"Osiecka" przyciągnęła przed telewizory miliony widzów, którzy z zaciekawieniem poznawali losy słynnej polskiej poetki, Agnieszki Osieckiej. Serial TVP od początku budził duże kontrowersje, szczególnie w zakresie przedstawienia życiorysu pisarki. Po emisji ostatniego odcinka widzowie byli jeszcze bardziej podzieleni, a upust emocjom dali w mediach społecznościowych. Zarzuty wobec produkcji ma również sopocki Teatr Atelier, którego patronką jest właśnie Osiecka.
W połowie lutego TVP wyemitowało ostatni odcinek głośnego serialu biograficznego "Osiecka". Losy najsłynniejszej polskiej autorki tekstów piosenek widzowie poznawali od grudnia 2020 roku. Produkcja od początku budziła kontrowersje. Część widzów z zachwytem przyglądała się telewizyjnym losom Osieckiej, natomiast inni zarzucili TVP manipulacje:
Po emisji tego serialu zlikwiduję z poczuciem ulgi TVP - nigdy więcej. Manipulacja, kłamstwo, złe intencje. Znakomita Popławska i na tym koniec.
Mam wrażenie, że producenci serialu pokazali tylko jedną twarz Agnieszki, pijąco-płaczącą. A była skomplikowaną, nietuzinkową kobietą z bogatym wnętrzem - piszą oburzeni internauci.
Zobacz też: Wszyscy mężczyźni Agnieszki Osieckiej
Niektórzy uważają, że autorzy serialu skompromitowali poetkę, piorąc brudy z jej przeszłości na oczach widzów:
Dlaczego zrobiono to Osieckiej? Odarto ją z nimbu tajemniczości, była postrzegana jako ktoś wielki, nietuzinkowy. Brzydki film, nawet jeśli taka była, to nie wyciąga się takich brudów rodzinnych - czytamy na Facebooku.
Serial "Osiecka" zebrał jednak także dobre recenzje. Widzowie docenili szczególnie grę aktorską Magdaleny Popławskiej:
Końcowe wykonanie Edyty Geppert ścisnęło mocno gardło. Fenomenalna gra Magdaleny Popławskiej, Marysi Pakulnis. Chyba każdy się dziś wzruszył. Doskonale zrobiony serial.
Czekałam na ten serial. Szkoda, że było tak mało odcinków. Chciałabym więcej i więcej.
Dziękuję TVP za naprawdę udaną produkcję, która wciągnęła mnie i przybliżyła postać, którą myślałam, że znam gazet i książek, a jednak odkryłam na nowo - piszą na Facebooku internauci.
Po obejrzeniu ostatniego odcinka serialu zarząd fundacji Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie wydał w tej sprawie nawet oświadczenie. W dokumencie czytamy:
Po obejrzeniu 13. odcinka serialu "Osiecka" czujemy potrzebę podzielenia się z opinią publiczną następującymi spostrzeżeniami: Prawie wszystkie sceny pokazane w tym odcinku dotyczące Teatru Atelier w Sopocie i osoby André Ochodlo są albo całkowicie, albo w przeważającej mierze fikcją, i nie mają nic wspólnego z historyczną prawdą - piszą przedstawiciele teatru.
Już w styczniu pisaliśmy z kolei, że uwagi do serialu ma Maja Frykowska, wnuczka Wojciecha Frykowskiego, który przez rok był mężem Osieckiej. Kobieta alarmowała, że w wielu aspektach produkcja mija się z prawdą. Zdaniem "Frytki" TVP pokazała jej dziadka jako podrywacza, który nie liczył się z uczuciami Osieckiej. W rzeczywistości wobec kobiet miał być "nonszalancki", a po rozstaniu "próbował odzyskać Osiecką".