Anna Wendzikowska podpadła niedawno opinii publicznej, kiedy zdradziła, że do szczęśliwego życia potrzebuje "40-50 tysięcy miesięcznie". Wypowiedź dziennikarki spotkała się z zarzutami o "odklejeniu" i raczej nie zaskarbiła jej nowych sympatyków. Jeden z ostatnich postów Wendzikowskiej na Instagramie może wskazywać na to, że prezenterka chce być bardziej przystępna dla odbiorców. Opublikowała osobliwy wpis, w którym przyznała się do "dłubania w nosie, drapania po tyłku i przeklinania".
"Dłubię w nosie, drapię się po tyłku, przeklinam…" - zaczęła Wendzikowska. Kolejno wylicza we wpisie rzeczy, które zdarza jej się robić. "Jak rano wstaję z łóżka, to jestem potargana i podpuchnięta. Robię błędy ortograficzne, zdarza mi się palnąć głupotę, kogoś skrzywdzić, stracić panowanie nad emocjami. Wielu rzeczy nie wiem. Czasami chodzę dwa dni w tym samym dresie, a rano nie biorę prysznica, bo mi się nie chce" - czytamy. Kolejno dziennikarka namawia obserwatorów, aby nie przejmowali się opinią innych i zaakceptowali swoją niedoskonałość. "Kiedyś bałam się, że ktoś odkryje, właśnie: co odkryje? Że jestem człowiekiem? Dziś jestem gotowa przyjąć każdą prawdę o sobie. W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami. Czas pożegnać toksyczny wstyd. Uznanie swojej niedoskonałości może być początkiem skutecznej zmiany tego, co zmiany jeszcze może wymagać" - podkreśla dziennikarka.
Wypowiedź Anny Wendzikowskiej u Żurnalisty o zarobkach wbiła kij w mrowisko. Wielu obserwatorów prezenterki wyraziło niesmak w komentarzach. "Muszę to napisać. Nie jest pani wstyd za stwierdzenie, ile kasy pani potrzebuje miesięcznie na życie? Po ludzku głupio w stosunku do osób schorowanych, emerytów i zwykłych Polaków? To przecież są ogromne pieniądze. Jakie wartości przekaże pani swoim córkom? Wartość pieniądza? Jestem załamana takimi wywodami" - napisała poruszona internautka pod jednym z postów Anny Wendzikowskiej. Na odpowiedź dziennikarki nie trzeba było długo czekać. Jesteście ciekawi? Wejdźcie tutaj.