8 kwietnia na antenie TV Republika zadebiutowała śniadaniówka "Wstajemy!". Gospodarzami programu zostali Anna Popek i Rafał Patyra, który zasłynął w mediach po skandalu obyczajowym. W pierwszym odcinku było źle - prowadzący "lewitowali" w studiu, które było oparte na green screenie. Wpadek nie zabrakło również w najnowszym odcinku wyemitowanym 12 kwietnia.
12 kwietnia obchodzony jest dzień czekolady. To właśnie to święto było tematem rozmów Anny Popek i Rafała Patyry z dietetyczką i cukierniczką. Rozmowa miała być miła, bo o słodkościach. Niestety, uniemożliwiły to błędy techniczne. Problemy zaczęły się, kiedy Popek i Patyra próbowali połączyć się ze znajdującą w drugim studiu znawczynią cukiernictwa - panią Martą. Połączenie z dietetyczką nie od razu się udało - zapadła niezręczna cisza, podczas której Popek uśmiechała się od ucha do ucha i starała się nawet nie mrugać.
Podczas kolejnego łączenia z mistrzynią cukiernictwa, prowadzącej puściły jednak nerwy. Znów pojawiły się błędy techniczne i gościni nie słyszała gospodarzy śniadaniówki, a dokładnie Anny Popek, która mówiła: - Pani Marto, czym pani poczęstowała naszych gości i dlaczego akurat takie ciasto? Pani Marto.... W końcu Popek nie wytrzymała i huknęła: - Pani Marto, śmiało proszę mówić! Co w tym ciastku jest! - mówiła podniesionym głosem. Po chwili sama zorientowała się, że zaliczono kolejną wpadkę, bo wspomniana pani Marta trzymała inne ciastko niż to, które znajdowało się w studiu, a o którym była mowa. - Pani Marto! Co tam jest? - dopytywała zniecierpliwiona prezenterka. Niezręczna cisza zapanowała też podczas kolejnego łączenia z panią Martą, kiedy dziennikarka się z nią pożegnała.
Problemy techniczne pojawiły się także kiedy Piotr Kieraga zapowiadał cześć informacyjną. Kiedy jeszcze mówił, włączył się już głos reportera, który przygotował reportaż na temat migrantów. Mina Kieręgi była nietęga. W pewnym momencie prezenter także coś próbował powiedzieć, ale wyciszono mu mikrofon.
Myślicie, że to koniec, żenujących sytuacji. Otóż nie. Popek i Patyra połączyli się z Karolem Kusiem (tu także dopadły ich problemy techniczne i zapadła cisza). Kuś z gitarą w dłoni zaczął śpiewać. "A dzisiaj piątek, piąteczek, piątunio - nareszcie, wszyscy go lubią. Nasz program i śpiew. Wstajemy i się wie. Dziś piątek, piąteczek, piątunio - nareszcie..." - śpiewał niezbyt czysto.
Moglibyśmy podsumować wpadki z tego jednego tylko wydania "Wstajemy" Telewizji Republiki, ale najlepiej nasze odczucia oddaje fragment z filmu "Kiler-ów 2-óch", kiedy Siara rozmawia z Wąskim" o "kilku niedociągnięciach".