• Link został skopiowany

Były operator TVN walczy ze stacją. W tle łamanie praw pracowniczych

Kamil Różalski pracował w TVN-ie przez 23 lata jako operator kamery. Teraz zarzuca stacji łamanie praw pracowniczych i walczy z byłym pracodawcą o ustalenie stosunku pracy oraz zaległe składki.
Kamil Różalski
Facebook

Ostatnio na jaw wychodzą kolejne problemy stacji TVN z byłymi pracownikami, którzy przez lata doświadczali łamania swoich praw pracowniczych. Ze stacją procesował się już operator Robert Wyczałkowski czy reporter TVN24 i "Faktów" TVN Robert Jałocha. Z kolei była producentka "Rozmów w toku" Jolanta Hofer wygrała ze stacją proces o ustalenie stosunku pracy. Teraz o podobny wyrok walczy operator Kamil Różalski.

Zobacz wideo Kalczyńska zmieszała się, gdy została zapytana o złe traktowanie w TVN-ie

Były operator TVN walczy ze stacją. W tle łamanie praw pracowniczych

Kamil Różalski pracował w stacji TVN przez 23 lata jako operator obrazu. Okazuje się, że przez lata był zatrudniony na tzw. "śmieciówce", czyli umowie o dzieło, choć wykonywał obowiązki typowe dla pracy na etacie. Co wiecej, wcześniej przez 15 lat był zatrudniony na umowę o pracę na czas nieokreślony. Jak sam twierdzi, zmienił jednak formę zatrudnienia pod wyraźną presją kierownictwa. Od 2019 roku walczy z byłym pracodawcą o ustalenie stosunku pracy i wypłacenie zaległych składek.

"Zostałem do tego zmuszony szantażem, że innej pracy nie znajdę. Nic się w moim przypadku się nie zmieniło – ten sam przełożony, taka sama praca, wszystko było identyczne, z wyjątkiem praw pracowniczych. Nie miałem prawa do urlopu, płatnego zwolnienia lekarskiego i musiałem więcej pracować za te same pieniądze. Od stycznia 2013 roku przestał obowiązywać ośmiogodzinny czas pracy - najpierw było 12 godzin, później dochodziło do absurdów, że pracowaliśmy przez 16-18 godzin" - mówił były operator w rozmowie z serwisem Wirtualne media.

Stacja TVN zastosowała wybieg prawny. Nie dojdzie do procesu?

Sprawę sądową założyła Państwowa Inspekcja Pracy, równolegle do niej toczy się spór z ZUS-em. Do tego do sprawy sądowej ze stacją dołączyła się prokuratura. Kamil Różalski zwrócił uwagę, że gdy to się stało, jego były pracodawca natychmiast podjął konkretne kroki w celu zawieszenia sprawy. Dla byłego operatora może to oznaczać, że nigdy nie dojdzie do procesu sądowego. "TVN po tym, jak prokuratura dołączyła się do sprawy, natychmiast złożył wniosek o zawieszenie postępowania sądowego do czasu rozstrzygnięcia odwołania od decyzji ZUS i uprawomocnienia się wyroku, czyli za wiele wiele lat. To wybieg prawny, który, jeżeli się utrzyma w mocy, może doprowadzić do tego, że nigdy nie odbędzie się proces między mną a TVN o ustalenie stosunku pracy" - powiedział.

Co więcej, stacja TVN żąda utajnienia procesu. W związku z tym Kamil Różalski zauważył, że choć stacja TVN występuje w obronie konstytucji, to jednak sama ją łamie. W tym wypadku mowa o złamanie 45. artykułu, który mówi, że "każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd". "Składając wnioski w sądach o wyłączenie jawności postępowania, pozbawia nas, osoby, które są ofiarami jego działań, prawa do rzetelnego i jawnego procesu. Efekt jest taki, że świadkowie TVN, a są to głównie osoby na kierowniczych stanowiskach, kłamią bezkarnie. Zrobię wszystko, żeby mój proces był jawny, nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby była wyłączona jawność postępowania" - podkreślił były operator kamery w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl.

Więcej o: