W październiku 2007 roku Anglia znalazła się w półfinałach pucharu świata w rugby. Traf chciał, że odbywały się w Paryżu - w mieście, w którym książę Harry nigdy wcześniej nie był. A że tam 31 sierpnia 1997 roku zmarła jego matka, chciał przejechać przez tunel Pont de l'Alma. Na dodatek z prędkością stu pięciu kilometrów na godzinę, czyli taką, z jaką według raportu policji, miał w nim się poruszać samochód z księżną Dianą i Dodim Al-Fayedem w momencie wypadku. Młodszy syn królowej ludzkich serc i króla Karola III opisał to w swojej autobiografii "Ten drugi".
Książę Harry przez wiele lat wypierał śmierć ukochanej matki. W dzieciństwie tłumaczył sobie, że jego matka musi gdzieś żyć w ukryciu i doszło do tego, że zaczął w to wierzyć. Odejście księżnej Diany długo było dla niego tematem tabu. Gdy znalazł się już w Paryżu, potrzebował zobaczyć miejsce, w którym miała wypadek. Niespodziewanie przyszło rozczarowanie, bo francuski tunel nie okazał się straszny, jak go sobie wcześniej wyobrażał. Przypomnijmy, że księżna Walii przeżyła wypadek i zmarła kilka godzin później w szpitalu. "Kiedy samochód wjechał do tunelu, wychyliłem się do przodu, patrząc, jak światło zmienia się, nabierając wodniście pomarańczowej barwy, patrząc na przemykające obok nas betonowe filary. Liczyłem je, liczyłem uderzenia swojego serca, gdy tymczasem po kilku sekundach wynurzyliśmy się z drugiej strony. (...) Zawsze wyobrażałem sobie ten tunel jako jakiś zdradliwy korytarz, niebezpieczny z samej swojej natury, tymczasem był to krótki, prosty, pozbawiony ozdób tunel. Nie ma powodu, żeby ktokolwiek miał tu umierać" - napisał książę Harry w swojej książce.
Nie myśląc długo, poprosił swojego szofera o przejechanie tunelem raz jeszcze. Po rozczarowaniu zamiast ukojenia, na które liczył, przyszło ponowne uczucie straty i kolejny rozdział żałoby po zmarłej dziesięć lat wcześniej matce. Dziś już by się na to nie zdecydował. "Był to naprawdę zły pomysł. Powiedziałem sobie, że potrzebuję zamknięcia, ale w gruncie rzeczy wcale tak nie było. W głębi serca miałem nadzieję, że w tym tunelu poczuję (...) niedowierzanie. Wątpliwości. Tymczasem tej właśnie nocy wszystkie wątpliwości się rozwiały. Ona nie żyje, pomyślałem. Mój Boże, naprawdę odeszła na zawsze. Uzyskałem zamknięcie, którego udawałem, że szukam. Uzyskałem go w nadmiarze. A teraz już nigdy nie będę się w stanie tego pozbyć. Myślałem, że przejechanie tunelu położy kres albo zapewni krótką ulgę w bólu, który odczuwałem od dekady. Tymczasem przyniosło mi ból, część drugą - zdradził książę Harry. Po tych trudnych emocjach poszedł do baru. Czuł się tak źle, że próbował nawet wszcząć bójkę z miejscowymi mężczyznami.