Nie od dziś wiadomo, że sukces w przypadku aktorów nie zależy wyłącznie od talentu, ale w dużej mierze też od łutu szczęścia. Wybitni często z trudem wiążą koniec z końcem, grywają ogony w serialach, a przeciętni mają choć pięć minut w blasku fleszy. Są i tacy, którzy przez pewien czas cieszą się ogromną popularnością wśród widzów, a następnie znikają z ekranów.
Tak właśnie było w przypadku Pawła Wilczaka, któremu rola Mareczka w serialu "Na dobre i na złe" przyniosła sukces, przypieczętowany przez występ w hitowej produkcji "Kasia i Tomek". Tam też poznał swoją wieloletnią partnerkę, Joannę Brodzik. Aktorska para nigdy nie zdecydowała się na ślub, ale doczekała się 15-letnich już dziś bliźniaków.
Życie nie szczędziło też jednak Pawłowi Wilczakowi ciosów. Na początku kariery nie przelewało mu się, a na utrzymanie zarabiał jako pracownik budowy czy kelner. Następnie, po okresie sukcesów, zniknął z ekranu na siedem lat. Powrócił triumfalnie dzięki świetnie przyjętej roli tytułowego Pana T. Ale przy okazji promocji filmu Paweł Wilczak przyznał się do trzymanych dotychczas w tajemnicy problemów ze zdrowiem. Co jakiś czas w mediach pojawiały się też doniesienia, jakoby aktor nie był Joannie Brodzik wierny, a ich związkowi wielokrotnie wieszczono rychły koniec.
Urodzony 29 lipca 1965 roku w Poznaniu Paweł Wilczak nie pochodzi z rodziny z artystycznymi tradycjami. Wręcz przeciwnie - jego rodzice byli lekarzami - matka pediatrką, a ojciec ginekologiem. Oboje marzyli ponoć, aby syn poszedł w ich ślady. Stało się jednak inaczej i tylko brat Pawła kontynuuje rodzinną tradycję - pracuje w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu. "Maciej jest wybitnym profesorem medycyny. On ratuje te dziewczyny, naprawdę. A ja co?" – mówił Paweł Wilczak w "Dobrym Tygodniu". Paweł Wilczak czuł, że jego powołanie jest zupełnie inne, ale z tyłu głowy miał myśl o oczekiwaniach rodziców. Dlatego po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego im. Piotra Skargi w Szamotułach postanowił spróbować swoich sił na egzaminach na medycynę.
Zdawałem na medycynę, ale dwa razy mnie wyrzucili. Dzięki Bogu. Bo słaby byłem – wyznał aktor.
Następnie młody mężczyzna dostał się do technikum radiologicznego - poszedł tam, aby uniknąć poboru do wojska. Ale nie zagrzał w murach placówki długo miejsca. Po takich perturbacjach Paweł Wilczak z czystym sumieniem zdecydował się zdawać do szkoły aktorskiej. Tym razem się udało - w 1989 roku ukończył studia na wydziale aktorskim PWSFTViT w Łodzi. Początki kariery nie były jednak łatwe. Za drobne rólki w filmach i przedstawieniach płacono mu tak kiepsko, że aby związać koniec z końcem musiał się imać różnych innych zajęć.
"Machałem łopatą i kilofem, pracowałem na budowie, handlowałem patelniami i neseserami, byłem kelnerem, jeździłem ciężarówką. Robiłem wszystko, by w jakiś sposób zabezpieczyć sobie byt" – wyznał Wilczak w jednym z wywiadów. Dodał też, że z pracy kelnera najgorzej wspominał nie harówkę, a klientów, którzy uciekali, nie zapłaciwszy rachunku. "To jest bardzo nieprzyjemna rzecz. Musiałem pokrywać rachunki z własnej kieszeni, wszystkie napiwki, jakie miałem, na to szły. A często jeszcze dopłacałem z pensji" - wspominał z rozgoryczeniem Paweł Wilczak, dodając jednak, że nigdy nie przestał wierzyć w to, że jego marzenia mogą się spełnić. Rodzina próbowała go co prawda zniechęcić do dalszych starań. "To już jest kolejny rok, może trzeba byłoby zacząć myśleć o czymś innym?" - słyszał aktor. Pomimo trudności, Paweł Wilczak konsekwentnie dążył jednak do celu.
Były takie momenty, że faktycznie nie miałem za co jeść. Pamiętam, mieszkałem jakiś czas u znajomej, podkradałem jej jedną kromkę chleba dziennie i posypywałem Nesquikiem. Jak po dwudziestu latach opowiedziałem o tym mojej mamie, omal nie zemdlała - wyznał aktor.
