Olga Frycz jakiś czas temu porzuciła aktorstwo. Celebrytka skupia się obecnie na macierzyństwie i karierze influencerki. Dziś już mało kto pamięta, że przed laty aktorka była bohaterką obyczajowego skandalu. W 2008 roku artystka wdała się w romans z żonatym reżyserem. "Zakazany" związek sprawił, że posypały na nią gromy krytyki. Szczególnie nieprzychylni byli koledzy z branży.
Wiele lat temu romans Olgi Frycz i Jacka Borcucha wzbudził ogromne kontrowersje. Aktorka i starszy o 16 lat reżyser początkowo ukrywali związek i zapewniali, że łączy ich jedynie przyjaźń. Prawda wyszła na jaw, kiedy Ilona Ostrowska (ówczesna żona Borcucha) przyznała, że jej mąż odszedł do innej kobiety. Serialowa Lucy z "Rancza" została sam z trzyletnią córką. Cała branża potępiła romans. Szczególnie dostało się młodej aktorce, którą oskarżono o rozbicie rodziny. Uczucie Frycz i Borcucha nie przetrwało próby czasu. Po latach artystka przyznała, że dziś nie zaangażowałaby się w relację z żonatym mężczyzną.
To jest dla mnie rzecz haniebna, już teraz wiem, że nigdy więcej bym się w taką sytuację nie wplątała, natomiast wytłumaczeniem była miłość. Mnie się dostało najbardziej, bo zawsze dostaje się młodym dziewczynom. Ja byłam złem wcielonym (...) To jest taka rzecz, która leży mi na sercu i czuję, że to nie było dobre zachowanie. Z perspektywy czasu wiem, że nie powinnam wchodzić w tę relację - wyznała w rozmowie z Żurnalistą.
Od jakiegoś czasu Olga Frycz jest samodzielną mamą. Aktorka wychowuje dwie córki - Helenę ze związku z Grzegorzem Sobieszkiem oraz Zofię, której ojcem jest Łukasz Nowak. Artystka zapewnia, że na razie nie widzi w swoim życiu miejsca dla nowego mężczyzny. "Póki co chętnie popatrzę na zakochanych tak z bezpiecznej odległości, z boczku. I sprawia mi radość widzieć ich szczęście, ale no... tak jak mówię, dziękuję, postoję z boczku i sobie popatrzę tylko" - napisała niedawno w mediach społecznościowych.