Renata Dancewicz udzieliła w ostatnim czasie wywiadu, w którym opowiedziała o swoim podejściu do życia. Aktorka podzieliła się także osobliwą anegdotką, kiedy poszła do restauracji i wyszła bez płacenia. Jak się okazuje, zrobiła to z premedytacją.
Dancewicz w rozmowie z Agą Kozak w podkaście kobieta.gazeta.pl poruszyła temat prawdomówności. Aktorka przyznała, że chciałaby, aby ludzie byli w pełni szczerzy i nie czuli wstydu w przyznawaniu się do swoich mniejszych wykroczeń.
Życie byłoby o wiele fajniejsze i bylibyśmy bardziej szczęśliwi, gdyśmy nie bali się mówić pewnych rzeczy. Szczerość nie zawsze jest słabością. To, że ktoś lubi alkohol, pali papierosy, ukradł batona, zdradził żonę czy męża - takie rzeczy się zdarzają. Czy że uciekł z restauracji bez płacenia rachunku. Któż z nas nie zrobił takich rzeczy? Ja zrobiłam, dla sportu. Chciałam zobaczyć, czy potrafię i owszem, potrafię - wyznała Dancewicz.
W tym samym wywiadzie aktorka wyznała również, że nie przejmuje się opinia innych osób.
Jestem w stanie kogoś lubić czy podziwiać, nawet jeśli ktoś mnie nie lubi. Jeżeli komuś się coś nie podoba, to bardziej wierzę swojemu organizmowi, ciału i mózgowi niż komuś innemu. To jest być może zdrowy egoizm.
Przypominamy, że opuszczenie restauracji bez płacenia za zamówione produkty to wykroczenie, zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywną. Nierzadko również cenę za oszustwo klienta płaci obsługa lokalu, która musi opłacić kwotę z własnej kieszeni.