył po rodzicach syn Juliusz. Mówi się nawet, że nikt nie potrafił obsadzić Jana Machulskiego lepiej niż jego syn. To właśnie u niego, w dwóch częściach filmu "Vabank", pan Jan stworzył jedną ze swoich najbardziej znanych kreacji.
Jan Machulski w ciągu swojej kariery zagrał około 80 ról filmowych i 70 teatralnych, a jako reżyser miał na koncie 40 spektakli. Zachwycał w produkcjach takich jak m.in. dwie części kultowych "Psów" Pasikowskiego, a także w filmach takich jak "Kiler", "Vinci", "Kingsajz", jak również jako reżyser i wykładowca akademicki. Ale dla wielu widzów pozostał przede wszystkim kasiarzem, Henrykiem Kwinto z obu części filmu "Vabank" w reżyserii Juliusza Machulskiego.
Tyle lat minęło od premiery "Vabanku", a ludzie ciągle mnie o ten film pytają. W trakcie spotkań autorskich publiczność chce poznać szczegóły pracy na planie, z kolei na Dworcu Centralnym w Warszawie pijaczkowie wołają do mnie: "Kwinto, daj na piwo". Obydwie sytuacje są dla mnie równie radosne – potwierdzają, że ta rola ciągle żyje. I tylko czasami trochę żałuję, że nie miałem podobnych propozycji więcej. Może jeszcze "Sublokator" Janusza Majewskiego, może "Ostatni dzień lata" Tadzia Konwickiego - wyznał w jednym z wywiadów Jan Machulski.
Dodawał jednak, że nie jest do końca zadowolony z przebiegu swojej kariery. Uważał, że nie udało mu się do końca wykorzystać swojego potencjału. "Umiem grać głupeczka, śmiesznego facecika. Ale gigantycznej, ważnej roli jednak nie zagrałem… (..) Byłem aktorem do wykorzystania. Kwinto z "Vabanku" był kultowy i na zawsze do mnie to przylgnęło" - powiedział aktor w "Gali".
Jan Machulski wierzył, że niebawem ponownie spotka się z synem na planie filmowym, przy realizacji trzeciej części kultowej komedii. Pomimo osiemdziesięciu lat na karku, był wciąż pełen energii i twórczej pasji, ani myślał o emeryturze, miał wiele planów. Niestety, nie udało mu się ich zrealizować. 20 listopada 2008 roku Jan Machulski zmarł nagle, na zawał serca w jednym z warszawskich szpitali. Jego śmierć była zaskoczeniem dla wszystkich, włącznie z rodzonym synem. Ten ostatni wyznał, że tragiczne wieści dotarły do niego w dość nietypowy sposób. "Dziwnie dowiedziałem się o jego śmierci, z paska TVN24" – mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" i dodał: "Nie jestem oburzony, wiem, w jakich czasach żyję...".