Jocelyn Wildenstein znana jest szerszemu gronu odbiorców jako niesławna "kobieta kot". Od lat uchodzi ona za jeden z najbardziej jaskrawych przykładów pokazujących, do czego mogą prowadzić nieudane operacje plastyczne i uzależnienie od chirurgicznego "poprawiania" urody. Przed operacjami była piękną blondynką o delikatnych rysach twarzy. Jak wyglądała wcześniej i co stało się powodem jej drastycznej przemiany?
Fatalna w skutkach przygoda Jocelyn Wildenstein z chirurgią plastyczną rozpoczęła się od niewinnego liftingu oczu. Była wówczas rok po ślubie z miliarderem francuskiego pochodzenia Alekiem Wildensteinem. Wychowany w Ameryce przedsiębiorca zajmował się handlowaniem dziełami sztuki, był właścicielem koni wyścigowych i kilku biznesów.
Pozornie prosty i nieszkodliwy zabieg stał się dla Jocelyn początkiem uzależnienia, którego skutki zna dziś niemal cały świat. Kilka lat po ślubie, na początku lat 70., w małżeństwie pary zaczęło się psuć. W poszukiwaniu sposobu na ratowanie małżeństwa celebrytka postanowiła odwołać się do zamiłowania ukochanego do tygrysów i sama upodobnić się do kota. Stopniowo coraz bardziej zaczęła ingerować w wygląd.
Po 21 latach małżeństwa doszło do rozwodu. Wedle słów miliardera drastyczna metamorfoza żony była jednym z powodów rozpadu ich związku:
Oszalała. Myślała, że będzie mogła naprawić swoją twarz, tak jak przemeblowujesz pokój, przestawiając mebel. Ale skóra tak nie działa. Nie chciała słuchać - twierdził.
Jakiś czas później "kobieta-kot" po raz kolejny się zakochała. Jej wybrankiem okazał się projektant Lloyd Klein, z którym w przyszłym roku świętować będzie dwie dekady razem.
Trudno jednak nazwać ich idealnie dobraną parą. Trzy lata temu Jocelyn została zatrzymana przez policję w swoim apartamencie w Trump World Tower pod zarzutem oszpecenia ukochanego. Ponoć miała mu grozić poparzeniem gorącym woskiem i pocięciem twarzy nożyczkami.
Jocelyn Wildenstein konsekwentnie zaprzecza, jakoby poddała się kiedykolwiek jakiejś operacji plastycznej. Twierdzi, że "egzotyczne" rysy twarzy zawdzięcza szwajcarskim genom. Ocenę wiarygodności jej słów pozostawiamy wam. W galerii znajdziecie więcej zdjęć "kobiety-kota". Naturalna piękność?