Netflix podjął się brawurowego zadania realizacji nowej wersji kultowego "Znachora". Ekranizacja z 1981 roku w reżyserii Jerzego Hoffmana to klasyka polskiej kinematografii. W kwietniu minie 41. rocznica premiery filmu. Historia o znanym chirurgu, który traci pamięć i po latach odnajduje córkę, oparta jest na powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Zgodnie z zapowiedziami, film w nowej wersji Netfliksa trafi na platformę streamingową już w drugiej połowie 2023 roku. W rolę głównego bohatera wcielił się Leszek Lichota. Przed aktorem jedno z największych wyzwań w karierze.
Reżyserem nowej wersji "Znachora" został Michał Gazda i będzie to jego filmowy debiut fabularny. Jak sam przyznał, poprzeczka postawiona jest wysoko, bo wersja sprzed lat jest legendą polskiej kinematografii.
Powieść Dołęgi Mostowicza i jej ekranizacja sprzed 40 lat jest bez żadnej przesady legendą polskiej pop-kultury. I teraz my dzięki platformie Netflix mieliśmy okazję zmierzyć się z tą legendą. Co było niewątpliwie wielkim reżyserskim przywilejem, ale też nie ukrywajmy, twórczą obawą. Igraliśmy przecież z narodowym wzorcem melodramatu. Dzięki wspaniałej ekipie poczucie odpowiedzialności nie krępowało, a kreacja wszystkich tych namiętności i dramatów przedwojennego świata okazała się prawdziwą artystyczną frajdą - powiedział Michał Gazda, reżyser Znachora w rozmowie z serwisem about.netflix.com.
W rolę Rafała Wilczura, czyli tytułowego Znachora wcielił się Leszek Lichota znany m.in. z serialu "Wataha". Aktor stanął przed bardzo dużym wyzwaniem. Jak sam przyznał, jak większość fanów filmu on też wyrósł na historii "Znachora".
Jestem z pokolenia, które wyrosło na historii profesora Wilczura. Bardzo się cieszę, że mogłem wcielić się w tak istotną postać dla polskiej kultury. Filmy kostiumowe są zawsze wyzwaniem, ale myślę, że reżyser i cała ekipa wspaniale odzwierciedlili estetykę lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Świata, w którym liczył się honor, etos pracy, empatia i romantyczna miłość - powiedział aktor w rozmowie z serwisem Netflix.pl.
Leszek Lichota opublikował na Instagramie ujęcie z nowego "Znachora". Przed aktorem spore wyzwanie. W filmie Jerzego Hoffmana z 1981 roku niezapomnianą kreację stworzył Jerzy Bińczycki. Jak pokornie przyznał sam Lichota, ma ogromny szacunek do filmu Jerzego Hoffmana, ale dzięki ekranizacji powieści przez Netfliksa historię Rafała Wilczura będzie mógł poznać świat. Film w dniu premiery pojawi się jednocześnie w ponad 190 krajach.
"Znachor" w 2023! Bardzo mi miło. Wiem, wiem ... wszyscy kochamy Bińczyckiego. Ja też, ale teraz tę piękną historię pozna cały świat. Kto będzie oglądać? - zapytał na Instagramie.
W komentarzach natychmiast odezwali się znajomi z branży.
Wspaniale! Kocham ten film. Mierzenie się z legendą pana Bińczyckiego… wyzwanie! Z pewnością będzie pięknie! Lechu, szacun - napisała Anna Dereszowska.
No panie szanowny... porwaliście się na świętość. Ciekaw jestem bardzo - skomentował aktor Sebastian Cybulski.
Więcej zdjęć znajdziesz w galerii na górze strony.
Co o nowej adaptacji "Znachora" sądzi Anna Dymna, która w wersji z 1981 roku wcieliła się w córkę głównego bohatera, Marysię Wilczur?
Wiem, że Netflix robi nowy film i wokół tego jest straszna burza. Trzymam za nich kciuki, żeby zrobili równie dobry film, który będzie pomagał ludziom zapomnieć o tym, co jest wokół złego. Pozwoli na chwilę wzruszyć się historią. Taka przygoda, jak moja w "Znachorze" - z tą ekipą, i z tym filmem - daje człowiekowi radość życia nawet w najgorszych momentach - wyznała w rozmowie z RMF FM.
Jak na informacje o nowej adaptacji "Znachora" zareagowali widzowie? Wygląda na to, że ciężko będzie dorównać kultowej wersji w reżyserii Jerzego Hoffmana. W komentarzach na Instagramie widzowie sami przyznają, że jedynym prawowitym Znachorem jest Jerzy Bińczycki i nie wyobrażają sobie nikogo innego w tej roli. Leszek Lichota ma w związku z tym ekstremalnie trudne zadanie. Czy mu podoła? Pozostało nam jedynie czekać na premierę. Biorąc pod uwagę jego wyśmienitą kreacją aktorską w serialu "Wataha", widzowie mogą się bardzo zdziwić.
Ale po co? Film z 1981 roku jest kultowy. Nie ma świąt bez "Znachora" w telewizji.
Dla mnie Znachor to tylko Jerzy Bińczycki. Z miłości do oryginału obejrzę, ale chyba nie pokocham.
Oryginału nie zastąpi nic ani nikt. Jak już bym miała wybierać, kto mógłby się tego podjąć, to właśnie Leszek Lichota mi tu pasuje jak najbardziej - czytamy w komentarzach.
Zobacz też: Leszek Lichota przez lata grał Grześka w "Na Wspólnej". Przeszedł metamorfozę i wcieli się w "Znachora"