Paweł Wilczak w wywiadach podkreśla, że nie uważa, jakoby odniósł sukces. A jednak za sprawą ról w serialach zyskał sławę i uznanie fanów. Aktor zachwycił ich, wcielając się w Mareczka w "Na dobre i na złe" i Tomka w serialu "Kasia i Tomek". Na planie serialu TVN emitowanego od 2002 do 2004 roku, w którym Paweł Wilczak i Joanna Brodzik odtwarzali tytułowe role pary, pomiędzy aktorami zaiskrzyło. Jak informował kilka lat po zakończeniu produkcji serwis Wirtualne Media, Joanna Brodzik miała dla Pawła Wilczaka zostawić poprzedniego partnera, aktora Bartłomieja Świderskiego. Choć para nigdy nie zdecydowała się na sformalizowanie związku, w 2008 roku serialowi Kasia i Tomek powitali na świecie synów - bliźniaków, Jana i Franciszka, którzy 2 lipca tego roku skończyli 15 lat.
Na fali serialowego sukcesu Paweł Wilczak zagrał też różne role filmowe. Pojawił się m.in. w "Weselu", "Hakerze", "Sforze", "Weekendzie" czy "Ostrej randce". Jak sam przyznawał, nie każdą propozycję jednak wówczas przyjmował. "Całe szczęście mogłem sobie pozwolić na pewną wybiórczość. Jak do czegoś nie mam przekonania, nie angażuję się. Co nie oznacza, że mój wybór jest trafny. Każda praca kreatywna jest naznaczona ryzykiem i niewiadomą. Ale to właśnie jest piękne..." - mówił aktor, dodając, że gdy produkcja lub postać przypadły mu do gustu, zdarzało mu się walczyć o rolę. Ale jak często w przypadku nie tylko aktorów, ale i innych artystów bywa, los w pewnym momencie się odwrócił.
Czas wielkiej popularności minął, a Paweł Wilczak praktycznie zniknął z ekranów, pojawiając się jedynie wraz z Joanną Brodzik w reklamach jednej z sieci, a także samodzielnie w kampaniach chipsów czy proszku do prania. Praca przyniosła mu dobry dochód - w 2010 roku Paweł Wilczak zajął 79. miejsce na liście najbogatszych Polaków show-biznesu "Forbesa". Nieobecność Pawła Wilczaka na ekranach trwała siedem lat, ale po tym czasie aktor powrócił triumfalnie, przypominając fanom o swoim talencie i charyzmie. Mowa oczywiście o tytułowej roli w filmie "Pan T.", w którą aktor wcielił się w 2019 roku.
Joanna Brodzik i Paweł Wilczak to jedna z najbardziej lubianych par show-biznesu i jedna z tych z najdłuższym stażem. Są razem od 20 lat, dlatego wielu trudno uwierzyć w to, że związek pary w pewnym momencie przechodził poważny kryzys i o mało nie doszło do rozstania. W 2019 roku mówiono o tym, jakoby film "Pan T." nie tylko przyczynił się do wielkiego powrotu Wilczaka, ale też zaowocował romansem z partnerującą mu Marią Sobocińską. Pomimo tych doniesień, na premierze filmu aktor pojawił się z uśmiechniętą Joanną Brodzik u boku i nic nie wskazywało na kryzys w ich związku. Tygodnik "Na Żywo" pisał wówczas, że "aktorka dla dobra dzieci jest w stanie zrobić wiele". Sama wychowywała się bez ojca i nie chce, by jej synowie przeżyli coś podobnego. Jak sama wyznała w jednym z wywiadów:
Wyniosłam z domu bagaż dziecka wychowanego właściwie bez ojca. To babcia i mama miały największy wpływ na kształtowanie mojego oglądu świata. Chcę, by moje dzieci i mój partner, niezależnie od tego, czy mamy akurat lata tłuste, czy chude, pamiętali, że w naszym domu są ludzie, którzy się kochają - mówiła wówczas aktorka.
Przy okazji promocji filmu "Pan T." Paweł Wilczak wyznał również, że zmaga się z problemami natury zdrowotnej - bezsennością. "Cierpię od dekad. Nie przyzwyczaiłem się. (...) Może trochę ją oswoiłem, choć są takie momenty, że mnie totalnie pokonuje. Czysto fizycznie. Człowiek nie ma siły, a muszę mieć. Bywa różnie, nawet nie chce mi się o tym gadać. Słyszałem tyle teorii, byłem w tylu miejscach, u tylu specjalistów, którzy obiecali pomoc" - powiedział aktor w rozmowie z "Vivą!". W tej samej rozmowie dodał, że w trudnych chwilach pomaga mu lektura książek. "Czytam kompulsywnie, co ma też dobre strony, bo nadrabiam zaległości i staram się być na bieżąco. Czasami czytam dwie lub trzy książki naraz: beletrystykę, dokument, rzeczy naukowe. W momencie czytania, przeżywania wszystko mi się układa, ale jak potem staram się przypomnieć sobie jakiś szczegół, myśl, to wracam do tych książek, żeby się upewnić" - zdradził aktor. Problemy zdrowotne nie sprawiły jednak, że aktor znów zniknął. Na ekranie ostatni raz fani mogli zobaczyć Pawła Wilczaka w serialu TVN "Usta Usta" w 2021 roku. Wielu z nich zastanawia się zapewne, jaki będzie następny krok ich ulubieńca.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!