Ostatnie cztery lata życia Nicka Gordona nie należały do łatwych. Przez cały czas musiał mierzyć się z oskarżeniami, że przyczynił się do śmierci swojej ukochanej. Ponadto miał problemy z alkoholem oraz narkotykami i choć jego współpracownicy zapewniali, że wyszedł na prostą, ostatnie wydarzenia temu zaprzeczają. Mężczyzna zmarł bowiem 1 stycznia.
O śmierci przyrodniego brata i partnera zmarłej cztery lata temu córki Whitney Houston poinformował na Twitterze Jack Walker Jr.
Boże, dlaczego musiałem stracić mojego brata w Nowy Rok. Wszystko, co mogę zrobić, to płacz.
Brat Nicka był przy nim do ostatniej chwili. Ostatnie kilkadziesiąt godzin spędził przy jego łóżku, kiedy ten był hospitalizowany.
Informacje o śmierci potwierdził również prawnik zmarłego, choć nie podał oficjalnych przyczyn tragedii.
Pomimo wszystkich wyzwań, przed którymi Nick stanął w ciągu ostatnich kilku lat, mogę szczerze powiedzieć, że ciężko pracował, aby podnieść głowę i zachować trzeźwość i że naprawdę pragnął szczęśliwego, zdrowego życia z rodziną bardziej niż czegokolwiek innego.
Jak jednak donosi Daily Mail, Nick miał mieć serię ataków serca, które okazały być się tragiczne w skutkach.
Jak powiedział nasz informator, Gordon miał serię zawałów serca po tym, jak został zabrany na oddział intensywnej terapii na Florydzie.
Przypomnijmy, Gordon został oskarżony przez bliskich Bobbi Kristiny Brown o "doprowadzenie do jej do śmierci przez zaniedbanie". Zdaniem rodziny zmarłej chłopak podał dziewczynie "toksyczny koktajl leków", a potem "włożył do wanny twarzą do dołu". Nick przegrał proces i musiał wypłacić rodzinie 36 milionów dolarów odszkodowania.
CW
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!