Zacznijmy od początku. W 2007 i 2008 roku Britney Spears przeszła załamanie nerwowe. Sąd uznał gwiazdę za niezdolną do zarządzania własnym życiem i finansami, w związku z tym została objęta "opieką" kontrolowaną przez jej ojca, Jamiego Spearsa. Wielu fanów uważało, że nie jest to opieka, a niewola, gdyż ojciec piosenkarki kontrolował jej każdy, nawet najbardziej intymny aspekt życia. Choć Jamie Spears zajmował się córką od wielu lat, to o tej sprawie zrobiło się wyjątkowo głośno w czerwcu bieżącego roku. Wówczas wokalistka po raz pierwszy od dawna opowiedziała swoją wersję wydarzeń, która wstrząsnęła całym światem. Brit po dwóch latach od ostatniej wizyty w sądzie, podczas której - jak twierdzi - nie została wysłuchana, znów zabrała głos. Artystka powiedziała, że kuratela przynosi jej więcej złego niż dobrego, a ostatnie lata pod opieką ojca były wyjątkowo trudne, a ona "czuje się jak niewolnik". Zapewniła też, że zależy jej na tym, by uwolnić się od ojca i całkowicie pozbyć się kurateli.
Na jaw wyszły szokujące szczegóły kurateli. Britney Spears była zmuszana do występowania z 40-stopniową gorączką, ojciec wydzielał jej pieniądze, zabronił też usunięcia wkładki wewnątrzmacicznej, przez którą nie mogła zajść w ciążę. To nie wszystko. Spears ujawniła także, że przez lata była faszerowana lekami - w tym silnym lekiem stabilizującym nastrój - litem.
Po tych wyznaniach wokalistki masa jej fanów zaczęła jeszcze głośniej mówić o ruchu #FreeBritney, który miał pomóc artystce w odzyskaniu wolności. Dołączyły się do niego także osoby ze świata show-biznesu, np. Madonna, Doda i Justin Timberlake. Mimo to ojciec piosenkarki był niewzruszony. Jamie Spears za pośrednictwem swoich prawników wysłał do mediów oświadczenie, według którego było mu "przykro, że jego córka tak bardzo cierpi".
Przypomnijmy, że James Spears nadużywał alkoholu, kiedy Britney była dzieckiem. Ma za sobą nawet dwa odwyki. Jak podawał "New York Times", w 2014 roku piosenkarka powiedziała o tym w sądzie. Wówczas Jamie Spears został niespodziewanie zbadany na obecność alkoholu we krwi. Okazało się, że nie był pod jego wpływem. Mężczyzna jednak nie zgodził się już na kontynuację takich badań, a prośby Britney były od lat lekceważone przez sąd. Nowe zeznania gwiazdy popu też nic nie zmieniły, bo sąd odrzucił jej wniosek o odsunięcie Jamiego Spearsa od jej majątku i pozbawienia go możliwości sprawowania kurateli.
Choć Britney mogła liczyć na wsparcie ze strony fanów, to nie ze strony bliskich. Okazało się, że ze swojego stanowiska zrezygnował Larry Rudolph, wieloletni menadżer piosenkarki, a następnie, przez oświadczenie wygłoszone przed sądem przez wokalistkę, jej prawnik, Sam Ingham, też postanowił zakończyć współpracę z gwiazdą. Wtedy z pomocą przyszła matka wokalistki. Lynne Spears złożyła do sądu prośbę o to, by sąd nie wybierał za jej córkę kolejnego adwokata. Chciała, aby to Britney sama zdecydowała, kto ma ją reprezentować. Wniosek Lynne Spears został pozytywnie rozpatrzony.
Wkrótce okazało się, że nowym adwokatem Britney Spears został Mathew Rosengart. Prawnik jest jednym z najlepszych w Hollywood - reprezentował m.in. Seana Penna i Bena Afflecka. W lipcu Rosengart wyznał przed Sądem Najwyższym w Los Angeles, że w walce o wolność Spears będzie nieugięty.
Ja i moja firma działamy sprawnie i dynamicznie, aby złożyć wniosek o usunięcie Jamiego Spearsa (z roli kuratora - przyp. red.), chyba że sam zrezygnuje - zapowiedział.
Ku zaskoczeniu wielu osób Jamie Spears zdecydował, że "dla dobra córki" oficjalnie zrezygnuje z pełnienia nad nią kurateli. Prawnik Jamiego Spearsa już złożył odpowiednie dokumenty. Nie wiadomo jeszcze, kiedy rezygnacja nabierze mocy prawnej, jednak rozprawa, na której mają zostać omówione szczegóły rezygnacji z kurateli przez ojca Britney Spears, przewidziana jest na wrzesień.
Skąd taka zmiana zachowania u Jamiego Spearsa? Powodów może być kilka. Nie da się ukryć, że spory wpływ mógł na niego wywrzeć ruch #FreeBritney, o którym w ostatnim czasie było niezwykle głośno. Przyznała to Vivian Thoreen, prawniczka mężczyzny, który choć rezygnuje "dla dobra córki", to nie jest przekonany, że to, co robi, jest słuszne.
Nie ma podstaw do tego, aby usunąć lub zawiesić pana Spearsa ze sprawowania kurateli i jest wysoce dyskusyjne, czy byłoby to dobre dla jego córki. Niemniej jednak pan Spears wie, że publiczna walka z jego córką nie wpłynie pozytywnie na jej samopoczucie. Mimo że kwestionujemy prośbę złożoną w petycji, pan Spears zamierza współpracować z sądem i nowym prawnikiem Britney. (...) Pan Spears jest nieustannym celem nieuzasadnionych ataków i dlatego nie wierzy, że publiczna bitwa z jego córką o jego ciągłą służbę i opiekę nad nią pozostaje w jej najlepszym interesie - podaje TMZ.
Warto też zwrócić uwagę, że ruch #FreeBritney trwa już od dłuższego czasu, a mimo to Jamie Spears był dotychczas nieugięty. O swojej rezygnacji z pełnienia kurateli poinformował niedługo po tym, jak jego córkę zaczął reprezentować Mathew Rosengart, jeden z najlepszych prawników w Hollywood. Być może to tylko przypadek, ale może Rosengartowi udało się przedstawić dowody, że ojciec piosenkarki działa na jej niekorzyść i dlatego Jamie Spears podjął taką, a nie inną decyzję, by jednak nieco się wybielić i wyjść z twarzą, o ile w tym przypadku tak można?
Pozostaje też możliwość, że faktycznie Jamie Spears w końcu zrozumiał, że jego córka cierpi i faktycznie, tak jak zapewnia, dla jej dobra postanowił, że nie będzie ingerować już w jej życie. Jakie macie przemyślenia odnośnie do tej sytuacji?