Więcej o filmach Patryka Vegi przeczytasz na Gazeta.pl
Patryk Vega przez lata pracy zawodowej zyskał tytuł jednego z najbardziej kontrowersyjnych twórców w Polsce. Reżyser nie boi się odważnych tematów, ale często sposób, w jaki je prezentuje, pozostawia wiele do życzenia. Tanie efekty specjalne, czy bazowanie na najniższych instynktach, to tylko niektóre z jego "tajnych" chwytów. Można nie lubić jego spojrzenia na kino, ale jedno trzeba mu oddać - od lat zapełniana sale kinowe podczas premier swoich wielkich produkcji. Specjalnie dla czytelników Plotka sprawdziliśmy, które filmy Patryka Vegi można nazwać ciekawą odmianą kina rozrywkowego. W naszym rankingu są też pozycje, których powinniście się wystrzegać.
Zestawienie otwiera ciekawa produkcja, która jak na swoje czasy, czyli 2005 rok była idealnym kinem gatunkowym. Mowa oczywiście o "Pitbullu". Patryk Vega pokazał wtedy, że potrafi zręcznie żonglować wątkami. Nie jest to wybitne kino, ale umówmy się, że w przypadku tego reżysera raczej nie mówi się o arcydziełach, a o filmach znośnych, które są w stanie, chociaż w niewielkim stopniu zainteresować widza. Tak było w przypadku tego obrazu. Kino sensacyjne w mrocznym klimacie ogląda się ciekawie i bez zażenowania, za co duży plus. Oczywiście warto w przypadku tej produkcji wspomnieć o fenomenalnej grze Marcina Dorocińskiego w roli Despero, czy nieugiętego Gebelsa granego przez Andrzeja Grabowskiego i Benka wykreowanego przez aktorskiego mistrza - Janusza Gajosa. Warto też wspomnieć o roli Weroniki Rosati, która w filmie Vegi po prostu rozkwita. Dżemma to pełnokrwista postać i jedna z lepszych filmowych kreacji aktorki. Chciałoby się wręcz napisać, że z taką aktorską obsadą, to nie mogło się nie udać, ale jego następne produkcje są idealnym przykładem na to, że dobrzy aktorzy nie zawsze uratują fatalny scenariusz i źle opowiedzianą historię.
Film, który wszedł na ekrany kin w 2020 roku, ogląda się z zainteresowaniem. Historia opowiada o relacji między braćmi, Pawłem i Piotrem Zawrotnym. Jeden z nich jest idealnym, zawsze pomocnym bratem, który gdy drugi trafia do więzienia, stara mu się pomóc za wszelką cenę. Nawet decyzja, którą podjął reżyser, że ten "grzeczniejszy" z braci będzie z zawodu policjantem, już nam sporo mówi o przewidywalności produkcji. Dobry brat zrobi wszystko, żeby ten drugi wyszedł z zakładu karnego. Co zaszkodzi ich relacji? Oczywiście: kobieta. Jak się kończy ta historia? Podobnie jak większość obrazów Patryka Vegi - bez zaskoczenia.
Sam pomysł reżysera na zrealizowanie filmu o silnych kobietach jest bardzo ciekawy. Brakowało w Polsce dobrego kina sensacyjnego, w którym główne skrzypce grałyby kobiety. Prawdopodobnie ten ruch sprawił, że wiele osób postanowiło się przekonać do kina Patryka Vegi. Brakuje w tej produkcji jednak pewnej spójności. Bohaterki są mocno przerysowane i grają bardzo stereotypowe, schematyczne wręcz postacie. Dialogi mogłyby być lepsze. Mimo to nie jest najgorzej.
Słabe kino, uproszczone do granic możliwości. Pomysł był podobny, jak w przypadku wcześniejszej produkcji: zróbmy film o kobietach, to będziemy mieli pełne sale i zadowoloną publiczność. Niestety efekty są mizerne. Miałkie wypowiedzi bohaterek, słaby scenariusz i... humor najniższych lotów. Niektóre wątki są całkiem dobrze opowiedziane, ale to wciąż za mało, żeby mówić o dobrym kinie. Ocena polega na wybieraniu między kiepskim, a trochę lepszym od najgorszego, filmem. Na uwagę zasługuje jednak Katarzyna Warnke, która zagrała w produkcji jedną z głównych bohaterek. Śmiało możemy powiedzieć, że rola Anki to jedna z najlepiej wykreowanych postaci w tym filmie.
To, że Patryk Vega jest bardzo płodnym reżyserem, już wiemy. W 2018 roku zdążył wyprodukować także "Plagi Breslau", które warto podkreślić - były oparte na całkiem niezłym scenariuszu. Realizacyjnie się trochę posypało, ale film potrafi wciągnąć. Opowieść o Helenie Ruś - w tej roli Małgorzata Kożuchowska, która musi schwytać mordercę, odpowiadającego za serię brutalnych morderstw. Widzowie mogą oglądać na ekranie historię, która tak naprawdę rozpoczęła się 300 lat temu. Dobra pozycja, ale ze zdecydowanie słabszymi kreacjami aktorskimi.
Jest to coś strasznego, wręcz okropnego. Nie usprawiedliwia tej komedii nawet czas, w którym została zrealizowana. Żeby stwierdzić, z jakim filmem będziemy mieli do czynienia w kinie, wystarczy obejrzeć trailer "Last Minute". Prostackie poczucie humoru, słabe dialogi i z każdą minutą coraz mocniej odczuwalna groteskowość sprawia, że nie da się obejrzeć tego "dzieła" bez odruchu wymiotnego. Nie pomógł tutaj nawet Wojciech Mecwaldowski. Całość zawstydza i powoduje wypieki na twarzy. Do oglądania tylko na własną odpowiedzialność!
Jak z poważnego tematu stworzyć papkę tabloidową, snutą z domysłów i skandali? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w "Botoksie". To, że jest to zły film, nie trzeba nikomu przypominać, ale warto podkreślić, ze sposób, w jaki została przedstawiona służba zdrowia, absolutnie zasługuje na potępienie. Retoryka antyaborcyjna, czy scena seksu kobiety z owczarkiem niemieckim, to najszkodliwsze elementy tej produkcji.
Gdyby w piekle było specjalne miejsce dla najgorszych produkcji filmowych, to "Ciacho" byłoby gdzieś na samej górze. Straszne, nieudolne gagi, "drewniane" dialogi i... Tomasz Karolak. Niby obsada nie najgorsza, bo Marta Żmuda-Trzebiatowska, Danuta Stenka, Marieta Żukowska i Paweł Małaszyński, ale przez fatalny scenariusz i teksty wyciągnięte rodem ze słabych, internetowych memów - wyszło źle. Jest to zdecydowanie najbardziej żenująca produkcja Patryka Vegi.