W poniedziałkowy poranek media obiegła wiadomość, że Michał Marszał został zablokowany na Instagramie. Popularny satyryk, którego profil śledziło ponad 400 tysięcy osób, wyjawił, że dostawał wcześniej ostrzeżenia od Mety. - Dostałem wcześniej ostrzeżenie, ale z powodu mema, którego używam wielokrotnie, więc nie wiem, o co chodzi - powiedział w rozmowie z "Wyborczą". Teraz wygląda na to, że Meta po analizie postanowiła wycofać się ze swojej decyzji.
Wielu z nas codziennie przegląda InstaStories, a ponad 400 tysięcy osób chętnie patrzyło na to, co udostępnia Michał Marszał. Na profilu mogliśmy zobaczyć memy, aktualności ze świata polityki czy zabawne filmiki. Obserwatorzy często dzielą się z Marszałem swoimi pomysłami, a satyryk chętnie je udostępnia.
Nagle jego konto zablokowano, a o powodach spekulowano szeroko i intensywnie. Tymczasem okazuje się, że Michał Marszał odzyskał konto i przywitał się zdjęciem z podpisem "No elo, co tam?". Fotografię znajdziecie w naszej galerii na górze strony. Marszał wyjawił też, dlaczego dostał "bana". Chodziło o wstawiony przez niego filmik podpisany jako "Wal diabła w mordę (DISCO REMIX).mp3".
Okazuje się, że nagranie na tyle nie spodobało się firmie Meta, że postanowili zablokować konto Marszała. W komunikacie możemy przeczytać: "Wygląda na to, że udostępniasz lub wysyłasz zawartość, która może zachęcać do przemocy i niesie ze sobą ryzyko krzywdy fizycznej lub stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa". Influencer postanowił podziękować za słowa wsparcia, które wyraziło w sieci wielu, a wśród nich wymienił, m.in. profil Make Life Harder czy Gazetę.pl.
W sieci zawrzało, ale już wcześniej Marszał otrzymywał ostrzeżenia od Mety za "kontrowersyjne treści". W sprawie blokady postanowił wypowiedzieć się reprezentujący influencera Adam Liszewski. "Od kilku dni nasze treści, które nie były kontrowersyjne, a losowe, były oznaczane przez Instagram, tak naprawdę nie wiedzieć czemu. To się dzisiaj układa w całość, prawdopodobnie były to ataki zorganizowane. Nie wiemy, przez kogo te zgłoszenia były inspirowane, ale wielokrotnie mieliśmy liczne informacje, że nasza widoczność jest celowo ograniczana" - wyznał w rozmowie z Gazetą.pl.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!