• Link został skopiowany

Stelmaszyk zwolniony z popularnego serialu. Uznawali go wtedy za awanturnika i przez to uśmiercili

Bartosz Pańczyk
Był jednym z głównych bohaterów, ale musiał się pożegnać z rolą. Dlaczego? To serialowy Paweł Dunin z "Samego Życia" opowiedział dopiero po latach.
Krzysztof Stelmaszyk w teatrze.
Fot. Kapif.pl

Krzysztof Stelmaszyk urodził się 2 marca 1959 roku. Zagrał w takich produkcjach jak m.in. "Magda M"., "Złotopolscy", "Testosteron", "Och, Karol 2", "Pokaż, kotku, co masz w środku" czy "39 i pół", "Tango z aniołem", "Radio Romans", "Mamuśki", "O mnie się nie martw", "Dziewczyny ze Lwowa" czy "W rytmie serca". Największą popularność przyniosła mu jednak rola Pawła Dunina - redaktora naczelnego codziennej gazety w serialu Polsatu"Samo Życie". Niestety jego bohater szybko zmarł w wypadku samochodowym. Po latach okazało się, że to zasługa aktora, który się w niego wcielał.

Zobacz wideo Fabijański pyta, czemu go nikt nie kocha

Nie spodobała mu się brazyliada 

Krzysztof Stelmaszyk nie spodziewał się popularności "Samego Życia". Ta go trochę przytłoczyła. W pewnym momencie przy pracy przy serialu, aktorowi nie spodobały się scenariusze. Walczył jednak o ich poprawę. - Nigdy wcześniej tego nie mówiłem, ale sprawa już się dawno przedawniła, więc dziś już mogę odpowiedzieć na to pytanie. Scenarzyści "Samego życia" nie mieli ze mną łatwo. Nie chciałem wchodzić w model serialu brazylijskiego, który był proponowany przez producenta. Wychodziłem z założenia, że żyjemy w Polsce, a nie w Brazylii i opowiadamy historię dziejącą się w polskich realiach dla polskich widzów - mówił aktor w rozmowie z Plejadą w 2023 roku. Kłótni wtedy nie brakowało. - Buntowałem się, głośno mówiłem, co o tym sądzę, a nawet zmieniałem dialogi na planie. Oczywiście, miałem świadomość, że nie powinno się tak robić, ale czasem nie było innego wyjścia - dodał.

 

Wiadomo, czemu rozstał się z serialem

Aktor w czasie, gdy grał głównego bohatera w "Samym życiu", od dawna grał w "Złotopolskich". W serialu TVP2 wcielał się w kapitana Jerzego Wąsa, który był kochankiem Marty Gabriel. Dlaczego akurat serial Polsatu był dla niego problemem? Chodziło o specyficzną fabułę. - Uważałem, że polski widz jest bardziej wyrafinowany i nie kupi takiego banału, takiej łatwizny. Zależało mi na tym, by szukać prawdziwych zachowań i konfliktów, a nie wymyślonych i napisanych w kosmosie. Próbowałem proponować inne opowiadanie tej historii i inaczej grać - mówił na Plejadzie.

Mimo że był wyzwany na dywanik, miał dość. - Wiedziałem, że producent będzie chciał się mnie pozbyć. Zanosiło się na to już od dłuższego czasu. No i w końcu dostałem scenariusz odcinka, w którym mój bohater ma wypadek samochodowy i ginie. Trudno. Natomiast wiem, że ludzie później pisali listy do Polsatu z pytaniami, dlaczego tak się stało. Widzom to się nie spodobało. I, co zabawne, jakiś czas później stacja pozbyła się tego producenta, który odpowiadał za "Samo życie". Widocznie po czasie dojrzeli do tych samych wniosków, co ja znacznie wcześniej. (śmiech) - mówił. 

 

W teatrze wyszło podobnie

Kilkanaście lat później aktor został wyrzucony z warszawskiego teatru studio. Twierdził wtedy, że nie miało to nic wspólnego z jego pracą. - Mimo wszystko byłem zdziwiony tym, co się wydarzyło. Nie spodziewałem się, że dyrektor posunie się do czegoś takiego i zechce pozbyć się osób, które dostrzegały pewne nieprawidłowości w jego działaniu. Ale ta sprawa się jeszcze nie przedawniła, więc wolałbym do niej nie wracać. Człowiek, który mnie zwolnił, nadal sprawuje swoją funkcję. Niemniej jednak ja cały czas mam takie samo zdanie na temat tego, co siedem lat temu zaczęło dziać się w Teatrze Studio. Zresztą nie tylko ja, ale i wszyscy aktorzy, którzy wtedy odeszli z zespołu lub zostali zwolnieni - opowiadał w marcu 2023 roku. Zgłosił sprawę do sądu. - Jednak mimo że nie zrobiłem tego, co zarzucał mi dyrektor, sprawę w sądzie przegrałem i musiałem ponieść tego konsekwencje finansowe. Ale machnąłem już na to ręką… Wiem, jaka była prawda, mam czyste sumienie i mogę spać spokojnie - dodawał w tej samej rozmowie.

Nie ukrywał, że walka o prawdę kosztowała go wiele energii i stresu. - Dlatego chciałem jak najszybciej emocjonalnie się od niej odciąć. Po co miałbym się w tym dalej babrać? Trzeba robić inne rzeczy i otaczać się innymi ludźmi. Staram się chronić siebie i unikać sytuacji, które mogłyby mieć na mnie zły wpływ. Jak nie można się dogadać, to trzeba odpuścić, odejść i tyle. Po cholerę truć sobie życie - stwierdził.

Krzysztof Stelmaszyk na ściance.
Krzysztof Stelmaszyk na ściance.Fot. Kapif.pl
Bartosz Pańczyk

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: