Iwona Wieczorek i jej historia od lat jest opowiadana we wszystkich mediach. Rodzina poszukiwanej wciąż szuka prawdy. Liczne przesłuchania, zbieranie dowodów oraz śledztwo w Zatoce Sztuki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Tymczasem za pomocą sztucznej inteligencji stworzono filmik na podstawie zdjęcia Wieczorek, w którym zaginiona "opowiada" swoją historię. Nagranie trafiło do internetu. Mama zaginionej Iwona Kinda wypowiedziała się na ten temat dla Faktu.
Część internautów jest przerażona nagraniem, w którym Iwona "wypowiada" następujący tekst:
Nie poznajesz mnie? Jestem Iwona Wieczorek. Dzisiaj opowiem ci moją historię. W lipcu 2010 roku wraz z kilkoma znajomymi postanowiliśmy wybrać się na imprezę do klubu Dream Club w Sopocie. Wieczorem nie bawiłam się dobrze. Z moimi znajomymi mieliśmy kłótnię. Około 2:50 opuściłam klub i poszłam na nadmorskie bulwary. Szłam do domu. Jednak nigdy nie dotarłam do domu, ponieważ zniknęłam w niewyjaśnionych okolicznościach.
Nagranie ma już trzy miliony wyświetleń. Pojawiły się pod nim następujące komentarze: "Odczułam mega niepokój, patrząc na to", "Przeraża mnie to, że to jest mówione w pierwszej osobie". Na profilu twórcy są dostępne także inne historie. Można znaleźć między innymi podobny filmik z Paulem Walkerem, zmarłym tragicznie aktorem znanym głównie z serii "Szybcy i wściekli".
Najważniejsze jednak jest to, co na temat nagrania uważają bliscy zaginionej. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak bardzo matkę Iwony musiało to zaboleć.
Dlaczego ktoś robi sobie żarty z ludzkiej tragedii?! – pyta zdruzgotana pani Iwona. – Dlaczego tego nie ściga się z urzędu, dlaczego to nie jest karalne? Dlaczego szasta się wizerunkiem mojej córki i rodzinną tragedią?" - mówi w rozmowie z Faktem.
W mediach aktualnie jest głośno o wyznaniu babci kolegi zaginionej, niejakiego Pawła P., który jako jedyny usłyszał zarzuty w sprawie. Mężczyzna utrudniał śledztwo. Z seniorką rozmawiał portal natemat.pl. Tak wspomina noc zaginięcia Iwony: "Wiem, że otwierał drzwi i wchodził. To było około czwartej - mówi. - Tak [był sam - red.]. Oczywiście. On zresztą nigdy tu nikogo nie przyprowadzał. A potem uchyliłam drzwi i on już później spał. Wszystko miał wygaszone. Potem miał zamknięte albo przymknięte drzwi i nie słyszałam, czy on gdzieś dzwonił". Kobieta uważa, że Paweł P. jest niewinny. Więcej o sprawie przeczytacie tutaj.