Krzysztof Daukszewicz jest znanym satyrykiem i komikiem. Przez lata pracował z różnymi stacjami telewizyjnymi w Polsce. W czerwcu rozstał się z TVN-em w atmosferze skandalu. Wszystko przez to, że w jednym z wydań "Szkła kontaktowego" satyryk bez większego zastanowienia, rzucił w kierunku Piotra Jaconia niesmacznym tekstem o zmianie płci, być może zapominając, że dziennikarz jest ojcem transpłciowej córki. Jednak to nie pierwsze jego głośne zwolnienie z telewizji. Teraz w rozmowie z Plejadą opowiedział o kulisach konfliktu z Niną Terentiew.
Kilkanaście lat temu Krzysztof Daukszewicz również musiał się rozstać z telewizją w atmosferze skandalu. Wszystko przez jeden występ na Festiwalu Kabaretu w Koszalinie. Satyryk był zresztą częstym bywalcem tej imprezy. Jednak wówczas na scenie pojawił się po raz ostatni. - Wywinąłem numer, po którym Nina (Terentiew - przyp.red.) mnie sczyściła. Ale, żeby była jasność, miałem świadomość, że ryzykuję - zaczął w rozmowie z Plejadą.
To było za czasów Leszka Millera i afery Rywina. Zrobiłem pastisz piosenki z serialu "Jan Serce", w którym zwracałem się do premiera: "Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd". Zaproszono mnie na letni festiwal kabaretowy do Koszalina. Pojawiła się prośba, żebym ze sceny nie nawiązywał do afery Rywina. No więc na próbie wykonałem inny utwór, a podczas właściwego występu – ten mój pastisz. Cztery tysiące ludzi w amfiteatrze śpiewało ze mną refren. Wszystko nadawane było na żywo, więc nikt nie mógł nic z tym zrobić - kontynuował.
Po koncercie miała podejść do niego Nina Terentiew i osobiście go zwolnić. - Na bankiecie po koncercie podeszła do mnie Nina Terentiew, z którą do tej pory spijaliśmy sobie z dzióbków, i powiedziała: "Panie Daukszewicz, nasze drogi się w tej chwili rozeszły". I rzeczywiście tak się stało - wyznał. Co ciekawe niedługo potem Polsat zaprosił go na inną imprezę. - Potem pewnie przez przypadek, ktoś z Polsatu zaprosił mnie na kabareton do Zielonej Góry. Widocznie Nina nie zauważyła mnie na liście wykonawców. Zaśpiewałem ze sceny: "Hańba, hańba, zdrada, zdrada" i tym ostatecznie pożegnałem się z tą telewizją - wspominał.
Prowadzący wywiad, nawiązując do ostatniego głośnego rozstania się Krzysztofa Daukszewicza z TVN-em, spytał satyryka, czy wyobraża sobie jeszcze powrót do telewizji. Jego odpowiedź może niektórych zaskoczyć. - Uchodzę w mediach za człowieka dosyć nieobliczalnego, ponieważ mnie do niczego nie można zmusić. Wylatywałem już prawie ze wszystkich telewizji. Śmieję się, że zostały mi jeszcze Republika i Trwam. Swoją przygodę z Jedynką i Dwójką zakończyłem jeszcze za pierwszych rządów PiS-u. Potem pożegnałem się z Polsatem, bo zadarłem z Niną Terentiew. A niedawno zaliczyłem odejście z TVN-u. Więc w pewnym sensie jestem człowiekiem wyzwolonym od mediów telewizyjnych - wyznał.