Lucyna Malec dała się poznać jako utalentowana aktorka. Wystąpiła w wielu produkcjach. Mało kto wie, że wiele lat temu kobieta przeżyła prawdziwy koszmar. Jej córka niedawno skończyła 26 lat. Poród i chwile po nim były dla Malec wyjątkowo trudne. Zofia urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Do momentu narodzin nic nie zwiastowało komplikacji. Jakiś czas temu, w rozmowie z "Vivą!", aktorka wróciła myślami do tych chwil. "Do dziś na to wspomnienie zaczynam reagować płaczem. Wszystko działo się bardzo szybko i bardzo dramatycznie. Nie mogłam Zosi urodzić, użyto vacuum i włożono moje dziecko do inkubatora, a ja zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona. Kiedy spałam, córka umierała, ale nie umarła. Wszystko się wydarzyło w trakcie porodu i zaraz po. Następnego dnia zobaczyłam ją zaintubowaną, taką małą biduleczkę" - mówiła Lucyna Malec. Aktorka wielokrotnie obwiniała się o stan zdrowia swojej córki, mimo że nie mogła na niego wpłynąć.
Sytuacja przez długi czas spędzała Lucynie Malec sen z powiek. Jak aktorka wyznała dla "Faktu", przez lata obwiniała się o zaniedbania. Długo też zastanawiała się, czy mogła zrobić coś więcej, aby pomóc swojej córce. "Zadawałam sobie pytania, co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam, czego nie dopilnowałam, może zaniechałam jakichś badań. Wszystkie moje pytania były do mnie samej. Gdyby wiedza była na tym poziomie co teraz, moja Zosia pewnie byłaby zdrowa. Dostała drgawek, przestała oddychać, dlatego ją zaintubowano. Podobno zdarzył się też wylew krwi do mózgu, dostała leki przeciwpadaczkowe" - wspomniała aktorka.
W tym samym wywiadzie Lucyna Malec przyznała, że koszty rehabilitacji nie są małe. Podkreśliła, że zdaje sobie sprawę z tego, że z uwagi na swój zawód jest w nieco lepszej sytuacji finansowej. Nie ukrywa jednak, że pomimo tego w wielu sferach jest ciężko. Aktorka nie jest zachwycona systemem wsparcia dla osób, które zajmują się dziećmi z niepełnosprawnościami. "Chciałabym, czego życzę wszystkim nam rodzinom osób niepełnosprawnych, żeby nasze państwo było silne i bogate. Żeby nam się żyło milej, bo opiekunom dorosłych niepełnosprawnych nie jest lekko. (...) Nawet patrząc na siebie, jako aktorki, która tyle lat gra w popularnym serialu, nie leżę na pieniądzach. Nie jesteśmy tak opłacani, jak aktorzy za zachodnią granicą. (...) Wiem jednak, że wiele osób jest w dużo gorszej sytuacji finansowej niż ja. (...) Zarabiam pieniądze, jestem w miarę zdrowa i daleka jestem od narzekania" - podsumowała w wywiadzie z "Faktem". Więcej ujęć Lucyny Malec z córką Zofią znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Lucyna Malec wychowuje córkę samodzielnie, ale nie została bez pomocy. Wsparcie okazali jej bliscy. W 2018 roku wyznała, że dużą rolę w jej życiu okazał aktor Paweł Wawrzecki, który również wychowuje córkę z niepełnosprawnością. Wraz z nim, swoją siostrą i jej mężem, a także dwiema przyjaciółkami, aktorka regularnie podróżuje za granicę. "Jest nam razem bardzo wesoło, a nasze niepełnosprawne dzieci czują się tam szczęśliwe, pływają w ciepłej wodzie. Tam odpoczywam i ja, i Zosia. To takie nasze ukochane miejsce na ziemi. A jednocześnie nie robimy przerwy w rehabilitacji, bo Zosia tam dużo się rusza. Ja mam zresztą taki imperatyw, żeby cały czas z nią ćwiczyć" - wyznała Lucyna Malec. ZOBACZ TEŻ: "Na Wspólnej". Lucyna Malec gorzko o serialowych zarobkach. "Nie leżę na pieniądzach"