Jak się okazuje, spośród członków brytyjskiej rodziny królewskiej nie tylko książę Harry jest persona non grata na salonach świata. Jego brat William, który w przyszłości zostanie królem, musiał odwołać jedną z wizyt w Ameryce Środkowej w obawie przed skandalem. Kiedy wieść o wizycie książęcej pary obiegła media, na ulicę w Belize wyszli niezadowoleni ludzie, którzy otwarcie zakomunikowali, co sądzą o wizycie księżnej Kate i księcia Williama na swojej ziemi.
Książę William i księżna Kate są ulubieńcami Brytyjczyków i para jest zawsze serdecznie przyjmowana przez podekscytowany tłum. W trakcie zagranicznych wyjazdów wizyta książęcej pary także budzi entuzjazm, ale jak się okazuje, zupełnie inny stosunek do nich mają mieszkańcy Belize - państwa w Ameryce Środkowej. Kiedy wieść o ich wizycie się rozniosła, oburzeni mieszkańcy wyszli na ulicę, aby protestować. Skąd aż tak negatywne i stanowcze reakcje? Jak się okazuje wszystkiemu winna jest fundacja zajmująca się ochrona przyrody Flora and Fauna International, której patronuje książę William. Chodzi o spór terytorialny ciągnący się jeszcze z czasów epoki kolonialnej. Fundacja rości sobie prawo do tych ziem, a rzekoma "własność" jest kwestionowana przez rdzenne grupy zamieszkujące te tereny. Ludzie pojawili się na ulicy z transparentami szykanującymi rodzinę królewską. Aby uniknąć niepotrzebnego skandalu, książęca para musiała odwołać wizytę.
Więcej zdjęć znajdziesz w galerii na górze strony.
Zobacz też: "Najpiękniejsza dziewczynka świata" na pokazie mody w Paryżu. Niedługo skończy 22 lata i rozwija karierę