Mąż Justyny Kowalczyk zginął 17 maja podczas zejścia ze szczytu Jungfrau. Kacper Tekieli chciał zrealizować projekt zdobycia wszystkich czterotysięczników. Informacja o śmierci obiegła media, 18 maja w dniu, kiedy odnaleziono jego ciało. Alpinista zmarł, robiąc to, co kochał najbardziej. W trakcie ostatniej wyprawy towarzyszyła mu żona oraz dwuletni syn. Justyna Kowalczyk w mowie pogrzebowej zaznaczyła, że z całych sił będzie się starała żyć, tak jak wcześniej nauczył ją ukochany mąż. "Będziemy żyć tak, jak Kacper nas nauczył. Nauczył nas, że trzeba żyć, bo życie jest za krótkie, żeby się przejmować pierdołami. Będziemy zdobywać góry" - zapowiedziała.
Była biegaczka narciarska skrupulatnie realizuje obietnicę złożoną zmarłemu mężowi. Co jakiś czas pokazuje w sieci, jak z synem bądź samotnie wybiera się na wyprawy i zdobywa kolejne góry. Jeszcze niedawno była we Włoszech, gdzie zdobyła sięgający ponad trzy tys. m n.p.m. szczyt w Dolomitach - Tofana di Mezzo. Na plecach niosła syna. Tym razem na jej profilu pojawiła się niezwykle poruszająca fotografia.
17 września, dokładnie cztery miesiące od śmierci Kacpra Tekielego, Justyna Kowalczyk opublikowała na Instagramie relację z Tatr. Na udostępnionym zdjęciu możemy zobaczyć szczyty gór. Trzeba przyznać, że tego dnia pogoda nie należała do najłatwiejszych. Niebo było dość zachmurzone, a nad górami rozciągała się gęsta mgła. "#cztery miesiące" - podpisała zdjęcie, upamiętniając zmarłego męża.
Kacper Tekieli został pochowany 30 maja bieżącego roku na Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku. Ostatnio Justyna Kowalczyk przekazała informację o tym, że już niebawem zostanie odsłonięta tablica mająca go upamiętnić. "23 września o godz. 12 na Symbolicznym Cmentarzu pod Osterwą odsłonimy tablicę Kacpra. Mój mąż był osobą skromną i daleką od megalomanii, jednak uznałam, że w ten sposób pamięć o nim i przede wszystkim o jego fantastycznych górskich wyczynach powinnam uczcić. Jestem z niego ogromnie dumna" - napisała na Facebooku. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.