Za nami kolejna gala rozdania Fryderyków. Triumfował Lech Janerka, który po 18 latach wrócił z albumem "Gipsowy Odlew Falsyfikatu". Artysta zgarnął aż pięć statuetek. Wokalista Vito Bambino nie miał tyle szczęścia. Mimo że w konkursie otrzymał rekordową liczbę ośmiu nominacji za swój album "Pracownia", to musiał obejść się smakiem. Bambino wrócił z piątkowej gali do domu bez żadnej statuetki. Artysta właśnie opublikował gorzkie podsumowanie gali. Nie gryzł się w język i otwarcie wyznał, jakie ma odczucia. Zapewnił, że "nigdy więcej jego twarz lub ksywa nie pojawi się w tym niereformowalnym cyrku".
Vito Bambino opublikował na Instagramie obszerny wpis, w którym podzielił się z fanami swoimi przemyśleniami związanymi z galą rozdania Fryderyków. Zaczął od przeprosin, zarówno zwracając się do samego siebie, jak i wiernych fanów, którzy od lat wspierają jego twórczość. W dalszej części wpisu wyjaśnił, że popełnił błąd, wierząc w sens tej imprezy. "W zeszły piątek byliśmy z załogą na rozdaniu Fryderyków - imprezie której nigdy wcześniej nie przypisywałem większego znaczenia… lecz nie tym razem. Po ośmiu nominacjach urodziła się we mnie myśl, że może nadszedł moment, w którym to ojczysta branża otwiera się na nas… na mnie. Dałem się omamić. Nawet czułem jakiś rodzaj dumy. Dosłownie na moment opuściłem gardę - tylko po to, by dostać plombę prosto w ryj. W sumie to bardziej serię uderzeń" - zaczął wokalista. W dalszej części wpisu Vito Bambino zapowiedział, że nie ma zamiaru więcej brać udziału w tym "cyrku". Artysta nie tylko otrzymał aż osiem nominacji, ale wystąpił także podczas gali. Na scenie zaśpiewał swój utwór "Etna".
Przepraszam i uroczyście ślubuję, iż NIGDY więcej nie pozwolę poddawać swój artyzm jakiejkolwiek ocenie gremium "specjalistów". Numery w przyszłości nie będą meldowane w ZPAV - co oznacza, że nigdy więcej moja twarz lub ksywa nie pojawi się w tym niereformowalnym cyrku
- oświadczył dobitnie Vito Bambino.
Na tym nie koniec. Vito Bambino ma w swoim domu dwie statuetki Fryderyków i oświadczył, że zamierza się ich jak najszybciej pozbyć. Artysta chce je wystawić na aukcję, a dochód przeznaczyć na cele charytatywne. "Mam dwa Fryderyki w domu - ale już niedługo. Let’s get rid of it. Wszystkim laureatom serdecznie gratuluję i błagam o zrozumienie (od tej maluśkiej części branży, którą lubię…), iż nie o was tutaj chodzi. Bądźcie dumni i utwierdzeni w swojej pracy. Należy wam się. Dla mnie te statuetki stały się meblem. I to takim z antykwariatu. Dlatego pieniądze, które wygenerują w licytacji, chciałbym przekazać do domu opieki ludzi starszych" - oświadczył Vito Bambino. Na koniec swojej wypowiedzi artysta uprzedził komentarze.
Wszystkim, którzy czytając myślą 'ale ból du**' - też tak bym to interpretował, więc nie widzę potrzeby przekonywania was, że jest inaczej, bo pewnie nie jest. W szczerej nadziei, że nikogo nie uraziłem. Przepraszam za turbulencje
- podsumował.
Wpis Vito Bambino wywołał sporo emocji wśród jego fanów, o czym najlepiej świadczą komentarze, które pojawiły się na Instagramie. Swoje trzy grosze dorzuciła wokalistka Kasia Lins, która w pewnym sensie zasugerowała, że Bambino potraktował zbyt poważnie całe wydarzenie, czym wywołała zagorzałą dyskusję. "Ej, to jest zabawa. Bez jaj. Kiss" - napisała. Pojawiły się także słowa wsparcia i zrozumienia dla wokalisty. "Vito, jesteś chyba jedyną osobą w branży, która zawsze mówi to, co myśli i nie patrzy na konsekwencje. Szanuję cię za to tu na maksa, bo niewiele osób, albo i nikt nie byłby w stanie się na to zdobyć", "Myślę, że po reakcji publiczności było wiadomo, jaki powinien być werdykt. Nie przepraszaj za to, bo pewnie każdy z nas w tym miejscu pomyślałby podobnie. Dziękujemy, że jesteś i tworzysz to dla nas", "Nie masz za co przepraszać, totalnie nie. Wszyscy widzieliśmy, jaki cyrk rozegrał się podczas tegorocznej "gali" (pisząc w cudzysłowie, bo to był raczej festyn błaznów). Masz serducha słuchaczy, a tylko to jest ważne" - czytamy w komentarzach.