Kinga Rusin kilka dni temu opublikowała na Instagramie wpis, w którym w mocnych słowach powiedziała, co myśli o udziale rosyjskich sportowców w finale turnieju tenisowego Monte Carlo Masters. Była oburzona, że Andriej Rublow pojawił się na wydarzeniu. Nie przekonywał jej fakt, że Rosjanin jest przeciwny wojnie na Ukrainie. Na Instagramie, we wpisie, który został usunięty przez platformę, pisała: "(...) Każde zwycięstwo ruskiego sportowca jest nabojem do broni Putina! Każdy puchar karmi propagandę! Każdy medal uzasadnia "wielkość" całego narodu. Zbrodniarze podnoszą głowy, bo uważają się za lepszych. To niesprawiedliwe i niemoralne! Neutralne wypowiedzi Rubleva ("no war") niczego w tym względzie nie zmieniają". Teraz dziennikarka znów zabrała głos w sprawie obecności Rosjan na zawodach sportowych. Skłoniły ją do tego słowa Otylii Jędrzejczak.
Otylia Jędrzejczak 16 kwietnia pojawiła się w studiu "Gość Wydarzeń" w Polsacie. Prezes Polskiego Związku Pływackiego uznała, że jest przeciwna startom sportowców z Rosji i Białorusi w igrzyskach. Zaznaczyła jednak, że ci sportowcy, którzy nie popierają wojny, a którzy podpisaliby stosowną deklarację, powinni startować w zawodach.
Nie powinni sportowcy pokazywać swojego poparcia w stosunku do tego, co dzieje się na Ukrainie. Od zeszłego roku nic się nie zmieniło. Jest wojna i giną sportowcy, giną ich rodziny. Nie powinno być sportowców z literką "Z", pokazujących wsparcie dla tego, co się dzieje (...) Uważam, że ci sportowcy, którzy nie popierają wojny, powinni mieć możliwość startu pod flagą neutralną lub w ramach reprezentacji uchodźców, która wystąpiła już w 2021 roku w Tokio. (...) Jeżeli taki zawodnik podpisze deklarację, że nie popiera wojny, to też automatycznie sprzeciwia się temu, co się dzieje. (...) Powinniśmy dać szansę, ale to muszą być zawodnicy, którzy ewidentnie nie popierają tej sytuacji na Ukrainie - usłyszeliśmy.
Teraz do słow Otylii Jędrzejczak odniosła się na Instagramie Rusin. Dziennikarka twierdzi, że wypowiedź byłej pływaczki jest absurdalna. Nie zabrakło więc ironii i złośliwości. Była gospodyni "Dzień dobry TVN" wskazała, że fraza "No war" może być dla rosyjskich sportowców tylko pustymi słowami. Dalej było tylko mocniej.
Pytanie do Pani Otylii. Czy zgadza się, by deklarację doprecyzować (poniżej propozycja) i czy myśli, że w takiej formie rosyjscy sportowcy ją podpiszą? Bo przecież nie o świstek papieru i "czyste sumienia" działaczy i organizatorów zawodów tu chodzi, prawda? - ironizowała.
W dalszej części czytamy stworzone przez Rusin przykładowe oświadczenie, które mieliby według niej podpisać sportowcy z Rosji i Białorusi. Dziennikarka zwróciła przy tym uwagę, że sportowcy z tych krajów nie powinni też przyjmować gratulacji od władz rosyjskich czy białoruskich.
Nie popieram wywołanej przez mojego prezydenta, Władimira Putina, barbarzyńskiej wojny. Potępiam rosyjskie zbrodnie wojenne w Ukrainie, ludobójstwo cywilów, torturowanie jeńców, gwałty, porwania dzieci, bombardowania obiektów cywilnych. Sprzeciwiam się bezprawnemu okupowaniu przez Rosję terenów należących do niezależnego państwa, jakim jest Ukraina. Uznaję Krym za integralną część Ukrainy. Mówię "nie"bezprecedensowemu niszczeniu ukraińskiej infrastruktury gwarantującej ludności cywilnej prąd czy wodę. W przypadku zdobycia medalu nie odbiorę gratulacji i odznaczeń od władz mojego kraju, Rosji, dokonującego aktualnie zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości - czytamy.
Rusin zwróciła przy tym uwagę na absurdalność sytuacji. Trudno bowiem zweryfikować, czy podpisujący deklarację, faktycznie nie popiera wojny na Ukrainie. Pojawia się też inny problem - niektórzy sportowcy mogą nie chcieć podpisać takiego dokumentu w obawie o bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin.
A co w przypadku konkurencji, w których zabraknie ukraińskich sportowców, bo zginęli z rąk ruskich zbrodniarzy, broniąc swojej ojczyzny? Czy ta deklaracja wystarczy, czy powinniśmy ją wtedy rozszerzyć o kondolencje dla rodzin ofiar…?! Czy widać absurd całej sytuacji i jakichkolwiek deklaracji?! Wiadomo, że nie mogą tej deklaracji podpisać ze względu na swoje bezpieczeństwo, a z kolei bez podpisania takiego oświadczenia nie wiadomo, co naprawdę myślą i czy przypadkiem nie "miłują" pokoju w taki sposób jak sam Putin.
W komentarzach pod wpisem Rusin zawrzało. Jak to bywa w sieci, internauci szybko się podzielili na dwa obozy - zwolenników i przeciwników obecności Rosjan na igrzyskach olimpijskich. W przeważającej większości internauci zgadzali się jednak ze słowami Rusin. "Jak zwykle w punkt pani Kingo. Szkoda, że mamy tak mało ludzi z wyobraźnią" - pisali.