• Link został skopiowany

Kulisy afery z Dodą. To znajduje się w aktach sprawy

W styczniu br. Doda i Emil Stępień zostali prawomocnie skazani za to, że przed laty za pomocą pośredników próbowali wywrzeć presję na byłym narzeczonym Rabczewskiej, Emilu Haidarze. Ze względu na groźby, Haidar zdecydował się zgłosić sprawę na policję. Reporter Gazety.pl przyjrzał się aktom sprawy.
Doda prawomocnie skazana. To zeznał jej były partner. 'Odwiedziło mnie czterech smutnych panów'
Fot. KAPIF.pl

Doda i Emil Haidar spotykali się od końcówki 2014 roku. W lipcu 2015 roku doszło do zaręczyn, a już w listopadzie para zdecydowała się na rozstanie. Po dwóch latach Rabczewska związała się z Emilem Stępniem, z którym również planowała ślub - i doszło do niego w 2018 roku. Ostatecznie po trzech latach się rozwiedli, ale w trakcie trwania ich małżeństwa Doda wraz z mężem mieli grozić jej byłemu narzeczonemu, za co zostali prawomocnie skazani. Reporter Marcin Kozłowski dotarł do akt sprawy. 

Zobacz wideo Doda ukarana za groźby. Odpowiada: "Nie żałuję"

Doda prawomocnie skazana. O co chodzi w tej sprawie?

Wszystko sprowadza się do tego, co wydarzyło się w grudniu 2016 roku - wówczas Doda związana była już ze Stępniem. "W grudniu odwiedziło mnie czterech smutnych panów, którzy przyszli do mnie z informacją, że mam wpłacić na konto Rabczewskiej milion złotych i jeśli tego nie zrobię, to zostaną wobec mnie wyciągnięte jakieś konsekwencje" - mówił Plotkowi w 2017 roku Haidar. "Czytałem jej pomówienia medialne, że ją szantażuję, nękam, stalkuję, mszczę się. To jest nieprawda" - dodał. Do Haidara zgłosić się miał niejaki Rafał, który twierdził, że ma dla niego propozycję biznesową. Wraz z nim pojawiło się dwóch innych mężczyzn. - Wyglądali na osoby uprawiające sporty siłowe - przyznał biznesmen.  

Marcin Kozłowski dotarł do zeznań Haidara. "Mężczyzna przedstawiający się jako Rafał stwierdził, że mam licznych wrogów, że jeżdżą za mną samochodem i że może mi się stać coś złego, dlatego powinienem załatwić sobie ochronę, którą to on może mi zapewnić. Poza tym powiedział mi, że ma kompromitujące mnie nagrania, które otrzymał od osoby, którą powinienem znać i że nie chciałby ich upubliczniać, bo to może mi zniszczyć życie. Dodał również, że powinienem przeprosić osobę, z którą toczę 'wojnę', bo ona jest nieobliczalna i zdolna do wszystkiego" - przekazał. Haidar umówił się z mężczyznami, że decyzję przekaże im po świętach. Tego samego dnia udał się na policję i zgłosił sprawę. 

Emil Haidar nagrywał rozmowy. To możemy przeczytać w aktach sprawy 

Biznesmen cały czas otrzymywał SMS-y od wspomnianego Rafała. Ten znowu pojawił się w jego biurze - tym razem z trzema mężczyznami. Żądał, by Haidar podpisał dokument, w którym miał zobowiązać się do wycofania wszystkich spraw przeciwko artystce, a na dodatek miał wypłacić Dodzie milion złotych zadośćuczynienia i do zaprzestać publicznych wypowiedzi na jej temat. "Z całej rozmowy wywnioskowałem, że jeśli nie podpiszę oświadczenia, to dużo krzywdy stanie się mi i mojemu ojcu. (...) Chodzi o krzywdę w postaci publikacji kompromitujących materiałów, zdjęć, filmów" - czytamy w aktach sprawy, które przytoczył Kozłowski. Haidar nagrał całą rozmowę, a jej fragmenty cytował "Super Express". "Panu grozi bardzo duże niebezpieczeństwo", "Ta osoba ma bardzo dużo różnych kontaktów, nie tylko takich jak nasze, ona potrafi dotrzeć, uśmiechnąć się, do różnych osób" - mogliśmy przeczytać. 

Na miejscu pojawiła się jednak policja, którą uprzedził Haidar, i aresztowano czterech mężczyzn - w tym Rafała, który okazał się być Marcinem K. Tak zeznawał: "Nie groziłem Emilowi Haidrowi popełnieniem przestępstwa, tylko nakłaniałem go do przeproszenia Doroty Rabczewskiej. Nie znam go osobiście. Pojechałem tam na rozkaz oficera przełożonego Armii Amerykańskiej". Zatrzymany Jarosław W. wspomniał w zeznaniach o Emilu Stępniu. "Z informacji, które jeszcze otrzymałem od Jacka M., wynikało, że zlecenie na przeprowadzenie tej rozmowy wyszło od obecnego partnera Doroty Rabczewskiej [Emila Stępnia - red.], a ona miała o tym wiedzieć" - mówił, co odnotowano w aktach. 

Doda i Emil Stępień się tłumaczyli. Zostali skazani 

Jak ustaliła prokuratura, Emil Stępień przekazał aresztowanym mężczyznom 230 tys. zł. "Emil Haidar rozpoczął działania mające na celu zdyskredytowanie Doroty w mediach i życiu publicznym. Nadmieniam, że te działania trwają od ok. półtora roku. Polegają na inicjowaniu czarnego public relations w mediach, inicjowaniu postępowań sądowych, cywilnych i karnych" - tłumaczył się w marcu 2017 roku producent filmowy. Jak tłumaczył Stępień, Doda "nie wiedziała o jego działaniach mających na celu pomoc w jej problemach". Przekonywał również, że piosenkarka dowiedziała się o sprawie po fakcie i podobno "była bardzo na niego zła i zdenerwowana".

Sąd nie dał jednak temu wiary. "Materiał dowodowy zgromadzony w tej sprawie jednoznacznie wskazuje, że Dorota Rabczewska chciała, żeby doszło do przestępstwa zmuszenia pokrzywdzonego za pomocą groźby bezprawnej do oczekiwanego przez oskarżoną zachowania" - znajduje się w uzasadnieniu. Doda została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Nałożoną na nią grzywnę w wysokości 100 tys. zł. Dodatkowo musiała zapłacić 20 tys. zł nawiązki na rzecz Emila Haidara. Emil Stępień został skazany na dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny.

Cały tekst dotyczący tej sprawy znajdziecie tutaj: Doda z karą więzienia w zawieszeniu. O co chodzi w głośnej sprawie? Zajrzeliśmy do akt

Więcej o: