Marcin Dorociński nie zwalnia tempa. Od czasu pierwszego większego sukcesu ekranowego w "Pitbulu" Patryka Vegi z 2005 roku, w jego filmografii pojawiały się właściwie same hity i duże role. Teraz, na rok przed pięćdziesiątką, ma realną szansę na światową karierę. Zresztą, jego hollywoodzki sen zaczyna się już spełniać. Po udanym występie w serialu Netfliksa "Gambit królowej" (w którym podziwiały go miliony widzów, a nawet sam David Beckham) przyszedł czas na następną rolę, o której będzie głośno. Aktor pojawi się w kolejnej odsłonie przeboju "Mission Impossible" u boku Toma Cruise'a. Rola nie będzie pierwszoplanowa, ale znacząca. Nie ma obawy, że sceny z udziałem Polaka zostaną wycięte podczas montażu.
Jak wyliczył "Super Express", Dorociński grając w megahicie kina akcji, może liczyć na całkiem niezły zarobek. Na planie spędzi dziesięć dni zdjęciowych, co zdaniem tabloidu, zasili konto gwiazdora o jakieś 150 tys. dolarów, czyli ok. 750 tys. złotych.
Zdjęcia Marcina Dorocińskiego znajdziecie w galerii w górnej części artykułu.
Jednak nie gaża jest tu najważniejsza, a realizacja marzeń i ambicji:
Kiedy w 1996 roku pojawiła się pierwsza część serii MI, byłem jeszcze studentem (...) Toma Cruise'a widziałem w "Top Gun" i na plakatach u koleżanek, a plan filmowy zza okna przejeżdżając autobusem 119 obok @wfdif.chelmska21 przy Chełmskiej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że 26 lat później będę grał w ostatnich dwóch częściach sagi o Ethanie Huncie (...), powiedziałabym "Nie, to niemożliwe", popukałbym się po głowie i czym prędzej się oddalił - napisał na Instagramie.
Ponadto nowa rola będzie okazją, by po raz kolejny pokazać się międzynarodowej publiczności, zostać dostrzeżonym i być może otrzymać następne interesujące propozycje od reżyserów z zagranicy.
Trzymamy kciuki.
Zdjęcia Marcina Dorocińskiego znajdziecie w galerii w górnej części artykułu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!