W dobie mediów społecznościowych bycie influencerem to jedna z bardziej rentownych profesji. Promowaniem ubrań i kosmetyków na Instagramie zajmują się już nie tylko celebryci, ale też "normalni ludzie", którzy od podstaw budują swoją pozycję w social mediach. Wśród nich jest też Iwi Malinowska. Co prawda jej konto obserwuje "tylko" kilkanaście tysięcy osób, a ta liczba i tak otworzyła drzwi do nawiązywania współprac z markami. Jeden z ostatnich postów sponsorowanych na profilu Malinowskiej odbił się bardzo dużym echem w sieci.
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że niemal co drugi post na Instagramie to mniej lub bardziej udana reklama. Zdarza się, że influencerzy wykorzystują swoich bliskich do promowania opłaconych produktów. Iwi Malinowska poszła jednak o krok dalej i w poście sponsorowanym przez znaną markę obuwniczą wspomniała swoją nieżyjącą mamę.
Wpis Malinowskiej nie spotkał się ze zrozumieniem internautów. Wiele osób zarzucało jej zbyt nachalną reklamę oraz wykorzystywanie śmierci mamy do celów czysto zarobkowych. Influencerka nie pozostała obojętna na krytykę. Szybko usunęła post, a następnie opublikowała mini oświadczenie.
Wczoraj ktoś sobie postanowił wyładowywać swoje frustracje, mówić mi co mam robić, co publikować, jakie moje treści są żenujące itp. Chciałam tutaj dać znać, że to moje konto, będę tutaj publikować to, co chcę i to, co mi się podoba, bo mogę - czytamy.
Co więcej, Malinowska zmieniła ustawienia prywatności swojego konta na Instagramie. Jej posty widzą tylko osoby, które otrzymają zgodę na zaobserwowanie.
Myśleliśmy, że "kreatywność" influencerów już nas nie zaskoczy. Niestety byliśmy w błędzie.