5 marca ubiegłego roku zapadł wyrok w sprawie Dody oraz jej byłego męża Emila S. Wokalistka dostała rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 100 tys. zł grzywny, a Emil S. dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny na skarb państwa. Sprawa dotyczy dawnego partnera Dody Emila Haidara, który twierdzi, że rzekomo był szantażowany przez wokalistkę i Emila S. Wyrok z marca nie był prawomocny, a strony wystąpiły o apelację.
Jak donosi "Fakt", sprawa ponownie trafiła na wokandę 14 stycznia. Jak informuje tabloid, prawnik Dody ubiega się o jej uniewinnienie. Stwierdził również, że wokalistka podobno ucierpiała już ze względu osądu opinii społecznej. - To sąd gdzie dziś króluje hejt i fake newsy informacyjnie niesprawdzone. Problem polega na tym, że opinia społeczna mogła mieć w tej sprawie wpływ na wyrok sądu powszechnego. Czyli wyrok sądu, do którego apelację wniosłem - przekazał. Odniósł się również do faktu, że Doda nie stawiła się w sądzie. -To nie dlatego, że was, pań sędzin nie szanuje. Tylko dlatego, że zwyczajnie nie umie sobie poradzić z atakami mediów - powiedział.
Może trudno w to uwierzyć, ale to jest osoba o kruchej osobowości, nie takiej, na jaką ją w mediach kreują
- dodał prawnik Dody. Tabloid zacytował także wypowiedź prawnika Emila S. - Mój mocodawca, oskarżony Emil S. spotykając się z panią Dorotą, a potem będąc jej mężem, bardzo przeżywał to, że jego żona była zaangażowana w wyniszczający spór ze swoim byłym partnerem. Tego rodzaju konflikt rodził nieprzyjemności nie tylko dla Doroty Rabczewskiej, ale również dla niego - czytamy.
Jak podaje "Fakt", prawnik Emila Haidara ma domagać się z kolei dla Dody dwóch lat bezwzględnego więzienia. - Zebrane dowody i wyjaśnienia świadczą, że Dorota Rabczewska ingerowała w przebieg zdarzeń i miała informację na temat tego co się dzieje. Oskarżona miała określony cel i motyw tego działania. Słyszeliśmy tu o sądzie opinii publicznej, ale oskarżona od lat ma taki sposób działania, że swoje porachunki załatwia za pomocą prasy i mediów - przekazał pełnomocnik Haidara.
Do dziś nie mogę uwierzyć w to, że na gorącym uczynku łapana jest szajka, jej zeznania są obciążające i mijają długie miesiące, a osoby te mogą mataczyć w sprawie, nie są zatrzymane
- cytuje jego słowa tabloid. - Nie rozumiem, dlaczego główni zleceniodawcy są zatrzymywani na raty. Najpierw jest to Emil S., a dopiero po kilku miesiącach Dorota Rabczewska. Ubolewam nad tym bardzo. Materiał dowodowy zebrany w tej sprawie, bez najmniejszych wątpliwości wskazuje, że osoby oskarżone w tej sprawie dopuściły się tych przestępstw. Mówienie tu o jakimś sądzie opinii publicznej jest w ogóle nierzeczowe - dodał prawnik. "Fakt" przekazał, że wyrok w sprawie ma podobno zapaść jeszcze w styczniu.
Skontaktowaliśmy z managementem Dody z prośbą o komentarz w sprawie. Otrzymaliśmy informację, że wokalistka pozwala na wykorzystanie jej wizerunku. Ponadto przesłano nam oświadczenie, w którym dobitnie skomentowano doniesienia o sprawie sądowej piosenkarki z Emilem Haidarem. Padły mocne zarzuty.
"Fakt" pisze na zlecenie Emila Haidara od sześciu lat, o czym było wspomniane w liście do serwisu Plejada, który został odczytany podczas gali portalu przez management Dody. Wspomniany list dotyczył nieetycznych taktyk pani redaktor "Faktu". Cytują kłamliwe i przekręcone słowa adwokata Pana Haidara, który pomylił film sensacyjny z rzeczywistością
- grzmi w rozmowie z Plotkiem management Rabczewskiej.
CZYTAJ TEŻ: Doda skazana. Jej menadżerka mówi o "niezaprzeczalnych dowodach"
Przypomnijmy, że sprawa, o którą chodzi, ciągnie się od 2017 roku. Wówczas Doda i Emil S. zostali zatrzymani przez policję i usłyszeli zarzuty prokuratorskie. Według Emila Haidara podobno mieli go szantażować i nasłać na niego mężczyzn, aby rzekomo wymusić od niego milion złotych. Haidar utrzymuje też, że rzekomo mieli nakłaniać go do wycofania oskarżeń pod adresem wokalistki.
Pilne wieści od Anity ze "Ślubu". Nastał przełomowy dzień. "To już koniec!"
Kazik przekazał nowe wieści ze szpitala. Fani muzyka są mocno poruszeni
Kuzyn Alicji Bachledy-Curuś nazywany jest "księciem Podhala". Właśnie znalazł się na prestiżowej liście
Kożuchowska wraca do fryzury rodem z początków "M jak miłość". Ekspert: To już nie są tamte czasy
Pokój sześcioletniego syna Janachowskiej jak nieduża kawalerka. Wielki telewizor na ścianie to początek
25-lecie "M jak miłość". Cichopek błyszczy, ale spójrzcie na marynarkę Lipowskiej
Kurzopki pokazały własnoręczną ozdobę choinkową, a teraz jest zadyma. "Co to jest?"
Marta Nawrocka nie popisała się stylizacją. "To poważna wizerunkowa wpadka"
Rozenek boleśnie szczerze o porównaniach do Dody. Postawiła sprawę jasno