Matthew Perry największą popularność bez wątpienia zyskał za sprawą roli Chandlera Binga w kultowym serialu "Przyjaciele". Aktor przez wiele lat walczył z uzależnieniem od alkoholu oraz innych substancji odurzających. Wraz z końcem października bieżącego roku media obiegła smutna informacja o śmierci aktora. Dla wielu fanów produkcji była to druzgocąca wiadomość. Jak wynika z zagranicznych doniesień, policja odnalazła ciało gwiazdora w jego domu w Los Angeles. Śledczy podali, że przyczyną śmierci było utonięcie w wannie z hydromasażem. Oficjalnie uznano, że był to nieszczęśliwy wypadek. Nie wszyscy jednak wierzą w taki przebieg wydarzeń. Głos właśnie zabrała była dziewczyna Matthew Perry'ego. Kobieta rzuca nowe światło na sprawę.
Kayti Edwards ma zupełnie odmienne zdanie, niż funkcjonariusze policji. Była partnerka Matthew Perry'ego jest przekonana, że przed śmiercią aktor ponownie zmagał się z uzależnieniem. Swoją teorię przedstawiła na łamach zagranicznego czasopisma "Daily Mail". "Jest wiele rzeczy, które mi nie pasują" - opowiadała. Po czym dodała, że jej zdaniem aktor mógł przyjmować podejrzane tabletki w tygodniu poprzedzającym jego niespodziewaną śmierć. "Powiedzieli, że na miejscu zdarzenia nie było leków przeciwbólowych na receptę, co mnie nie dziwi, ponieważ nie zostawiał ich. Miał paranoję i brał wszystkie, żeby nie było żadnych dowodów, a potem szedł po więcej, kiedy był na to gotowy" - tłumaczyła.
Na tym jednak nie koniec. Kolejnym dowodem potwierdzającym tezę Kayti Edwards ma być to, że przed śmiercią aktor nazwał się w mediach społecznościowych "Mattmanem". Zdaniem jego byłej dziewczyny używał tego określenia tylko wtedy, gdy był pod wpływem narkotyków. "Byłam w pobliżu, kiedy ćpał, chociaż ja z nim tego nie robiłam, i kiedy mówiłam, że może powinien trochę przystopować z narkotykami, odpowiadał: Nie, jestem Mattman" - wspominała w tej samej rozmowie. Czy jej teoria może być prawdziwa? Tego na razie nie wiadomo. Na pewno przed śmiercią Matthew Perry nie przedawkował fentanylu, ani metamfetaminy. Natomiast na szczegółowe badania toksykologiczne będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Może to potrwać nawet kilka miesięcy.