Leon Niemczyk zmarł 29 listopada 2006 roku. Jedną z jego ostatnich ról jest Jan Japycz z serialu "Ranczo". Przed śmiercią aktor zmagał się z nowotworem płuc. Mimo tego, że z czasem bardzo osłabł, nie rezygnował z kariery aktorskiej niemal do końca. - Ja się nie boję. W moim wieku podobno nowotwór jest już niegroźny. Zresztą mam już 83 lata, to ile mi jeszcze zostało? - mówił w "Fakcie" niedługo przed śmiercią. Jego marzeniem było umrzeć na planie słynnej produkcji TVP1. Tak się jednak nie stało, a ostatni raz w "Ranczu" mogliśmy go zobaczyć w 21. odcinku.
Gdy u Leona Niemczyka wykryto chorobę, był w trakcie przygotowań do zdjęć do kultowego "Rancza". Jego choroba przysporzyła scenarzystom poprawek w scenariuszach. Wszyscy jednak pracowali zgodnie z wolą aktora i brali go pod uwagę w kolejnych odcinkach. - Były bardzo poważne problemy z panem Leonem. Nie wiadomo było, czy będzie w stanie grać, chociaż bardzo pragnął być na planie "Rancza" i nawet zwierzył się producentowi w jakiejś rozmowie, że chciałby umrzeć na planie tego serialu. A to by była okropna sytuacja - mówił Wojciech Adamczyk, reżyser "Rancza", w rozmowie z PAP. Niedługo przed jego śmiercią, do serialu wprowadzono brata Japycza, w którego wcielił się Franciszek Pieczka. Jego postać okazała się niezwykle pomocna, szczególnie w momentach, gdy Niemczyk nie mógł odegrać wcześniej przygotowanej sceny tak, jak zaplanowali scenarzyści.
Scenarzyści przygotowywali kilka wersji scenariusza, a ja się przygotowywałem do różnych wersji realizacji sceny, bo wszystko zależało od tego, w jakim w danym momencie stanie będzie pan Leon. Czy będzie mógł powiedzieć cały tekst przewidziany w scenie, czy tylko niektóre fragmenty, a może będzie tylko siedział, a tekst powie pan Franciszek Pieczka - opowiadał reżyser "Rancza".
Na początku pracy przy "Ranczu", scenarzyści nie przewidywali wprowadzenia brata Japycza do serialu. - Nikt nie przewidywał udziału Franciszka Pieczki w serialu "Ranczo" i tym bardziej w filmie fabularnym "Ranczo Wilkowyje". Pan Franciszek pojawił się zupełnie przypadkiem. Była to konsekwencja nieuleczalnej choroby, która zabierała w błyskawicznym tempie drugiego giganta polskiego filmu - Leona Niemczyka - wspomniał po latach Wojciech Adamczyk.