Jan Kulczyk do śmierci przodował na listach najbogatszych osób w Polsce. Wyjątkiem był 2007 rok, kiedy to "Wprost" sklasyfikował go dopiero na dwunastej lokacie. Po śmierci majątek przypadł w spadku jego dzieciom, w tym Dominice Kulczyk. W najnowszym wywiadzie dla "Forbesa" zdradziła, czy ranking, w którym od jakiegoś czasu sama się znajduje, robi na niej wrażenie.
W ostatnim zestawieniu Dominika Kulczyk znalazła się na piątym miejscu z majątkiem 7,5 mld złotych. Jak jednak przyznała w rozmowie z rozmowie z magazynem, fakt ten nie robi na niej wrażenia. W przeciwnym przypadku nie rozdzielaliby spadku między siebie a brata, bojąc się braku pewnej nobilitacji.
Ale to tylko ranking, nie można myśleć tymi kategoriami, bo to ogranicza. Gdyby był dla mnie ważny, nie podzieliłabym się z bratem majątkiem z obawy, że oboje spadniemy z piedestału – powiedziała "Forbesowi".
Kulczyk przyznała również, że przez wiele lat nie miała świadomości, że jej rodzina jest bardzo bogata. Uświadomił ją dopiero "Wprost", który stworzył pierwsze tego typu zestawienie. Nie przypadło ono wtedy do gustu ówczesnej żonie przedsiębiorcy, Grażynie Kulczyk.
Zawsze miałam poczucie, że mam świetnych rodziców, najlepszych, jacy mogli mi się zdarzyć i nie miał tu żadnego znaczenia nasz status materialny, bo jako dziecko nie odczuwałam go aż tak mocno, choć oczywiście czułam, że niczego nam nie brakuje. O tym, że mój tato jest najbogatszy w Polsce, dowiedziałam się w wieku 15 lat, gdy "Wprost" zrobił pierwszy taki ranking. Moja mama była poważnie zatroskana, że pozwalamy umieścić się "na świeczniku". Tata zaczął się wszystkim z bogactwem kojarzyć i my, jako rodzina, zaczęliśmy być przez ten pryzmat postrzegani – zdradziła Dominika Kulczyk.
Podkreśliła też, że sama nigdy też nie chciała być postrzegana jako "miła dziewczynka od wydawania kasy". Dążyła do czegoś więcej, zwłaszcza że musiała poradzić sobie w świecie biznesu zdominowanym przez mężczyzn. Poza tym udziela się charytatywnie, czego efektu można było oglądać w programie "Efekt Domina".