Jak wyglądały ostatnie dni Kory przed śmiercią? Miała jedno życzenie. "Nie chciała odchodzić w szpitalu"

Kora zmarła 28 lipca o 5:30 w swoim ukochanym domu na Roztoczu. Ostatnie dni spędziła z najbliższymi. Nie chciała umierać w szpitalu.

To ogromny cios dla wielu Polaków. Legendarna wokalistka, poetka, malarka i artystka przez duże "A", Kora zmarła w sobotę nad ranem. O śmierci poinformował jej mąż, Kamil Sipowicz. 

Na końcowej drodze towarzyszyła jej rodzina, przyjaciele i wiele oddanych osób. W tę długą walkę zaangażowanych było wiele najlepszych szpitali, lekarzy, pielęgniarek i opiekunów, za co im z całego serca dziękujemy. Kora dawała ludziom miłość i otoczona była miłością. Zawsze będziemy ją kochać - czytamy na Facebooku.

Jak informuje "Fakt", stan zdrowia Kory pogorszył się już na początku roku. Wtedy pojawiły się kolejne przerzuty, a wokalistka musiała przejść skomplikowaną operację na otwartym mózgu. Ale mimo spadku sił, nie zamierzała się poddać. 

Ostatnie chwile przed śmiercią Kory 

Ponad tydzień temu stan Kory znów się pogorszył. Nieprzytomna wokalistka trafiła do szpitala. Niestety, ale lekarze nie potrafili jej już pomóc. Jak donosi "Fakt", Kora przyjęła ostatnie namaszczenie, a Kamil Sipowicz zabrał ją do domu. Artystka miała życzenie, by nie umierać w szpitalu. 

Ona zawsze powtarzała, że jeśli nie będzie już dla niej szans, woli umrzeć w domu, wśród bliskich. Nie chciała odchodzić w szpitalu, przypięta do aparatury sztucznie podtrzymującej życie. Do ostatnich chwil poza rodziną i przyjaciółmi czuwały nad nią pielęgniarki – mówi informator "Faktu".

Walka Kory z chorobą nowotorowąWalka Kory z chorobą nowotorową fot.AKPA

Choroba Kory

Kora dowiedziała się, że choruje na nowotwór jajnika z przerzutami pod koniec 2013 roku. Jednak już wcześniej miała problemy ze zdrowiem. 

Pół życia zjadałam tony proszków przeciwbólowych. Mój lekarz, którego znam od lat, nie przeoczył tego, on to zlekceważył. Nie zlecił przede wszystkim badań, które zleciła inna lekarka. Dzięki niej zrobiłam testy BRC1 i BRC2, a potem lekarz mi powiedział: to choroba śmiertelna i nieuleczalna. Dlatego nieprawdopodobnie słabłam przez te wszystkie lata. Ból mnie zginał do ziemi. Po tygodniu od diagnozy byłam na stole operacyjnym – przytacza słowa Kory "Fakt".

Diagnoza nowotworu była dla niej wstrząsem. Kora przeszła kilka poważnych operacji i kursy chemii. Jej mąż, Kamil Sipowicz ratował ją kilka razy. 

Kiedyś po chemioterapii Kora tak wymiotowała, że o mało nie umarła z odwodnienia. Gdyby operacja nota bene mistrzowsko przeprowadzona przez doktora Pukaluka w Zamościu spóźniła się dziesięć minut, Kora mogłaby nie żyć – mówił w "SE".

Przełom nastąpił w 2016 r., kiedy Kora odzyskała siły. To wtedy zaczęła walczyć nie tylko o siebie, ale o zdrowie i życie innych kobiet, które zmagają się z nowotworem. Kora zwracała się do NFZ o refundację leku na raka jajnika. Jego miesięczna dawka kosztowała aż 24 tysiące złotych. Udało się - w 2016 r. Olaparib stał się lekiem refundowanym.

Kora myślała nawet o powrocie do pracy. Niestety, już nigdy nie wystąpi na scenie. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się pogrzeb wokalistki.

Bliskim Kory składamy najszczersze kondolencje.

JT

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.