Monika Richardson zabiera głos w sprawie afery mobbingowej. Mówi o problemach z szefową. "Nikt cię już nie lubi"

Dzięki odważnemu wpisowi Anny Wendzikowskiej o mobbingu w stacji TVN coraz więcej osób opowiada o własnych doświadczeniach. Tym razem głos zabrała Monika Richardson.

Na temat afery mobbingowej w TVN, którą w sobotę na Instagramie nagłośniła Anna Wendzikowska, wypowiada się coraz więcej osób związanych ze stacją i telewizją. Poparcie dla dziennikarki wyraziła m.in. Agnieszka Woźniak-Starak oraz byli pracownicy TVN. Teraz głos zabrała Monika Richardson. Co prawda dziennikarka nie pracowała stricte z TVN, tylko z TTV, stacją należącej do grupy, ale zmagała się z podobnymi problemami, co Wendzikowska

Zobacz wideo Monika Zamachowska i Konrad Wojterkowski zamieszkali razem!

Monika Richardson opowiada o własnych doświadczeniach z szefową stacji TTV

Dziennikarka kojarzona jest z mediami publicznymi. W TVP prowadziła program "Europa da się lubić", który przyniósł jej sławę. Richardson spróbowała sił także w mediach prywatnych. Zatrudniła się w TTV, stacji, która należy do grupy TVN. Nie zagrzała tam jednak miejsca. Wszystko przez mobbing słowny, którego doświadczyła po tym, jak na jaw wyszło, że spotyka się z aktorem, Zbigniewem Zamachowskim.

Miałam swój epizod w telewizji TTV, której ówczesna szefowa jest dzisiaj wysoko postawioną postacią w grupie. Zrezygnowałam nagle, w połowie ramówki, czym wzbudziłam święte oburzenie dyrekcji. I słusznie, to było nieprofesjonalne. Powód: już nie mogłam dłużej wytrzymać. Teksty typu: "nikt cię już nie lubi", "rozmieniałaś się na drobne", "twoje małżeństwo sprawiło, że widzowie cię znienawidzili" były na porządku dziennym - napisała w poście na Facebooku.

Richardson podała tylko dwa przykłady mobbingu, którego doświadczyła podczas rocznej pracy w stacji. Były związane z seksem i jej związkiem. Dziennikarka jest przekonana, że fragment jej wieczornego programu publicystycznego, którego tematem był seks po 40. i który trafił jako donos do mediów plotkarskich, był sprawką szefowej. Momentem, w którym powiedziała dość, był wywiad, który miała przeprowadzić z dziennikarką "Gazety Wyborczej"  Dominiką Wielowieyską. Jedno z ustalonych pytań miało dotyczyć wielkości przyrodzenia mężczyzn w różnych krajach Europy.

Trzeba było się natrudzić, żeby akurat ten fragment wieczornego programu na żywo nagrać i wysłać, gdzie trzeba, ale oczywiście pan producent, kolega pani dyrektor, wszystkiego się wyparł. Od tego czasu zostałam dla całej Polski tą, która "robiła to rano". Pewnego wieczora naszą gościną miała być Dominika Wielowieyska. Scenariusz dostałam poprzedniego dnia, razem z mapkami. Była tam np. mapka z małymi penisami naniesionymi na obrysy krajów europejskich. Pytanie do Dominiki miało brzmieć: Którzy Europejczycy mają największe f**ty (o, pardon, penisy) i o czym to świadczy. Zalała mnie fala zażenowania. Zadzwoniłam do pana producenta, a że nie było pola do dyskusji, odeszłam ze skutkiem natychmiastowym.

Na koniec dziennikarka zaapelowała, aby każdą historię opowiedzianą przez dziennikarzy stacji potraktować poważnie. O swoich doświadczeniach opowiedziała m.in. Joanna Jabłczyńska, Karolina Korwin Piotrowska czy Sebastian Wątroba.

Więcej o: